Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
HISTORIA BEZ HITLEROWCÓW
Wpiątek minister kultury, prezes IPN i szef państwowej spółki PGE Energia Ciepła uroczyście odsłonili na ceglanym murze w Alejach Jerozolimskich wykonaną z pleksi tablicę z informacją: „Wtym miejscu 28 stycznia 1944 roku pod ścianą nieistniejącego obecnie domu przy Al. Jerozolimskich 31 niemieccy okupanci rozstrzelali 102 Polaków”. Nowa tablica zawisła pod istniejącą tutaj od kilkudziesięciu lat tablicą wykutą w piaskowcu według projektu rzeźbiarza Karola Tchorka z 1949 r. Celem przedsięwzięcia jest „uzupełnienie i popularyzacja informacji na temat faktów historycznych”.
Jak uzupełniany ma być przekaz historyczny? Odsłonięta w piątek tablica nie zawiera żadnych istotnych informacji, których nie byłoby na tablicy Tchorka (dodano jedynie adres nieistniejącej dziś kamienicy w Alejach Jerozolimskich 31, pod którą odbyła się egzekucja). Autorzy tekstu nie wspomnieli nawet, że ofiarami mordu byli więźniowie Pawiaka, a ich liczbę zaczerpnięto z niemieckiego obwieszczenia. W rzeczywistości wAl. Jerozolimskich mogła być rozstrzelana część ze 102 podanych osób, reszta zaś w ruinach getta. Takie szczegóły nie były najważniejsze. Wicepremier Piotr Gliński wyjaśnił, że chodzi o „zadbanie ohistoryczną prawdę poprzez prostowanie niezgodnych z nią informacji”, wskazując na widniejące na tablicach Tchorka określenie sprawców mordów jako „hitlerowców”. Na nowych tablicach zmieniono je na „niemieckich okupantów”, awwersji angielskiej po prostu na „Niemców”.
W„Gazecie Stołecznej” nigdy nie unikaliśmy nazywania okupantów Niemcami, choć zdajemy sobie sprawę, że jest to uogólnienie. Słynny „kat Warszawy” Franz Kutschera był wszak Austriakiem. Krwawej pacyfikacji Woli podczas powstania dokonała specjalna grupa SS dowodzona przez Heinza Reinefartha, w której wyjątkowym okrucieństwem wobec ludności cywilnej wykazali się m.in. Azerowie. Pacyfikację Ochoty przeprowadziła RONA (Rosyjska Wyzwoleńcza Armia Ludowa) złożona z Rosjan, Ukraińców i Białorusinów. Na jej czele stał Bronisław Kamiński, syn Polaka iNiemki, sam uważający się za Rosjanina.
Określenie „hitlerowcy” nie jest dziełem propagandy PRL-u. Prof. Tomasz Szarota, wybitny historyk okresu okupacji, przypomina, że nazwa pojawiła się już w grypsie napisanym w październiku 1943 r. przez uwięzionego w obozie Dachau prezydenta Warszawy Stefana Starzyńskiego: „Jestem pewien, że hitlerowcy mnie skończą”. Zdaniem profesora, wprowadzenie go po wojnie do powszechnego obiegu było przejawem mądrości, ponieważ nie obciążano winą za zbrodnie wszystkich Niemców.
Wostatnich latach sami Niemcy wielokrotnie podkreślali odpowiedzialność swoich przodków za krzywdy wyrządzone Polakom wczasie II wojny światowej. W 2015 r. niemiecki ambasador Rolf Nikel, wręczając powstańcom warszawskim Krzyże Zasługi RFN, powiedział: „To, że stoimy tutaj razem, oznacza, że podali państwo rękę nam, potomkom sprawców zbrodni”. Niespełna rok wcześniej przed pomnikiem Ofiar Rzezi Woli wystąpiła Petra Reiber, burmistrz miasta Westerland, w którym po wojnie osiadł Reinefarth. Powiedziała: „Nie możemy naprawić krzywd wyrządzonych Polakom. Możemy jednak wyrazić winę naszych przodków, niemieckich nazistów, i prosić zmarłe oraz żyjące ofiary, a także rodziny oraz przyjaciół tych ofiar, o przebaczenie”.
Dla obecnych polskich władz te słowa i gesty najwyraźniej nie mają znaczenia. Wieszanie kolejnych tabliczek, które nie wnoszą nowej treści, a jedynie „hitlerowców” zastępują „Niemcami”, to wyłącznie polityczna gra na ulubionej przez PiS antyniemieckiej strunie.