Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
DR HAB. JOANNA DUFRAT:
– Odbyły się w Krakowie iwWarszawie w czasach rewolucji 1905 r. Iwprowadziły do debaty publicznej zagadnienie praw politycznych kobiet. Natomiast ten, o który pan pyta, był ostatnim etapem walki kobiet o prawa polityczne. Był ważny, ponieważ pokazywał, jak ogromny wpływ na rozprzestrzenianie się wśród kobiet postulatu równouprawnienia politycznego wywarła wojna. Polki były aktywne w życiu publicznym przez cały XIX w., biorąc udział w działalności oświatowej i kulturalnej, ale ich obecność w ruchu patriotycznym traktowano jako podrzędną względem działań mężczyzn. Wojna przyniosła zmianę wspołecznej świadomości kobiet. Przede wszystkim sprzyjała ich usamodzielnieniu, gdy pod nieobecność mężów i ojców, którzy odeszli na front, musiały przejąć odpowiedzialność za siebie i swoje rodziny. Jednocześnie znalazły czas, aby działać na zapleczu ruchu legionowego. Powstały wówczas Ligi Kobiet, które aktywizowały się przede wszystkim wkręgu piłsudczyków. Odegrały one ogromną i niedocenianą rolę w kształtowaniu opinii niepodległościowej i lewicowej, wspierały Legiony, organizowały akcje humanitarne, a także opiekowały się rodzinami legionistów. W prasie kobiecej zaczęły pojawiać się teksty, w których kobiety opisywały swoją pracę w domu i na zapleczu jako równorzędną z działalnością mężczyzn na froncie. Podkreślały, że do odzyskania niepodległości potrzebne są te oba elementy. Wyraźna zmiana, jeśli chodzi o postulat równouprawnienia płci, zaszła wśrodowisku ziemianek, które wcześniej miało do tego spory dystans. Ale już w grudniu 1916 r. odbywa się ich zjazd, który kończy się żądaniem przyznania kobietom powszechnego prawa wyborczego.
– Wiele środowisk w czasie Iwojny przygotowywało się do stworzenia państwa polskiego. Pojawiają się wtedy trzy programy reform politycznych. W styczniu 1917 r. z Tymczasowej Rady Stanu wychodzi program konserwatywny, potem lewicowy od piłsudczyków i trzeci w połowie tego roku przygotowuje Komisja Konstytucyjna Koła Polskiego w parlamencie austriackim w Galicji.
– Właśnie nie. Wszystkie trzy eliminowały kobiety z życia politycznego. W przypadku lewicy to był duży szok.
– Zorganizowały wspominany Zjazd Kobiet, w którym wzięło udział ponad 1 tys. delegatek. To sporo, jeśli pamiętamy o tym, że 1917 r. był dramatyczny pod względem aprowizacyjnym. WGalicji odbywają się wtym czasie kobiece marsze głodowe, więc mogłoby się wydawać, że prawa wyborcze są dla nich najmniej ważne. Co istotne, w zjeździe biorą udział przedstawicielki zarówno środowisk liberalnych, jak i katolickich. Przed wojną tak nie było. Zjazd odbywał się pod hasłem „uobywatelnienia kobiet w niepodległym państwie”. Wten sposób podkreślono, że delegatkom nie chodzi tylko o prawa polityczne. Emancypantki chciały także równouprawnienia w zakresie prawa cywilnego, wychowania dzieci, edukacji, prawodawstwa pracy. Uzyskanie praw wyborczych miało umożliwić kobietom realizację tych postulatów.
– Nad wypracowaniem taktyki. Zakładała ona przede wszystkim wysyłanie memoriałów, na początku do Rady Regencyjnej, której powstania oczekiwano, potem do innych instytucji. Przewidywano organizowanie wieców, demonstracji, zebrań agitacyjnych, a także rozesłanie do wszystkich polskich polityków ankiety, wktórej miały się znaleźć dwa pytania: jaki jest ich stosunek do praw politycznych kobiet oraz czy w przyszłej konstytuancie głosowaliby za nimi. To wskazówka, że zjazd wiązał przyznanie praw z procesem parlamentarnym, a nie drogą dekretu, jak to miało miejsce.
– Tak, była to jedna z największych akcji społecznych wtamtych czasach, wdodatku świetnie skoordynowana. Powstał Centralny Komitet Politycznego Równouprawnienia Kobiet, wktórego skład wchodziły: Ewa Waśniewska, Anna Paradowska-Szelągowska, Maria Chmieleńska i Zofia Kulesza-Pransowa, czyli działaczki związane z ruchem równouprawnienia kobiet, z ruchem socjalistycznym i członkinie Ligi Kobiet. Nie ma wśród nich działaczek katolickich.
– Na przykład pod jednym z memoriałów w Galicji w ciągu dwóch tygodni zebrano 6540 podpisów. Robi wrażenie.
– Nie było. W krajach takich jak Francja czy Wielka Brytania granica między sferą prywatną a publiczną była ostrzejsza, ponieważ kobiety nie miały impulsu, żeby angażować się wpolitykę. A na ziemiach polskich kobiety były obecne w polityce od czasu upadku państwa. Ziemianki przejmowały zarządzanie majątkiem, prowadziły akcje oświatowe, uprawiały publicystykę, pomagały powstańcom. Kobiety wychodziły z domów, więc społeczeństwo nie było zaskoczone ich obecnością. Tuż przed I wojną Polacy iPolki wiedzieli, czym jest feminizm. Inną sprawą jest to, czy był popierany.
– Debata odbywająca się w trakcie rewolucji 1905 r. pokazała, że wysunięcie tego postulatu zostało negatywnie przyjęte przez opinię publiczną. W 1918 r. debaty nie było, ponieważ Józef Piłsudski wydał dekret, który wykluczył dyskusje. Oczywiście pojawiały się głosy narodowców, że kobiety mają się zająć pielęgnowaniem instynktu narodowego. Roman Dmowski do końca życia uważał, że zaangażowanie polityczne kobiet oddziela je od tego, co najważniejsze, czyli od życia rodzinnego. Jednak w 1918 r. to marginalne głosy.
odzyskaniem niepodległości obawiał się, że nie wykorzystają go rozsądnie, ponieważ umysłowość kobiety ma naturę konserwatywną.
– Podpisał dekret.
– Magdalena Gawin uważa, że miał. Piłsudski mógł tę kwestię odłożyć do czasu zwołania Sejmu Ustawodawczego. I prawdę mówiąc, emancypantki się tego spodziewały i nie miałyby mu tego za złe.
– Bo był socjalistą. Poza tym powszechnie oczekiwano, że granice Polski zostaną ustalone w plebiscytach. Więc przyznanie kobietom praw politycznych zwiększało liczbę głosów.
– Przyszły do jego prywatnego mieszkania delegatki Centralnego Komitetu Równouprawnienia Kobiet. Piłsudski dosyć życzliwie ustosunkował się do ich postulatów. Pozwolił sobie tylko na żart, żeby po wejściu do parlamentu nie wzięły przykładu z Finek i nie wprowadziły prohibicji. Co ostatecznie sta-