Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
WYBORCZY ODJAZD KANDYDATÓW
Ruchy miejskie i ich kandydatka do ratusza Justyna Glusman dołączyli wczoraj do ekstraklasy absurdalnych obietnic transportowych przed wyborami. Warszawiaków kuszą nową linią kolejową na południu miasta. Oczywiście na Służewiec, gdzie kolejni politycy zwołują konferencje prasowe. Tak jakby to tam, a nie bliżej centrum istniała większość miejsc pracy, a inne dzielnice nie miały już problemów z dojazdem.
– Nasi konkurenci dużo mówią o transporcie, ale są niewiarygodni, bo PO w tej kadencji zbudowała tylko jeden odcinek tramwajowy [z Tarchomina na Nowodwory], a PiS ma problemy z opóźniającymi się remontami kolejowymi – przekonywała Justyna Glusman. Dodała, że Rafał Trzaskowski i Patryk Jaki obiecują gruszki na wierzbie, licytując się na linie metra. – Stało się to fetyszem dla kandydatów partyjnych. Jest ważne, ale to nie jedyna inwestycja, której potrzebują warszawiacy.
Wtym miejscu mógłbym się znią zgodzić w 100 proc. Festiwal obietnic dotyczących metra, który urządzili kandydaci PO i PiS, to himalaje hipokryzji, niepoparte rzetelnymi analizami uznanych ekspertów, czego wymagałoby przedstawianie konkretnych tras i lokalizacji stacji. Warszawy nie stać ani na budowę, ani na eksploatację metra przez słabo zurbanizowane Siekierki czy Wyczółki. A nawet przez Służewiec, gdzie poza godzinami szczytu nie ma większego ruchu.
Do tej pory Miasto Jest Nasze celnie punktowało te fantasmagorie. Justyna Glusman i jej koalicjanci zruchów miejskich wyśmiali je przewrotnym hasłem „Dziesięć linii metra!”. Mieli na myśli istniejące trasy kolei podmiejskich, które chcą lepiej zintegrować (dodatkowe stacje, wygodniejsze przesiadki, pełna oferta biletowa). Niestety, wczoraj Jacek Grzeszak, kandydat MJN do Rady Warszawy zMokotowa, skupił się na „propozycji kluczowej dla organizacji transportu”. Ma nią być nowa linia obwodowa kolei w tunelu od stacji Warszawa Służewiec, koło Galerii Mokotów iMetra Wilanowska, do wylotu w skarpie warszawskiej. Koszt według pomysłodawców – 1,5 mld zł. Drugie tyle miałyby pochłonąć wykopy i estakady wzdłuż Trasy Siekierkowskiej na Gocławek ido Wawra. To pomysł na usprawnienie przejazdu z tej dzielnicy na Służewiec (choć w tej relacji istnieje już bezpośrednia linia SKM-ki) oraz między dolnym agórnym Mokotowem. Mógłby też zostać domknięty kolejowy ring warszawski.
Jednak tak dużych linii PKP wPolsce nie budują od podstaw samorządy. Np. kolejowa trasa podziemna przez środek Łodzi to inwestycja rządowa z dotacją UE. Poza tym lepiej usprawniać naszą linię średnicową, która po modernizacji mogłaby pomieścić pociągi kursujące niemal tak często jak metro. MJN z nostalgią przywołuje, że południowy ring kolejowy planował już przedwojenny prezydent Warszawy Stefan Starzyński. Wtedy jednak były to obrzeża miasta. Teraz nieujęta w żadnych planach budowa torów kolejowych wymagałaby zajęcia ogródków działkowych przy ul. Sobieskiego (a przecież ruchy miejskie lubią bronić takich miejsc), wyburzeń domów wzdłuż Trasy Siekierkowskiej czy na Gocławku, a także kolidowałaby z terenami przyrodniczymi w tzw. zakolu wawerskim.
Miasto Jest Nasze przesadza też z nowymi buspasami – miałoby ich być o połowę więcej niż teraz. Jednak co z tego, że powstałyby na Puławskiej czy w Dolinie Służewieckiej, skoro autobusy utkną w korkach, zanim do nich dojadą?
Na razie wszystkim kandydatom najlepiej wychodzi planowanie linii tramwajowych. Wczoraj Justyna Glusman zapowiedziała nowe trasy m.in. wzdłuż całej al. Wilanowskiej, przez ul. Gagarina i al. Polski Walczącej, do Trasy Siekierkowskiej, gdzie miałby powstać parking przesiadkowy. Osobno zaprezentuje propozycje dla innych dzielnic. Dalsza jazda na wybory po szynach tramwajowych, anie ringiem kolejowym wyglądałaby bardziej wiarygodnie.
Nieujęta w żadnych planach budowa torów kolejowych na Służewiec to zajęcie ogródków działkowych przy ul. Sobieskiego, wyburzenie domów wzdłuż Trasy Siekierkowskiej i zagrożenie dla terenów przyrodniczych.