Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Szarpał, aż złamał
Policjant złamał rękę kobiecie protestującej przeciwko marszowi ONR. Prokuratura wszczęła śledztwo wsprawie przekroczenia uprawnień. – Dobrze, że stało się to przed 11 listopada. Niech to będzie ostrzeżenie – mówi nam Justyna Butrymowicz, działaczka Warszawskiego Strajku Kobiet.
Wsierpniu była w grupie protestujących przeciwko marszowi Obozu Narodowo-Radykalnego. Usiedli na Nowym Świecie, by zablokować pochód narodowców. – Siedziałem na blokadzie mniej więcej na wysokości restauracji Frida. Trzymałam baner z hasłem: „Faszyzm stop”. Koleżankę policjanci wynieśli bez uszczerbku. Jeden z nich próbował wyrwać mi baner. Ciągnął za niego. Poczułam silny ból w nadgarstku. Krzyczałam do niego, że bardzo mnie boli. Wtedy policjant jeszcze wzmocnił uścisk – relacjonowała nam wsierpniu.
Narodowcy ostatecznie zmienili trasę, by ominąć blokadę. Policjanci wzywali kontrmanifestantów do rozejścia się, a kiedy ci nie posłuchali, zaczęli wynosić ludzi. Wtedy rozległy się okrzyki: „Wstydźcie się!”, „Faszyści, policja – jedna koalicja”.
Ból nie ustawał, więc pani Justyna pojechała do szpitala. Tam okazało się, że ma złamaną kość przedramienia. Nosiła gips przez kilka tygodni. Złożyła skargę na działania policji.
– W prokuraturze na pytanie, czy uważam, że policjant celowo złamał mi rękę, odpowiedziałam, że nie. Natomiast uważam, że miał świadomość, do czego może dojść – stwierdza Justyna Butrymowicz.
Zpisma zProkuratury Rejonowej Warszawa Śródmieście-Północ, które odebrała wpiątek, wynika, że śledztwo dotyczy „przekroczenia uprawnień – niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych – funkcjonariuszy policji (...) poprzez nieuzasadnione użycie środków przymusu bezpośredniego w postaci siły fizycznej”.
Wsierpniu rzecznik Komendy Stołecznej Policji kom. Sylwester Marczak tłumaczył nam, że policjanci interweniowali wobec osób zakłócających legalne zgromadzenia. Informowali, że użyją „środków przymusu bezpośredniego w przypadku nierespektowania przepisów prawa”. „Gdyby zachowanie osób protestujących było zgodne z prawem, interwencja policjantów nie byłaby konieczna. Podkreślam, że ewentualne obrażenia u osób mogą wyniknąć z dynamiki działań” – czytamy w sierpniowym oświadczeniu kom. Marczaka.
– To, co mnie spotkało, nie sprawi, że przestanę protestować. Uważam to za mój obowiązek – mówi dziś Justyna Butrymowicz.