Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
DUBAJ WWARSZAWIE
Dotowana przez miasto strefa ekonomiczna na nadbrzeżach Wisły z ultranowoczesnymi biurowcami i mariną dla jachtów – taką wyborczą wizję roztoczył w niedzielę Patryk Jaki, kandydat PiS na prezydenta Warszawy. Zebrał oklaski, ale czy nie rozminął się z oczekiwaniami swoich wyborców?
– Warszawa ma 18 dzielnic. Mam projekt ustawy powołujący 19. dzielnicę Przyszłość – mówił ze sceny wklubie Palladium Patryk Jaki, machając plikiem kartek. – To będzie największa strefa smart city w Europie, z najniższymi podatkami. Za kilka lat Warszawa będzie kojarzona z tą strefą, z niskimi podatkami – mówił.
Przedstawiał projekt dzielnicy Przyszłość – to w skrócie strefa ekonomiczna na sterydach. Na 800-hektarowym terenie po obu brzegach Wisły, między mostem Grota a Siekierkowskim, firmy byłyby zwolnione m.in. z podatków od nieruchomości i składek na ZUS. – Miasto będzie pełnić rolę anioła biznesu. To się wszystkim będzie opłacało – przekonywał Jaki. Obiecywał nisko oprocentowany miejski fundusz pożyczkowy dla przedsiębiorców. Zapewniał, że nad Wisłą będą powstawać wyłącznie ultranowoczesne budynki budowane według „zasad z 2050 r.”, energooszczędne, obsadzone zielenią. – Wszyscy będą chcieli tutaj to testować – przekonywał kandydat PiS. I obiecywał, że „tak jak w Japonii” powstanie biurowiec, w którym każdy przedsiębiorca będzie mógł dostać pokój, a urzędnicy będą mu pomagać. Choć wzorów nie musiał szukać tak daleko – na Smolnej i na Targowej działają już miejskie inkubatory przedsiębiorczości.
– Czy w ciągu ostatniej dekady usłyszeliście, jaka jest wizja, czym Warszawa ma się wyróżniać za 20 lat? Takiej wizji nie ma, a ja mam – twierdził Jaki. Wbrew temu, co mówił, miasto ma strategię sięgającą 2030 r. Jej uchwalenie w maju 2018 r. poprzedziły lata konsultacji. Nie ma w niej szczegółowych obietnic na miarę systemu sterowania ruchem, który „kierowcy wyjeżdżającemu zWawra będzie rezerwował miejsce parkingowe przed Pałacem Kultury” – co zapowiedział Jaki. Są tam trzy cele opisane niestety nudno: sprzyjanie aktywności mieszkańców, łączenie lokalności z wielkomiejskością, otwartość na świat. Mało kto o tej strategii słyszał. Jaki postanowił więc na tym zbić kapitał, pozując na wizjonera.
– Bardzo chciałbym, żeby wWarszawie powstała nowoczesna marina, taki kurort wiślany. Warszawę na to stać – przekonywał, podczas gdy na ekranie przewijały się obrazki okazałego jachtu, który wpłynąłby na Wisłę chyba tylko po budowie zespołu spiętrzających wodę w rzece tam.
Po Jakim na scenę wszedł Mateusz Jarosiewicz z think tanku Smart City Polska. Za wzór do naśladowania stawiał Dubaj, opowiadał otransformacji tego arabskiego państwa-miasta z petrodolarowego raju w miasto biznesu. Puścił animowany filmik pokazujący pięciopasmowe autostrady Dubaju na estakadach, wieżowce, restauracje i budynek tzw. muzeum przyszłości. Mówił o hyperloopie z Dubaju do Abu Dhabi („To realny projekt!”) i technologii blockchain.
Jak wiadomo, Dubaj inwestuje w wieżowce miliardy odłożone z handlu ropą. Według wizji Jakiego budynki nad Wisłą mieliby budować skuszeni ulgami deweloperzy. Ale budowa nowych dzielnic na pustyni to co innego niż inwestowanie w rejonie, który przynajmniej częściowo jest rezerwatem Natura 2000, a częściowo strefą zalewową.
Kandydat PiS przekonywał, że zagłębie przedsiębiorczości byłoby szansą na wyróżnienie się Warszawy i przyciąganie inwestorów. Ale dzielnice biurowe mamy wWarszawie już dwie (Służewiec iWola), a stref ekonomicznych w Europie jest wiele. Natomiast półdzika rzeka z terenami rekreacyjnymi w granicach miasta jest atutem rzadko spotykanym w europejskich metropoliach. Dlatego tuż po konwencji Jakiego miejscy aktywiści zareagowali w sieci chórem: „Ręce precz od Wisły”.
Jakby przeczuwając takie reakcje, Jaki już podczas przemówienia zdawkowo uspokajał: – Zieleni będzie więcej, niż jest. Ale nie zająknął się nawet nad tym, jak pogodzić powołanie „miejskiego funduszu pożyczkowego” z przedstawianymi wcześniej wielomiliardowymi planami budowy dwóch linii metra oraz intensyfikacji budowy mieszkań komunalnych. Nie sprawiał wrażenia zatroskanego tym, czy prawodawstwo UE nie zakwalifikowałoby powołania gigantycznej strefy ekonomicznej w stolicy kraju jako niedozwolonej pomocy publicznej.
– Dość już tej bylejakości, najwyższy czas na Warszawę wielkich projektów! Niech wygra ambitna Warszawa! – wołał ze sceny Jaki i zapowiadał „pilotaż programu w porcie Czerniakowskim iwrejonie mostu Grota” w latach 2019-25. Żadnych szacunków kosztów, planów uzbrojenia podmokłego terenu nie podał. Zaskakujące było też to, że granice dzielnicy Przyszłość obejmują m.in. rejon ujęcia wody pitnej MPWiK, gdzie wstęp jest zabroniony. – To jest wizja. Jeśli wygramy, natychmiast przystąpimy do realizacji. Zaprosimy najlepszych urbanistów i architektów. Wszystko jest możliwe, sky is the limit! – przemawiał kandydat PiS.
Sala biła brawa, przestrzegając zasad odpowiednio entuzjastycznego aplauzu, które kilkadziesiąt minut wcześniej wpoił jej konferansjer, przypominający, że spotkanie będzie transmitowane. Ale szczerszą nutę w oklaskach dawało się wyczuć, gdy kandydat PiS mówił o tym, że dzielnica Przyszłość zszyje oba brzegi Wisły, tak jakby ludzie tego oczekiwali bardziej niż laboratoriów pracujących nad technologią blockchain.
Warszawa ma strategię sięgającą 2030 r. Ale mało kto o niej słyszał. Jaki postanowił więc na tym zbić kapitał, pozując na wizjonera