Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Nie zlecają zatrzymań
Są sprawy, w których możemy się wstrzymać z realizacjami, by nie narażać szeregu funkcjonariuszy – opowiada jeden z prokuratorów. Jak ustaliła „Wyborcza”, prascy śledczy wstrzymali się z zatrzymaniami kilku osób w dużej sprawie gospodarczej.
Poczta pracuje na niższych obrotach, ludzie przestali wychodzić z domów. Ale formalnie pracy w prokuraturze wcale nie jest mniej. Do prokuratury na Pradze-Północ w minionym tygodniu wpłynęło ponad 150 spraw, w analogicznym okresie rok temu było ich 165. Do prokuratury w Otwocku w tym i poprzednim roku przez tydzień wpłynęło 60 spraw.
Koronawirus zmienia jednak realia pracy prokuratur. Jak się dowiedzieliśmy, prokuratorzy dwa razy zastanawiają się, gdy chcą zlecić tzw. realizacje, czyli zatrzymania osób podejrzewanych. – Są pewne wewnętrzne ustalenia, których nie ma na piśmie. Mamy zlecać zatrzymania tylko w najpilniejszych sprawach, gdy czas może działać na niekorzyść. To najbardziej newralgiczne śledztwa, gdzie zachodzi niebezpieczeństwo ukrycia się podejrzewanego czy wyjazdu za granicę. Takie, w których niezbędny będzie tymczasowy areszt i będziemy o taki wnioskować – opowiada mi nieoficjalnie jeden ze śledczych Prokuratury Regionalnej w Warszawie.
– W tych nowych dla nas okolicznościach staramy się odstępować od realizacji. Te, które były planowane na zeszły tydzień, zostały w większości odwołane – mówi „Wyborczej” prokurator Marcin Saduś, rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.
Jak ustaliliśmy, chodzi m.in. o jedną dużą sprawę gospodarczą, w której zatrzymanych miało być kilka osób. – Poczekają na lepsze czasy – uśmiecha się prokurator znający sprawę. – Mamy taką wiedzę, że przesunięcia tych zatrzymań i przeszukań o dwa-trzy tygodnie nie utrudnią nam pracy. A teraz narazilibyśmy kilkudziesięciu funkcjonariuszy, ludzi w komendach, ale też prokuraturze. Podejrzani są przecież wożeni radiowozami od gmachu do gmachu. Nie mamy gwarancji, że nie są zakażeni. Przecież ich nie badamy – opowiada doświadczony śledczy.
Inny prokurator: – Odwołałem czynności z udziałem lekarzy, którzy mieli być przesłuchiwani w sprawach dotyczących błędów medycznych. Nie chcemy tych ludzi odrywać od roboty. Oni są teraz potrzebni w szpitalach, na pierwszym froncie walki z koronawirusem. Kluczowe dowody w takich sprawach mamy już zabezpieczone, w aktach jest przecież dokumentacja medyczna.
Koronawirus zmienia też realia pracy prokuratur w podwarszawskich miejscowościach. – Dostaliśmy pismo z Komendy Stołecznej Policji, która poinformowała nas, że nie będzie wzywać świadków i podejrzanych w ramach pomocy prawnej z powodu epidemii koronawirusa. Rejonowe jednostki policji często pomagały nam i przesłuchiwały ludzi, którzy z domu na komendę mieli 500 metrów. A teraz takie osoby będą musiały jeździć pod Warszawę – opowiada mi jeden z prokuratorów.
Już przed tygodniem warszawskie prokuratury zamknęły biura podawcze i ograniczyły do minimum przyjęcia interesantów (skargi i wnioski można zgłaszać przez telefon). Do budynków prokuratur wpuszczani są tylko policjanci oraz osoby doprowadzone, wezwane lub zawiadomione i ewentualnie reprezentujący ich prawnicy.
l