Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
ABSURDALNY SYSTEM WEJŚCIÓWEK DO METRA
Niemal dwukrotnie wzrosło zużycie kartoników z paskiem magnetycznym, które pozwalają za darmo wchodzić do metra. Koszty idą w setki tysięcy złotych, ale urzędnicy nie potrafią wytłumaczyć tego zjawiska ani uszczelnić wstępu na stacje. A to woda na młyn dla ruchów miejskich, które prowadzą swoją niedorzeczną krucjatę z żądaniem likwidacji bramek wmetrze wymienianych właśnie za ciężkie miliony.
Dyskusja na ten temat trwa od dawna – lepsze metro z bramkami
czy bez? Są miasta, gdzie ich nie ma (np. Berlin, Praga czy Budapeszt), ale więcej systemów (m.in. Paryż, Madryt, Nowy Jork) używa dodatkowych zapór. Powody są różne: walka z gapowiczami, liczenie podróżnych, względy bezpieczeństwa (możliwość zamknięcia stacji i peronów przed napierającym tłumem), utrudnianie wstępu wandalom bazgrzącym po ścianach czy zniechęcanie osób bezdomnych.
Metro Warszawskie też wybrało ten model, choć nie od początku. W2002 r., czyli siedem lat po uruchomieniu I linii, ratusz ogłosił „uszczelnienie” wejść, choć tak naprawdę nigdy nie były do końca szczelne. Nie tylko dlatego, że co sprawniejsi przeskakiwali nad drążkami wbramkach. Na perony można też zjeżdżać bez opłat windami. Do tego długo przyzwalano na notoryczne uchylanie wejść awaryjnych.
Poza tym są darmowe wejściówki wielokrotnego użytku do otwierania bramek. Wprowadzono je głównie zmyślą o emerytach, którzy nie muszą płacić za przejazdy. Z czasem zaczęli z nich też korzystać kupujący bilety przesiadkowe w automatach albo przez smartfony. Najpierw wejściówki wydawali kioskarze na antresolach stacji, ale pięć lat temu Zarząd Transportu Miejskiego zainstalował obok bramek podajniki nazwane dyspenserami. Iwtedy zaczęły się problemy. Z plastikowych rurek darmowe kartoniki wysypują się całymi garściami iwalają po podłodze. Pasażerowie biorą je na zapas albo dla wygody. Nie chce im się sięgać do torby i szukać karty miejskiej, którą powinni zbliżyć do czytnika w bramce.
To musiało się przełożyć na rosnące zużycie wejściówek w metrze, a każda kosztuje 8 gr. Niepokojące dane na ten temat ZTM przekazał wodpowiedzi na interpelację radnego Macieja Antosiuka (Projekt Ursynów). O ile w całym 2018 r. na wszystkich stacjach rozeszło się 8,5 mln kartoników za 680 tys. zł, to tylko w pierwszych czterech miesiącach tego roku już 5,2 mln za ponad 400 tys. zł. Przecież to wyrzucanie pieniędzy w błoto, a kolejne koszty miasto ponosi, sprzątając sterty wejściówek porzucane od razu po ich użyciu.
Wczoraj spytałem szefa ZTM Wiesława Witka, co zamierza zrobić z tym fantem, ale nie podał konkretnej recepty. Stwierdził, że urzędnicy dopiero szukają docelowego rozwiązania. Do emerytów można by wysłać darmowe karty miejskie, ale na przeszkodzie stoją przepisy oochronie danych osobowych (RODO). Na razie zdecydowano przenieść podajniki dalej od bramek, żeby po wejściówki nie sięgały tak chętnie osoby, które mają karty miejskie.
Popieram bramki przy wejściach do metra i ich wymianę na takie, które trudniej omijać. Trzeba tylko dodać do nich na wszystkich stacjach czytniki biletów kupionych w automacie albo przez smartfony. W tej sytuacji dalsze rozdawanie darmowych wejściówek uważam za absurd. Jeśli urzędnicy postanowili uszczelnić cały system, to powinno się zrezygnować i z kartoników, i z ich podajników. Niech metro wWarszawie działa jak wParyżu.