Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
UCZNIOWIE UCIEKAJĄ DO PRYWATNYCH SZKÓŁ
Od września wWarszawie w szkołach niepublicznych znowu przybyło uczniów, to już 30 tys. dzieci i nastolatków, 13,6 proc. wszystkich uczniów. W ciągu roku najbardziej, o ponad 2,6 tys. uczniów, powiększyły się niepubliczne podstawówki. Rośnie też rzesza licealistów, w niepublicznych szkołach ponadgimnazjalnych jest ponad 6,7 tys. nastolatków.
– Wnaszej dawnej szkole ciągle brakuje fizyka inauczyciela muzyki. Wobecnej prywatnej nie ma braków kadrowych. W starej nie ma miejsca na szafki, tu nie ma ztym problemu. W tamtej w starszych klasach nie można zostawiać książek wszafach wsalach lekcyjnych, bo uczniowie przechodzą zsali do sali. W prywatnej to nauczyciel przychodzi do klasy, nawet do starszych uczniów. Tylko na niektóre zajęcia dzieci idą do specjalnej pracowni. Wtornistrze jest więc mniej książek. Co jeszcze? Tu od czwartej klasy dzieci mają dwa języki obce. Jest więcej pracy zprojektami. Szkoła zajmuje się aktualnymi problemami świata, dzieci słyszą osmogu, starsze klasy przygotowały przed wyborami prezentacje na temat kandydatów na prezydenta Warszawy. Podstawa programowa jest tu tak samo zła, bo taka sama jak w każdej szkole podstawowej. Ale wtej niepublicznej nauczyciele realizują ją tak, że uczniom łatwiej przyswoić materiał. To dlatego, choć zzasady jestem przeciwniczką prywatnej oświaty, zabrałam dzieci zpublicznej podstawówki. Jestem zadowolona. Znajomi pytają mnie, czy wprywatnej szkole zwolniło się jakieś miejsce, jest kolejka chętnych – mówi jedna zmatek.
Powodów, dla których rodzice decydują się na prywatne i społeczne szkoły, jest więcej. Niektórzy zaczynają od prywatnych przedszkoli dla kilkulatków: bo brakuje miejsca wprzedszkolu publicznym albo dlatego, że wprywatnym nauczycielka mówi do dzieci po angielsku, przedszkolaki mają judo, zumbę itenis, agrupy są mniejsze. Potem część rodziców nie wyobraża sobie wejścia w system publiczny. Wiadomo: szkoły podstawowe, budowane na sześć lat nauki, są przepełnione, bo mają teraz siódme i ósme klasy. Lekcje odbywają się na zmiany, czasem nauka zaczyna się dopiero po obiedzie albo już o 7 rano, tłok w świetlicach, oferta zajęć pozalekcyjnych niezadowalająca. Klasy liczne, azdrugiej strony za małe, by dzielić je na grupy na lekcje angielskiego czy informatyki. Od niedawna – to skutek reformy minister Anny Zalewskiej – wpodstawówkach małe dzieci są razem zdorastającymi nastolatkami z ósmej klasy, a niektórzy też z ostatnimi gimnazjalistami. Problemy znane ioswojone przez nauczycieli gimnazjów, jak np. palenie papierosów, pedagodzy zpodstawówek dopiero rozgryzają. Do tego powszechne wakaty nauczycieli (w publicznych szkołach brakuje ich niemal 1,6 tys.).
We wrześniu 2015 r. w niepublicznych podstawówkach, gimnazjach i szkołach ponadgimnazjalnych wWarszawie było blisko 24,5 tys. uczniów. Rok później, gdy już wiadomo było, że szóstoklasiści nie pójdą do gimnazjów, bo te zostaną zlikwidowane, w niepublicznych szkołach było już 26 tys. uczniów. Wrzesień tego roku to już 30 tys. dzieci i nastolatków, 13,6 proc. wszystkich uczniów. Miasto wielkości Marek.
Wpublicznej oświacie taka grupa uczniów zmieści się w 30 szkołach rozmiaru nowej podstawówki na Skoroszach wUrsusie. Wniepublicznej uczniowie w tym roku są w 68 liceach, 11 technikach, 129 podstawówkach, 74 gimnazjach. Prywatnych i społecznych szkół przybywa z roku na rok: np. liczba podstawówek wciągu czterech lat wzrosła o34. Iwłaśnie tam jest najwięcej dzieci: ponad 20,7 tys. Wostatnich klasach gimnazjalnych jest blisko 2,5 tys. uczniów, w technikach i liceach ponad 6,7 tys. (o 1,2 tys. więcej niż przed rokiem).
– Wydaje mi się, że ten trend będzie bardzo trudny do odwrócenia – komentuje wzrost liczby szkół prywatnych Justyna Glusman, aktywistka, ekspertka Forum Od-Nowa, think tanku projektującego zmiany systemowe wsektorze publicznym. Uważa, że szkoły publiczne na zmianie stracą, bo odpływają znich dzieci rodziców zklasy średniej, osób nie tylko zamożniejszych, które np. finansowały Rady Rodziców, ale też aktywnych, świadomych wagi edukacji, takich, którzy próbują szkołę zmieniać.
Włodzimierz Paszyński, wiceprezydent Warszawy odpowiedzialny za edukację: – Warszawa ma dobrą edukację, nie tylko na tle Polski. W badaniach międzynarodowych w porównaniu z metropoliami nasze nastolatki wypadły najlepiej. Gdy spojrzymy na ranking liceów, to wpierwszej dwudziestce najlepszych w kraju połowa to licea stołeczne, a tylko jedno z nich jest niepubliczne. Prawdopodobnie rodzice, wybierając szkoły niepubliczne, szukają czegoś innego niż lepsze kształcenie. Ludzie chcą dla swoich dzieci bezpiecznego, stabilnego miejsca do nauki. Wszkołach po reformie rozpadły się zespoły nauczycieli, brakuje sensownych podstaw programowych i rodzice uznają, że tam, gdzie klasy są mniej liczne, a nauczyciele pracują w bardziej komfortowych warunkach, dzieciom będzie łatwiej.
Trudna sytuacja w oświacie spowodowana tzw. reformą edukacji minister Anny Zalewskiej utrzyma się pewnie jeszcze kilka lat. Tak naprawdę szkołę po tej ruinie, do której doprowadziła minister edukacji, trzeba będzie zbudować na nowo. Może wtedy trend się odwróci.