Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
PIES JAK RZECZ
– Był niedzielny wieczór, usłyszeliśmy przed domem samochód. Wyjrzeliśmy przez okno, zobaczyliśmy, jak ktoś wyrzuca z auta tego małego psiaka – opowiada pani Agnieszka z podpłockiego Cekanowa
Smutną historią małego czarnego pieska pani Agnieszka podzieliła się na jednej z grup na Facebooku. Pisała: „Po godz. 21 wCekanowie ktoś podjechał jasnym autem. Nie zdążyłam zobaczyć marki (...)”.
Potem, wrozmowie z „Wyborczą”, dodawała: – Było już ciemno, nie rozpoznaliśmy, jaki to samochód, chociaż wybiegliśmy od razu, nie zdążyliśmy zanotować numerów. A ten psiak był taki przestraszony... Z narzeczonym udało się nam go uspokoić, daliśmy mu coś do jedzenia, wzięliśmy do domu. Psiak jest naprawdę kochany, całą noc się do nas przytulał, jakby dziękował za pomoc. Jacy ludzie bez serca mogli go wyrzucić?
Pani Agnieszka zapytała na FB, czy ktoś rozpoznaje czworonoga albo czy ktoś zechce się nim zająć, ona sama niestety nie mogła go przygarnąć. – Od poniedziałkowego ranka szukaliśmy mu domu, szkoda było oddawać go do schroniska. Na szczęście udało się, zaopiekuje się nim nasz znajomy – opowiada mieszkanka Cekanowa. – Gdyby jednak nie było nas w domu, gdybyśmy nie usłyszeli tego samochodu... Nie wiem, jak to by się skończyło.
Jak mogłoby się skończyć, mówi Joanna Siułkowska z płockiego oddziału OTOZ Animals: – Wwakacje często wzywani jesteśmy, gdy wokolicy kręcą się porzucone zdezorientowane pieski. O pomoc proszą nas po prostu ludzie, którzy je zauważyli, albo okoliczni mieszkańcy. Zwierzaki te są w ogromnym stresie, przeżywają traumę. Chwilę wcześniej były z ludźmi, którym ufały, teraz są same w obcym miejscu. Zawala im się cały świat. Często gonią samochód, z którego je wyrzucono, potem chodzą od domu do domu. Bywa, że znajdują pomoc, bywa jednak i tak, że są odpędzane. Giną pod kołami aut, zdychają z głodu. Albo miesiącami błąkają się po okolicy, wtedy owiele trudniej przekonać je na powrót do człowieka, zaopiekować się nimi, znaleźć im nowy dom.
– 30 psów wdwa lipcowe weekendy. Tyle nowych zwierzaków trafiło do nas. Zdecydowana większość znich to psy porzucone, widać, że niedawno były dobrze odżywione, zadbane. Apotem zostawione same sobie – wylicza Roman Kuczma, szef płockiego schroniska. – Sygnały płyną od policji, straży miejskiej, mieszkańców. Ludzie przywiązują psy do słupów, drzew, wyrzucają z aut. Wwakacje owiele częściej. To bardzo smutne, część właścicieli wciąż traktuje psy jak rzeczy. Zawadzają wwakacyjnych planach? To je wyrzucają. Są za stare, chore? Wyrzucają. W głowie się nie mieści, że w ludziach jest tyle okrucieństwa.
Roman Kuczma dodaje, że te 30 psiaków to zwierzęta, którym udało się przeżyć. Bo pracownicy schroniska znajdują także martwe psy porzucone gdzieś na obrzeżach miasta czy przywiązane do drzew.
– Giną z głodu, stresu, potrącone przez samochody – mówi kierownik schroniska. – Wwielu przypadkach – zarówno zwierząt padłych, jak itych, które przeżyły – zawiadamiamy policję. Zawsze liczymy, że uda się ustalić właścicieli, osoby, które postąpiły tak okrutnie. A potem pociągnąć do odpowiedzialności. Za porzucenie psa i narażenie go na niebezpieczeństwo można nawet trafić za kratki.
Na szczęście wschronisku dzieją się także pozytywne historie. – Niemal każdego dnia jeden z naszych ponad 200 podopiecznych trafia do adopcji – podkreśla Roman Kuczma. – Ludzie zaopatrują nas także w karmę, bo nasze 1,6 tony miesięcznie to często za mało, a także w koce, ręczniki, wykładziny. Jak widać – są na świecie i tacy, którzy zwierzęta kochają.