Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Wymyślił Franka Kimono
Wylansował „Zielone wzgórza nad Soliną”, słynny muzyczny zart „Mydełko Fa”, brawurowy hit „Bruce Lee Karate Mistrz”, tworzył muzykę dla filmów i dla dzieci. Kompozytor, autor przebojów Andrzej Korzyński skończył 80 lat.
– wiedziałem od zawsze. Ale czy ja mam – tego nie byłem pewien”. To rzadki komplement w ustach Andrzeja Żuławskiego. Ufał mi na sto procent. Wajda też zostawiał mi wolną rękę.
Wiele ich różniło?
Żuławski był szalonym człowiekiem, a Wajda bardzo poukładanym. Umiał świetnie dobierać ludzi, którzy oddawali mu się bez reszty. Miał charyzmę. Ale wielcy ludzie mają charyzmę. Żuławski z kolei o wszystko dbał sam, nikogo do niczego nie dopuszczał. I był wymagający: „Masz pisać muzykę, która jeszcze nie powstała” – powtarzał. Ja to wyniosłem ze studiów. Profesor też kładł mi do głowy: „Bądź oryginalny, prekursorski”.
W końcu pan wymyślił Franka Kimono. To był oryginał!
– Pracując nad muzyką do „Akademii Pana Kleksa”, poznałem Piotra Fronczewskiego. To był czas, kiedy do Polski z dużym opóźnieniem dotarła popularność Bruce’a Lee i wschodnich sztuk walk. Ludzie przestali okładać się sztachetami, chcieli zostać karatekami. Tak powstał „King Bruce Lee Karate Mistrz”. Wymyśliłem sobie ksywkę Andrzej Spol i pisałem pod pseudonimem żartobliwe teksty, bo trochę obawiałem się reakcji ludzi. A chodziło mi o szczególny rodzaj poczucia humoru. W Studiu Rytm nasłuchałem się młodzieżowego slangu, pracowałem z bigbitowcami, więc miałem dostęp do nowomowy nastolatków.
Ale mówią, że z „Mydełkiem Fa” to pan pojechał po bandzie.
– Napisałem tekst, a mój syn dopisał muzykę, zrobił aranżację. Marek Kondrat zgodził się to zaśpiewać, zaśmiewaliśmy się przy tym strasznie, do łez. Zresztą wszyscy w studiu konali ze śmiechu. A pomysł wziął się z telewizyjnej reklamy mydła Fa. Była bardzo pretensjonalna. Naga dziewczyna biorąca prysznic, a obok rycerz na białym koniu w oczekiwaniu, aż dama się wykąpie. Jak to zobaczyłem, odpadłem. Szał się wokół tego mydełka zrobił. Niby wszyscy się pośmiali, a tu nagle piosenka zaczęła żyć własnym życiem. Kaseta z piosenką królowała na bazarach, sprzedawali ją ze szczęk i łóżek. Wszędzie jej było pełno.
„Mydełko Fa” to był utwór dla śmiechu. Napisałem słowa, Marek Kondrat się zgodził zaśpiewać. Niby wszyscy się pośmiali, a tu nagle piosenka zaczęła żyć własnym życiem. Kaseta królowała na bazarach. Wszędzie jej było pełno.
Uważa pan, że my Polacy mamy biesiadny gust? Przaśny?
– Nie ma co dramatyzować. Niemcy mają taki sam – te ich tyrolskie umpa, umpa. Tylko u nas z disco polo zrobiono gorszy sort, a to rodzaj muzyki ludowej. Kiedyś były oberki, kujawiaki, hołubce. A teraz ludzie bawią się przy takiej muzyce.
A co pan – wykształcony muzyk – sobie myśli, gdy słucha „Przez twe oczy zielone”?
– Po pierwsze – nie słucham. Choć, oczywiście, jestem świadkiem tej muzyki. Mam zasadę żyj i daj żyć innym. Nadmiar disco polo wynika z promocji radiowej i telewizyjnej. Wszystko jest dla ludzi, tylko nie można z niczym przeginać. Poza tym – każda moda przemija. Ja też nie wiem, ile jeszcze pożyję. Trochę zaliczyłem. Mam satysfakcję, bo młodzież sięga po moje utwory – ostatnio Coma oraz PRO8L3M. A przecież oni żyją w zupełnie innym świecie niż ja. Jak się jednak okazuje – nie tak odległym.+
Rozmawiał Konrad Wojciechowski