Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
RELIGIA PIŁKĄ KRZEWIONA
Syn mojego znajomego jest czwartoklasistą. Uczęszcza do szkoły publicznej, niczym nieróżniącej się od innych szkół. Korytarze pełne rozkrzyczanych dzieciaków, od czasu do czasu epidemia grypy albo jelitówka, być może niebawem odra, któż to wie.
Ponieważ znajomy jest osobą niewierzącą, postanowił w „starszych klasach” nie posyłać już syna na religię. Zamiast tego zdecydował wspólnie z żoną o posłaniu dziecka na etykę.
Jest rzeczą powszechnie wiadomą, że zarówno lekcje etyki, jak i lekcje religii odbywają się w szkołach na zasadzie fakultatywności. Nie są obowiązkowe. A o ich organizacji decyduje liczebność grupy, która zadeklaruje chęć uczestnictwa wlekcjach. Z tą różnicą, że na religię dzieci trafiają niejako z automatu, z etyką jest nieco trudniej.
Mimo to mój znajomy, zdeterminowany chęcią zaszczepienia wdziecku świeckiego światopoglądu, zapytał syna, czy chciałby uczestniczyć w lekcjach etyki. Syn znajomego odpowiedział, że w zasadzie to nie bardzo, ponieważ musiałby dłużej siedzieć w szkole, a jeśli nie musiałby dłużej w niej zostawać, to już na pewno musiałby wcześniej do szkoły wychodzić.
Znajomy sprawdził, skąd syn posiada takie informacje, i rzeczywiście: okazało się, że w zaproponowanym planie lekcji etyka znajduje się na końcu lub na początku dnia nauki. Zapytał na szkolnym zebraniu wychowawcę klasy, dlaczego tak właśnie wygląda plan lekcji. Wychowawca odpowiedział, że tak jest wszystkim wygodniej, ponieważ i tak większość dzieci uczęszcza na religię, a skoro tak – niech o planie decydują potrzeby większości.
Jakkolwiek potraktować tę odpowiedź, nie brzmi ona najlepiej wkontekście pojęcia „świecka szkoła”. Syn znajomego chodził w poprzednich latach na religię. Znajomy przyznaje, że trochę dla wygody. Zresztą syn sam deklarował chęć uczęszczania na religię wspólnie z kolegami. Postanowili spróbować.
Przez pewien czas wszystko było w porządku. Rysunki serca Jezusa oplecionego cierniem lub drutem kolczastym wzeszycie były do przyjęcia. Jednak w połowie semestru zmienił się nauczyciel przedmiotu. Pojawił się ksiądz katecheta, który opowiadał dzieciom omęczeństwie świętych oraz zadawanych im cierpieniach. Jak wynika z opisów, które zdradził mi znajomy, męczeństwo św. Sebastiana przebitego przez strzały w porównaniu z tym, czego dzieci dowiadywały się od księdza katechety, wydaje się niewinnym upadkiem w chaszcze pełne ostów.
Początkowo syn znajomego był tymi opowieściami przejęty. Po pewnym czasie przywykł. Przy opowieści o męczeństwie św. Andrzeja Boboli zapytał tylko: „Czy Kozacy to Ukraińcy, tacy sami jak przychodzą do nas do Biedronki?”.
Wobec tego znajomy wspólnie z żoną zdecydowali o wypisaniu dziecka z religii. I tutaj zaczęły się problemy. To znaczy nie tyle formalne kłopoty z „zabraniem syna z religii”, co z ich synem po prostu.
Okazało się bowiem, że poza niechęcią do etyki spowodowaną niefortunnym umieszczeniem jej w planie lekcji syn widzi inne okoliczności decydujące o przewadze religii nad etyką. Otóż jak twierdzi, ksiądz powiedział, że na religię chodzą „dobrzy ludzie”, a on w zasadzie chce być dobry, chociaż zdarza mu się od czasu do czasu z kimś pobić. Po drugie, ksiądz na religii dużo „siedzi” na swoim iPhonie, a oni mogą wtedy rysować w zeszytach. Ostatecznie o przewadze religii nad etyką w opinii syna mojego znajomego zdecydował fakt, że ksiądz w soboty gra z chłopakami ze szkoły wpiłkę. Jest kilka drużyn, są turnieje. Warunkiem udziału jest uczestnictwo w lekcjach religii.
Znajomy usiłował podjąć z synem polemikę wobec użytych przez niego argumentów. Mówił o tym, że warto poznać inny punkt widzenia na takie pojęcia jak przyjaźń, miłość, uczciwość. Próbował nawet odwoływać się do wartości rewolucji francuskiej, ale poczuł, że się zagalopował. Syn z historii nie przerobił jeszcze Piastów.
Ostatecznie problem znajomego rozwiązał się sam. W przeciwieństwie do lat poprzednich zuwagi na zbyt małą liczbę chętnych grupa uczniów mających uczęszczać na etykę nie sformowała się, więc lekcji etyki w tym roku nie będzie. Taki ma miejsce stan rzeczy.
Ksiądz w soboty gra z chłopakami ze szkoły w piłkę. Jest kilka drużyn, są turnieje. Warunkiem udziału jest uczestnictwo wlekcjach religii