Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Szkodliwa sprzedaż z bonifikatą
Wykup mieszkań komunalnych z bonifikatą to nośny temat w kampanii wyborczej. Przez lata lokatorzy nabyli ich ok. 60 tys. po cenach obniżonych nawet o 90 proc. Ratusz wstrzymał ten proceder w 2014 r. Teraz niektórzy kandydaci do ratusza obiecują, że przywrócą stare zasady. To m.in.: Patryk Jaki startujący z listy PiS, Marek Jakubiak (Kukiz) i były wiceprezydent miasta Jacek Wojciechowicz, który dopuszcza sprzedaż starych lokali. Rozważa to również Andrzej Rozenek. Jan Śpiewak przekonuje, że ci, którzy wcześniej mieli prawo do wykupu, powinni zachować taką możliwość, bo „to kwestia praw nabytych”. Zastrzega jednak, że to jego zdanie, awprogramie koalicyjnego komitetu Wygra Warszawa, którego jest kandydatem (lewicowa Inicjatywa Polska, Partia Razem i Zieloni), nie ma takiego punktu. Przeciwni są Justyna Glusman (Koalicja Ruchów Miejskich) i Rafał Trzaskowski (PO iNowoczesna). Opomyśle rozmawiamy z prawniczką i działaczką lokatorską Beatą Siemieniako. Osiedle domów komunalnych przy ul. Jagiellońskiej na Golędzinowie. Pierwsze bloki miasto oddało tu w 2014 r.
Co mają zrobić ci, którzy nie mieli takiego szczęścia, że ich rodzice, dziadkowie przed laty dostali mieszkania komunalne? Gdzie jest sprawiedliwość w tym, że ktoś całkiem zamożny uwłaszcza się na miejskim majątku, a ktoś uboższy musi brać kredyt na 30 lat? Na zamieszkanie w zasobie komunalnym nie ma przecież szans, bo ten jest bardzo niewielki.
trójkę dzieci, czy może osobie niepełnosprawnej? Znam osoby bezdomne, które mają pozytywną decyzję o przydziale mieszkania socjalnego, ale że w dzielnicy takich się nie buduje, to muszą czekać, aż ktoś umrze i zwolni się miejsce.
Gdyby ratusz dysponował poprzednią pulą 155 tys. mieszkań, a najlepiej jeszcze większą, można by się zastanawiać nad kształtowaniem polityki czynszowej. Tak, by w ramach solidaryzmu społecznego ci, którzy zarabiają więcej, też dostawali mieszkania komunalne, ale płacili wyższy czynsz. A z kolei ktoś, kto ma niskie dochody, płacił proporcjonalnie mniej. Tego systemu nie da się jednak stworzyć przy obecnej liczbie lokali komunalnych.
że gentryfikacja postępowała jeszcze szybciej.
– Zastanówmy się, ile mieszkań trzeba sprzedać za 10 proc. ich wartości, żeby zbudować jedno nowe.
– Właśnie. Trzeba dużo sprzedać, żeby coś wybudować. Jeśli nawet założymy, że propozycja Patryka Jakiego jest realna, to zasób w ogóle się nie zwiększy. Jedno sprzeda, jedno wybuduje. Będzie ciągle ta sama liczba mieszkań. A jest ich za mało. To nie ma sensu.
Jest jeszcze jeden niebezpieczny trend. To zrzucenie odpowiedzialności za remont sprzedawanych mieszkań na lokatorów. W latach 80. i90., na początku prywatyzacji mieszkań komunalnych i zakładowych, było przeświadczenie, że jeżeli trafią wprywatne ręce, to zostaną szybciej wyremontowane. Jednak z raportu Habitat for Humanity wynika, że tak nie było. Po prostu część ludzi nie stać na to, by przeprowadzić bardzo gruntowne remonty często bardzo zniszczonych kamienic. A co z podłączeniem do centralnego ogrzewania? Na Pradze-Południe lokatorki i działaczki Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów walczą o to od lat. Jeżeli zacznie się sprzedaż mieszkań z bonifikatą i część osób będzie chciała je wykupić, to rozbije to sens wspólnej walki o centralne ogrzewanie. Niektórzy staną się właścicielami, inni pozostaną lokatorami komunalnymi, awurzędzie dzielnicy usłyszą: wykupiliście mieszkanie, to już teraz wasz problem, że jest wam zimno, to już wasz grzyb na ścianie.
– Miasto, wyprzedając mieszkania, pozbywa się kontroli nad tym, jak żyje się w konkretnych dzielnicach – tak Beata Siemieniako, prawniczka i działaczka lokatorska, komentuje pomysł kilku kandydatów na prezydenta Warszawy.
– Nie należy traktować mieszkalnictwa komunalnego jako doraźnej pomocy dla ograniczonej grupy społeczeństwa, ale jako alternatywę dla mieszkalnictwa komercyjnego. W zasobie komunalnym też mogą żyć przedstawiciele klasy średniej, płacąc proporcjonalny czynsz do swoich dochodów, ale mniej niż na rynku. Nie mieliby ciężaru kredytu. Chodzi o to, żeby mieszkania były ogólnodostępne.
Potrzebne są solidne programy oddłużeniowe dla osób, które nie mają możliwości spłaty lub odpracowania długów. Dużym problemem jest to, że w mieszkaniach komunalnych długi po rodzicach przejmują ich dzieci. Często spotykałam się z sytuacją, kiedy rodzice nie dają sobie rady, nie płacą czynszu i pełnoletni nastolatek jest solidarnie z nimi pozywany o zapłatę kilkunastu tysięcy złotych długu. Nie może zacząć legalnie pracować, bo większość wypłaty zabierze mu komornik. To wielkie obciążenie.
Rada Warszawy powinna też zmienić uchwałę mieszkaniową. Tego kandydaci wogóle nie poruszają. Według mnie najbardziej skandalicznym zapisem jest kryterium metrażowe: maks. 6m kw. na głowę. To oznacza, że jeżeli trzy osoby zajmują pokój 20metrowy, to nie mogą się starać omieszkanie komunalne. Przecież to metraż rodem zmiędzywojnia. Często lokatorzy zmuszani są do tego, by na chwilę przeprowadzać się do zatłoczonego pokoju, bo dopiero wtedy spełnią to kryterium. Mam wrażenie, że ta uchwała jest tak napisana, by ukrywać realne zapotrzebowanie na mieszkania komunalne.
Socjalny Kongres Kobiet i Warszawskie Stowarzyszenie Lokatorów zapraszają na debatę: „Warszawianki chcą godnie mieszkać. Co o tym sądzą kandydaci?” – sobota, 8 września, godz. 11, Teatr Powszechny (ul. Zamoyskiego 20). Udział potwierdzili: Justyna Glusman, Paweł Rawiej, Jan Śpiewak, Piotr Ikonowicz. Ma być także przedstawiciel sztabu kandydata PiS.