Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Kocioł w tramwajach
Wczoraj rano w wielu miejscach stanęły tramwaje, bo motorniczowie wypraszali ludzi z wagonów, a niektórzy nie chcieli się podporządkować.
Tramwaje stanęły w 12 miejscach, a autobusy w dwóch – to oficjalne liczby, które podał ratusz, ale sami tramwajarze liczbę incydentów koronawirusowych szacują na ponad 30. Przyczyną były nowe wymogi Ministerstwa Zdrowia i premiera Mateusza Morawieckiego – nakazali, by w pojazdach transportu publicznego znajdowało się najwyżej tyle osób, ile wynosi liczba miejsc siedzących podzielona przez dwa. W praktyce oznacza to, że ponad 30-metrowym tramwajem typu Swing może się zabrać najwyżej 20 osób, autobusem przegubowym 20-25, a metrem – 120.
Wyznaczone przez rząd limity miejsc powodują jednak spiętrzenie ruchu na przystankach w porannym szczycie. Największe problemy wystąpiły w prawobrzeżnej części Warszawy, m.in. na ul. Kijowskiej, Targowej, Odrowąża czy rondzie Starzyńskiego. Jak to wyglądało np. na przystanku Park Praski w al. „Solidarności”, zrelacjonowała nam rzeczniczka ratusza Karolina Gałecka: – Jeden z pasażerów nie chciał opuścić tramwaju na wezwanie motorniczego, który zorientował się, że w środku jest za dużo osób. Wysiadł dopiero po 20 minutach i tyle trwała przerwa w ruchu. W pozostałych 11 miejscach generalnie pasażerowie słuchali wezwań prowadzących pojazdy – usłyszeliśmy.
Z naszych informacji wynika jednak, że nie wszędzie było tak różowo: motorniczowie musieli się mocno natrudzić, żeby przekonać ludzi do wyjścia na przystanek. Dochodziło do scysji, bo niektórzy pytali: „A dlaczego akurat ja?”.
Pracownicy komunikacji miejskiej obawiają się, że to oni mają ponosić konsekwencje, jeśli liczba pasażerów w tramwaju czy autobusie przekroczy 20-25 osób. Mandaty dla nich zapowiedział minister Mariusz Kamiński. Z kolei ratusz obawia się, że ta groźba odstraszy od pracy kolejnych prowadzących pojazdy. Absencja z powodu zwolnień lekarskich i opieki nad dziećmi, które nie mogą chodzić do szkół, rosła już od kilku dni. W czwartek do pracy nie przyszło 32 motorniczych.
I dlatego prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski śladem innych miast zdecydował się wprowadzić weekendowy rozkład jazdy z zasileniem wybranych linii w godzinach szczytu. Te regulacje obowiązywały jednak tylko przez dwa dni (2324 marca). Na skutek wprowadzonych przez rząd limitów pasażerów ZTM wrócił od środy do rozkładów dnia powszedniego. Ponieważ jednak brakuje pełnej obsady kadrowej, na ulicach kursuje ok. 100 autobusów i ok. 50 tramwajów mniej niż zwykle.
Prezes Tramwajów Warszawskich Wojciech Bartelski powiedział „Stołecznej”, że spółka wysłała do wszystkich motorniczych SMS-y: jeśli stwierdzą, że pasażerów jest za dużo, mają przerwać jazdę i wezwać nadzór ruchu. Ratusz uruchamia też pomoc prawną dla prowadzących tramwaje.
– Jeśli komendant główny policji straszy motorniczych mandatami, to wygląda na sabotaż – uważa prezes Bartelski. – Nie wyobrażam sobie, że służby porządkowe, zamiast pomagać, zaczną prześladować motorniczych - dodaje.
l Współpraca pawrut
Prezes Tramwajów Warszawskich Wojciech Bartelski powiedział „Stołecznej”, że spółka wysłała do wszystkich motorniczych SMS-y: jeśli stwierdzą, że pasażerów jest za dużo, mają przerwać jazdę i wezwać nadzór ruchu. Ratusz uruchamia też pomoc prawną dla prowadzących tramwaje