Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Pierwsza komunia dopiero we wrześniu?
– Martwią się wszyscy: rodzice, właściciele knajp, organizatorzy przyjęć. Powinna w końcu zapaść jakaś decyzja – mówi matka chłopca, który za miesiąc ma przystąpić do pierwszej komunii.
Zwyczajowo pierwsze komunie odbywają się w maju. Przez epidemię koronawirusa ten termin stanął pod znakiem zapytania. Oficjalnej informacji o zmianie terminu pierwszych komunii w archidiecezji warszawskiej jeszcze nie ma. Nie wiadomo też, czy jeśli komunie nie zostaną odwołane i odbędą się w maju, to w jakiej formie.
Niektóre parafie zapowiadają, że być może podzielą dzieci na kilka mniejszych grup. Inne już dziś informują, że komunia odbędzie się w wyznaczonym dniu. W Wołominie (woj. mazowieckie) proboszcz parafii Matki Bożej Królowej Polski zapowiedział, że „w zależności od zarządzeń sanitarnych” rozważane są różne sposoby przeprowadzenia uroczystości, ale daty komunii nie zmieni.
– Nie rozmawialiśmy jeszcze z naszym księdzem, ale w grupie rodziców przewidujemy różne scenariusze – mówi nam Marta, matka chłopca, który za nieco ponad miesiąc ma przystąpić do pierwszej komunii.
Jakie to scenariusze? Jeśli stan epidemii nie zostanie odwołany, rodzice nie zgodzą się na komunie, nawet w małych, pięcioosobowych grupach. Jeśli zostanie odwołany, a dzieci wrócą do szkół – prawdopodobnie tylko część dzieci przystąpi do komunii w maju, bo są rodzice, którzy uważają, że to (w związku z walką z koronawirusem) za wcześnie. – Są także pomysły, by chętni przyjmowali pierwszą komunię jedynie w obecności rodziców i indywidualnie umawiali się na spotkania z księżmi. Ale takich głosów było jedynie kilka. Najwięcej osób jest za tym, by przenieść komunię na wrzesień. Tym bardziej że zapłaciliśmy zadatki na restauracje, umówiliśmy fryzjerów. Nie wiadomo, co robić – mówi Marta.
Jak dodaje, większość rodziców wstrzymuje się jeszcze z odwoływaniem przyjęć.
Romuald Kamiński, biskup warszawsko-praski, wydał w sprawie komunii oświadczenie. „Planowanie i organizowanie uroczystości Pierwszej Komunii Świętej dzieci klas trzecich będzie uzależnione od aktualnej sytuacji epidemicznej oraz wytycznych władz państwowych i kościelnych” – czytamy.
Pierwsza komunia dziecka to dla katolików, poza duchowym przeżyciem, często także duże wyzwanie budżetowe. Według ubiegłorocznego raportu serwisu Briefly Polacy w ubiegłym roku wydali na organizację komunii ponad 4 mld zł.
Na uroczystości zarabiają restauracje, Kościół, fryzjerzy, sprzedawcy sprzętu elektronicznego i sportowego. Dla wielu restauratorów i cukierników to główne źródło dochodów w tym czasie.
– Jeśli komunie odbędą się w maju, ale zapadnie decyzja, że uroczystość będzie mogła odbyć się jedynie w gronie maksymalnie pięciu osób, to nasze rezerwacje zostaną odwołane. I stracimy kolejne źródło dochodów. Może lepiej byłoby przenieść termin na wrzesień? – zastanawia się jeden z warszawskich kucharzy.
W Warszawie średni budżet spotkania komunijnego to ok. 3,9 tys. zł, w miejscowościach podwarszawskich – 3,4 tys. zł. W Warszawie najczęściej przyjęcia organizuje się w Śródmieściu i na Mokotowie. W ubiegłym roku szacowano, że przy statystycznym polskim komunijnym stole zasiadają 24 osoby. Mieszkańcy Mazowsza wydadzą na komunię najwięcej – średnio za osobę płaci się tu 151 zł, w samej Warszawie – 160 zł.
l
Przed wybuchem epidemii prowadzili kursy grafiki i animacji 3D. Teraz ze swoimi drukarkami ruszyli na wojnę z koronawirusem.
Marta i Jan Barciccy mieszkają w podwarszawskiej wsi Izabela w gminie Wiązowna. Są właścicielami firmy szkoleniowej Neutron Cube. W organizowanych przez nią kursach grafiki i animacji 3D do niedawna uczestniczyła ponad setka dzieci. Tworzone w komputerach modele uczniowie drukowali na drukarkach trójwymiarowych. Teraz liczba kursantów stopniała do ok. 20 osób korzystających ze szkoleń jedynie on-line.
– Gdyby mi ktoś jeszcze kilka tygodni temu powiedział, że będę w domu produkowała przyłbice ochronne dla lekarzy, to uznałabym to za żart – mówi Marta Barcicka. Produkcja ruszyła w ten poniedziałek: – Zadzwoniła do nas szwagierka z pytaniem, czy moglibyśmy użyć naszych drukarek 3D, żeby pomóc szpitalowi w jej rodzinnych Starachowicach, bo nie ma żadnych masek ochronnych.
Właściciele Neutron Cube nawiązali kontakt z działającą w Warszawie grupą „Przyłbice dla Medyków”, zrzeszającą obecnie około 50 posiadaczy drukarek trójwymiarowych. Wybrali jeden z zaproponowanych przez nią wzorów plastikowych osłon na twarz. Uruchomili swoich dziesięć drukarek, które od tamtej pory pracują non stop. Są w stanie drukować po 50-60 przyłbic dziennie. Nie nadają się np. dla chirurgów podczas operacji, ale mogą służyć do ochrony personelu medycznego przy pierwszych kontaktach z pacjentami.
– Robimy to całkowicie za darmo. Mamy dzisiaj wszyscy jednego wroga, jak na wojnie, i walka z nim jest najważniejsza – podkreśla Marta Barcicka.
Do wydrukowania takiej maski potrzeba trzech komponentów: * filamentu – tworzywa, z którego wykonywane są dwie ramki przyłbicy (górna do zakładania na głowę i dolna usztywniająca), gumki do opinania głowy oraz folii PET, z której powstaje przezroczysta osłona na twarz.
– Filament został nam jeszcze z zapasów z „poprzedniego świata”, których używaliśmy na zajęciach z dziećmi. Niestety, już się kończy. Dzwonił kolega, że może załatwić 5 kg. Ludzie z naszej wsi kupują dla nas gumki i przerzucają przez płot. Liczy się każdy centymetr, do jednej przyłbicy potrzeba 33 cm. Brakuje nam za to folii PET. Sami zamówiliśmy wszystkie półprodukty, ale na dostawę czeka się aż 11 dni. W obecnej sytuacji to bardzo długo. Zaapelowaliśmy o pomoc na naszym facebookowym profilu – mówi pani Marta.
Nie mając folii PET, państwo Barciccy drukują w tej chwili same ramki. Razem z gumkami dostarczą je w piątek koledze w Wawrze, który też drukuje ramki. Następnie elementy te zostaną przewiezione do centrum dystrybucji grupy „Przyłbice dla Medyków”, tam uzupełnione o przezroczystą osłonę z folii i rozprowadzone po szpitalach. Trafią m.in. do Szpitala Bielańskiego.
l