Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Zabił pieszego, stanie przed sądem
To był piątek (27 października ub. roku), późny wieczór. 15-letni Sebastian szedł poboczem, był już blisko rodzinnego domu. Na drodze w miejscowości Cegielnia-Kosewo niedaleko Nowego Dworu Mazowieckiego wjechał w niego samochód osobowy. Jak później ustalili biegli, auto poruszało się w kierunku wsi Wymysły z prędkością co najmniej 73 km na godz.
Gdyby kierowca udzielił mu pomocy, być może chłopaka udałoby się uratować. Został znaleziony po kilkudziesięciu minutach. Kobietę zamieszkującą pobliską posesję zaniepokoiło ujadanie psów. 15-latek został przewieziony do szpitala, gdzie po kilku godzinach zmarł.
Żmudne śledztwo
„Zabiłeś mi syna. Pamiętaj, że cię znajdę” – napisał na Facebooku ojciec Sebastiana. Rodzina mocno zaangażowała się w poszukiwania sprawcy, rozwiesiła setki plakatów w okolicznych miejscowościach.
Policja wspólnie z prokuraturą prowadziły intensywne postępowanie. Nie było łatwo. Oględziny na miejscu zdarzenia przeprowadzono kilka razy, co nie jest standardową procedurą.
„Wtoku śledztwa podjęto niespotykaną w ostatnich latach w podobnych sprawach ilość czynności procesowych oraz nieprocesowych. Wpracę przy tej sprawie na jej początkowym etapie byli zaangażowani niemal wszyscy prokuratorzy zProkuratury Rejonowej wNowym Dworze Mazowieckim” – pisze prokuratura w oficjalnym komunikacie.
Śledczy szukali jakichkolwiek śladów, a sprawca ich praktycznie nie zostawił. W momencie wypadku było ciemno, więc wszystkie nagrania z monitoringu okolicznych budynków, a także z wideorejestratorów z innych aut były bezużyteczne. Trudno było dostrzec markę pojazdu, a co dopiero numer rejestracyjny.
– Podejrzewaliśmy, że może to być ciężki samochód albo taki ze zderzakiem z rurami, wzmocniony z przodu. To wszystko się później potwierdziło – opowiada prokurator Marcin Saduś z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga, która po miesiącu przejęła śledztwo i pod koniec października wysłała do sądu akt oskarżenia w tej sprawie.
Przesłuchano ponad 50 osób. Przełom nastąpił po ponad dwóch tygodniach od wypadku, gdy na komendę po serii publikacji w mediach zgłosiły się osoby, które „miały wiedzę na temat zdarzenia i przekazały cenne informacje”. Wyjawiły, że wzdarzeniu mógł uczestniczyć samochód osobowy marki Toyota Rav 4. Auto znaleziono na jednym z parkingów na Pradze, nie miało śladów wypadku.
Wzeznaniach świadków znalazły się też sugestie, kto mógł siedzieć za kierownicą auta tego wieczora.
Przyznał się, teraz milczy
30-letniego Łukasza K. z okolic Nowego Dworu Mazowieckiego zatrzymano na początku grudnia na lotnisku wModlinie. Chwilę po tym, jak wysiadł z rejsowego samolotu z Londynu.
Wgrudniu w prokuraturze mężczyzna przyznał się do spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym, ucieczki z miejsca wypadku iprowadzenia pojazdu pod wpływem alkoholu (z tego ostatniego zarzutu prokuratura na późniejszym etapie śledztwa się wycofała). Za przestępstwa opisane w zarzutach grozi mu kara od dwóch do 12 lat więzienia.
Prokuratura informuje, że wtedy Łukasz K. „wyraził daleko idącą skruchę”. Złożył też obszerne wyjaśnienia. Opowiadał, że w piątek imprezował razem ze znajomymi. Skończył im się alkohol, a że on akurat wypił „niewielką ilość”, postanowił pojechać na zakupy. Nie miał prawa jazdy, Toyotę pożyczył od kolegi. Pojechał sam. Gdy wracał ze sklepu, śmiertelnie potrącił 15-latka. Nie zatrzymał się, pojechał dalej. Na domówkę. Podczas pierwszego przesłuchania przyznał, że ta sytuacja go przestraszyła, dlatego zbiegł z miejsca zdarzenia.
– W toku śledztwa jego postawa procesowa uległa zmianie. Aktualnie nie przyznaje się do popełnienia zarzucanych mu czynów iodmawia składania wyjaśnień – informuje prokurator Saduś.
Prokuratura podaje, że Łukasz K. był wcześniej karany, w tym dwukrotnie za przestępstwa przeciwko bezpieczeństwu w komunikacji. Jak ustaliliśmy nieoficjalnie, skazany był na więzienie w zawieszeniu za jazdę po pijanemu.
Prokuratura oskarżyła 30-letniego Łukasza K. o spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym i ucieczkę z miejsca zdarzenia. Po zatrzymaniu mężczyzna do wszystkiego się przyznał, ale później się z tego wycofał. Do sądu trafił akt oskarżenia w tej sprawie.