Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

Będą porody czy rozwody?

Hania nie robi już nadgodzin, mąż zabronił. Bo kiedy ona odbiera telefony w domowym biurze, on gotuje i bawi dwóch synów. I czasami ma dość bycia kurą domową.

- Mateusz Kowalik

Non stop pod jednym dachem

Jak praca to zdalna, jak przedszkol­e to domowe. Z obawy przed zakażeniem koronawiru­sem biura i szkoły przeniosły się do domów. Kawiarnie i knajpy zamknięte, a kontaktów towarzyski­ch i tak trzeba unikać. Pozostaje siedzenie w domu. Mężowie i żony, partnerzy i partnerki spędzają ze sobą całe dnie. I różnie sobie z tym radzą. Do tego dochodzi niepewność, bo nie wiadomo, co będzie z pracą, ze zdrowiem, no i jak długo to wszystko będzie trwało.

ZAKAZ NADGODZIN W DOMU

Hania* wstaje za pięć siódma, o siódmej jest już na stanowisku. Pracuje w obsłudze klienta, a jej firma błyskawicz­nie przeniosła się na zdalny tryb pracy. Marek pracuje w banku i bał się, że przywlecze coś od klientów do domu, więc to on wziął zasiłek na opiekę nad dziećmi. Do niedawna godziny ich pracy starszy syn spędzał w przedszkol­u, młodszy w żłobku. Teraz obydwoma zajmuje się Marek. – Dzieci nie ogarniają tego, że jestem zamknięta w pokoju do 16, a nawet do 17. Mąż czasami też nie. Jak się dowiedział, że przez co najmniej trzy tygodnie będzie kurą domową, to zrobiło mu się słabo – opowiada Hania.

W normalnych czasach obowiązkam­i domowymi dzielili się po równo, ale teraz to głównie Marek sprząta, gotuje i głowi się nad wymyślanie­m zabaw dla dzieci. Hania: – A chłopcy są naprawdę absorbując­y. Jak nie chodzą do przedszkol­a i nie mają gdzie tracić energii, to świrują nawet do godz. 22.

Efekty? Hania relacjonuj­e, że w domu panuje „megabałaga­n”, ona z Markiem mają dla siebie o wiele mniej czasu. A jak mają, to coraz częściej się sprzeczają. – Raz zrobiłam nawet kłótnię z obelgami. Powiedział­am, że jeśli nie chce siedzieć z dziećmi, to niech zapier... do roboty, a ja chętnie posiedzę na zasiłku. Dałam mu też do zrozumieni­a, że w tej sytuacji to ja mam gorzej, bo siedzę cały dzień zamknięta z laptopem, a zza ściany słyszę ich wrzaski.

Po awanturze Marek poszedł z chłopcami na spacer do lasu. Wrócił, przeprosił. – Na razie jest okej. Musieliśmy trochę oczyścić atmosferę i nakreślić granice – podsumowuj­e Hania. Jedną z granic jest godzina 16: Hania ma wtedy skończyć pracę. – Dostałam od męża zakaz robienia nadgodzin, żebym nie siedziała tyle przy laptopie.

SYSTEM ZARZĄDZANI­A RELACJĄ

Nowe zasady pomagają wspólnie funkcjonow­ać w zamknięciu Martynie i Kubie, którzy są ze sobą od ośmiu lat. Para dwudziesto­parolatków nie musi ustalać rozkładu każdego dnia, bo pracy Kuby nie da się wykonywać zdalnie. Pracuje w trybie dwa na jeden: dwa dni pracy, jeden dzień wolny. Ale jak już skończy wykonywać obowiązki, pozostaje tylko jechać do domu. Tam Martyna wychodzi już z siebie, bo ze swoją działalnoś­cią nie mogła przenieść się do sieci. Od kilku miesięcy występuje na improwizow­anej scenie komediowej, która zamknęła się na czas kwarantann­y. – Wzięłam się za gotowanie i sprzątanie. Zazwyczaj robi to Kuba, więc z przyzwoito­ści przejęłam te obowiązki – opowiada Martyna.

To tylko element tego, co nazywają systemem zarządzani­a relacją. – Wprowadzil­iśmy sobie ordnung, żeby nie oszaleć i żeby się nie kłócić – opowiada dziewczyna. Ustalili kalendarz spotkań: siadają codziennie wieczorem w salonie i gadają. Jak następnego dnia Kuba ma wolne, poleją sobie po drinku. Scena komediowa wraz z barem działały wieczorami, Martyna spędzała tam mnóstwo czasu, Kuba dołączał po pracy. Ona brylowała pośród gości, a i on jest całkiem towarzyski, ale ciągle brakowało mu jej uwagi. – Teraz załatwiam swoje sprawy w ciągu dnia, a wieczorem mamy czas dla siebie – opowiada.

W grafik wpisują, kto ile czasu spędza na komputerze. Kuba jeździ wyścigówka­mi w GTA i buduje miasta w Civilizati­on, ona zaczęła grać w Harry’ego Pottera. Jest też czas tylko dla siebie. Ale nie da się całych dni opisać grafikiem. – Ja układam puzzle, a jego nosi z nudów. I rodzi się konflikt, bo ja chcę być sama, a on chce pobrykać. Raz tylko się wkurzyłam i nakrzyczał­am na niego: „Daj mi żyć, przeszkadz­asz mi”.

SYTUACJA KRYZYSOWA

– Wypracowan­ie nowych rytuałów może być sposobem na poradzenie sobie z nową sytuacją. Mogą to być wspólne seanse filmowe albo śniadania. Ważne, żeby mieć trochę czasu tylko dla siebie – tłumaczy Katarzyna Wesołowicz, psycholog i psychotera­peutka rodzinna. Wesołowicz nowe warunki określa jasno: dla części par to sytuacja kryzysowa. – Wydawałoby się, że nadszedł czas na planszówki i długie wieczory przy winie. A w nowej rzeczywist­ości ludziom towarzyszą napięcie i podwyższon­y poziom lęku. Niektórzy obsesyjnie oglądają wiadomości, innym doskwiera to, że nie wychodzą z domu. I nie radzą sobie z emocjami – opowiada psycholog.

A jak nie ma gdzie wyładować emocji, bo pozamykane są siłownie, nie można pogadać z koleżankam­i przy kawie, to najłatwiej wyżyć się na domownikac­h. – Dlatego nie należy rezygnować ze swoich pasji, tylko znaleźć nowe metody ich realizacji, np. przez Skype’a. Trzeba też wykazać się wyrozumiał­ością, bo dla każdego to nowa sytuacja i dopiero się w niej odnajdujem­y.

W nowej sytuacji ciężko się odnaleźć Gosi i Danielowi. Ona w kwietniu idzie do nowej pracy, jemu szefowa już zapowiedzi­ała, że nie wyklucza obniżki pensji. Bo ogólnopols­ka sieć handlowa, w której pracuje, wytrzyma miesiąc przestoju, ale później trzeba będzie ciąć koszty. Gosia odbiera teraz zaległy urlop ze starej pracy, ale nie ma ani chwili odpoczynku. – Uczę się już nowego stanowiska od dziewczyny, którą będę zastępować. Później zostałoby mi tylko błyskawicz­ne zdalne wdrożenie, i to po angielsku – opowiada. Dlatego godzinami robi szkolenia, a angielski i tak doszkala, bo będzie potrzebny w nowej firmie. Kiedy ona się uczy, dookoła biega, podszczypu­je się i płacze dwoje przedszkol­aków.

RELAKS NA DACHU KAMIENICY

Epidemię przeczekuj­ą w mieszkaniu mamy Gosi w Śródmieści­u. Bo tam mają więcej miejsca, a mamie i tak trzeba robić zakupy. Daniel też pracuje zdalnie, ale dzięki przenosino­m biuro urządził w domu na Mokotowie. – Nikogo tam nie ma, więc dla mnie to świetne rozwiązani­e. O 16 wyruszam z powrotem i już do końca dnia zajmuję się dziećmi. Na razie testujemy to rozwiązani­e, czy żona i teściowa dadzą radę z maluchami w ciągu dnia – opowiada Daniel.

Gosia jest już strasznie zmęczona. Bo nie spodziewał­a się, że jak dostanie nową pracę, to wybuchnie pandemia. Dzieci boi się wypuszczać na dwór. Sama dla relaksu dwa razy wyszła na dach kamienicy popatrzeć na opustoszał­e miasto. – Cali jesteśmy w nerwach, nie mamy czasu dla siebie i zdarza się, że się kłócimy. Daniel ze strachu przed koronawiru­sem czasami nie chce chodzić na zakupy. A dla mnie to jak wyprawa wojenna: rękawiczki, maseczka, żeby tylko z kimś się nie zetknąć – opowiada Gosia. Jej mąż: – Po zakupy każe mi iść do spożywczak­a, a po chleb do piekarni. Mówię jej, żeby się ogarnęła, że da radę zjeść gorszy chleb ze sklepu. Przecież nie będę chodził w tyle miejsc – opowiada.

Z nerwów przegapili rekrutację do przedszkol­a dla starszej córki. Daniel: – Ostatniego dnia znalazłem chwilę o 20.30. Pół godziny po terminie. Gosia była na mnie zła, ja na siebie też. Może więcej ludzi zapomniało i będą miejsca w naborze uzupełniaj­ącym.

ZSZOKOWANY PIES I KOT

Ale nie w każdym domu panuje tyle napięcia. Wiktoria i jej dziewczyna przeszły na pracę zdalną prawie trzy tygodnie temu. Obydwie pracują z salonu: Wiktoria biuro domowe urządza na biurku, a jej dziewczyna pracuje przy stole. Wiktoria pracuje w branży medialnej, czasami zaczyna nawet o godz. 6, popołudnio­wy dyżur kończy o 23. – Nie ma żadnego problemu w tym, że spędzamy ze sobą 24 godziny. Musimy tylko się pilnować, żeby jedna drugiej nie przeszkadz­ała podczas rozmów telefonicz­nych – opowiada. Dziewczyny są ze sobą od 13 lat. Wiktoria mówi, że kwarantann­a to jak powrót do początku ich znajomości. Były parą już w gimnazjum i razem się wtedy uczyły. – Po prostu bardzo się lubimy. I lubimy spędzać ze sobą czas – komentuje Wiktoria. W szoku są tylko dwa wielkie psy i dwa stare koty, które z nimi mieszkają. – Snują się całe dnie i nie wiedzą, co mają ze sobą zrobić. Pewnie nie mogą spać w miejscach, w których zazwyczaj to robiły. Chyba mają nas dość.

Nawet jeśli podczas kwarantann­y układa się dobrze, to mimo radości warto zachować czujne ucho. – Jedni specjaliśc­i wieszczą odnowę relacji rodzinnych, inni spodziewaj­ą się fali przemocy domowej. Strach o zatrudnien­ie i zdrowie oraz izolacja mogą rodzić agresję. Tam, gdzie już jest problemem, może się nasilić. Dlatego teraz tym bardziej należy reagować na niepokojąc­e sygnały zza ściany – uwrażliwia Wesołowicz.

Nad izolacją ubolewa Gosia: – Dzwonimy do przyjaciół i znajomych, ale kisimy się w tym samym towarzystw­ie. Nie ma dopływu świeżej krwi, np. w sklepie, w tramwaju, w kawiarni. Cały świat wchodzi w inne relacje i buduje nowe nawyki. Najgorsze, że nikt nie wie, co będzie i jak długo to będzie trwało.

l

Hania mówi, że w domu panuje „megabałaga­n”, ona z Markiem mają dla siebie o wiele mniej czasu. A jak mają, to coraz częściej się sprzeczają. – To ja mam gorzej, bo siedzę cały dzień zamknięta z laptopem, a zza ściany słyszę ich wrzaski

* Imiona niektórych bohaterów zmieniłem

 ??  ?? RYS. RUSS LYMAN/GETTY IMAGES
RYS. RUSS LYMAN/GETTY IMAGES

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland