Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
To tylko polityka
Na pl. Wilsona Duda wisi nad Kosiniakiem. Obaj patrzą na Hołownię. W Wawrze Trzaskowski uśmiecha się Dudy, ale ten go nie widzi, bo ktoś zamazał mu oczy.
– Jak tylko zawiesili Dudę, jaskółki się przestraszyły i odleciały. A wcześniej miały tam gniazdo – oburza się mieszkanka narożnego bloku na pl. Wilsona. Stoimy na balkonie na czwartym piętrze. Szczebelki zasłania biało-żółty baner: „Szymon ma mój głos”. Ale na wprost widać innych kandydatów. – Kosiniak mi nie przeszkadza, ale na Dudę nie lubię patrzeć – dodaje kobieta. Jej mąż stoi obok w białej maseczce z żółtym napisem „Hołownia”. – Chodzę w niej po mieście, ale zdejmuję w pracy. Polityka skłóca ludzi, więc kościół, praca i najbliższa okolica powinny być od niej wolne – mówi.
A jest odwrotnie. Wokół pl. Wilsona na balkonach wisi kilkanaście wyborczych plakatów. – Jak zobaczyłam, że u nas już trzy Trzaskowskie wiszą, to mnie szlag trafił – opowiada ze swadą starsza mieszkanka bloku wzdłuż ul. Słowackiego. – A wie pan czemu? Bo tu jest przedwojenna spółdzielnia z tradycjami, AK-owska. A teraz już nie ma AK-owców, nie ma tradycji, starzy wymierają, a przychodzą tylko młodzi, wykształceni, z wielkich miast i trzymają się tej Warszawy, bo tu jest dla nich szansa i pieniądze.
Zaprasza do domu. – Proszę do pokoju, tylko niech pan butów nie zdejmuje! Co to jest ta „Stołeczna”? – pyta. – Warszawskie wydanie „Gazety Wyborczej” – wyjaśniam. – Uuuu, to chyba nie będziemy rozmawiać – ale w końcu się godzi: – Niech pan siada, nie będziemy na stojąco gadać. Pytam o plakat z Andrzejem Dudą, który wisi na jej balkonie. – Wykonałam dwa telefony, pojechałam do sztabu po banery i z sąsiadką powiesiłyśmy, a dziś jeszcze sąsiad nade mną to zrobi – mówi. – Rozmawia pani z sąsiadami, którzy popierają Trzaskowskiego?. – A o czym? Może o polityce? Nie musimy się przekonywać, bo ja i tak zdania nie zmienię. Mówimy sobie „dzień dobry”, spotykamy się na święcie naszej spółdzielni i tyle.
SĄSIEDZI ŚWIĘTUJĄ
– Znamy tę panią tu wszyscy, namówiła już dwie osoby stąd, żeby wywiesiły plakat z Dudą – mówi Piotr Wertenstein-Żuławski, przewodniczący rady dzielnicy Żoliborz, mieszkaniec tego samego podwórka. Jest członkiem warszawskiej Platformy Obywatelskiej. Na swoim balkonie powiesił plakat z Rafałem Trzaskowskim. – A jeszcze nie powiedzieliśmy ostatniego słowa przed drugą turą. Niektórzy sami się do mnie zgłaszają po banery, bo wiedzą, że to ważniejsze wybory niż wszystkie poprzednie – mówi.
– To jest skuteczne? – pytam. – Aktywiści z „Miasto Jest Nasze” uważają, że nie, ale w Anglii i Niemczech od lat na każdym domu ludzie wywieszają plakaty swoich kandydatów. Myślę, że na demokracji lepiej się znają Anglicy czy Niemcy niż MJN – mówi Żuławski. Opowiada, jak 10 lat temu sąsiedzi wyszli na dziedziniec podwórka świętować zwycięstwo w wyborach Bronisława Komorowskiego. – Zrobiliśmy imprezę na 35 osób. Strzelały korki od szampana i była wielka ulga, że to nie Jarosław Kaczyński. Sąsiadka od plakatów z Dudą wtedy nie przyszła. A teraz pod domem prezesa jest więcej policji niż za czasów komuny pod swoją willą miał Jaruzelski.
Raz jeszcze małżeństwo z czwartego: – Spacerujemy czasem obok domu Kaczyńskiego, ale tam zawsze jest pusto, a policji pełno. Mam nadzieję, że coś się teraz zmieni, bo inaczej domkną system autorytarny. Tak pazernej władzy dawno nie było. To bardzo ważne wybory. Może dlatego nigdy wcześniej nie wisiało tu tyle plakatów?
– Kaczyńskim zrobiono krzywdę w dzieciństwie, gdy wystąpili w filmie. Za wcześnie stali się gwiazdami i woda sodowa uderzyła im do głowy – ocenia pan Wojciech, mieszkaniec Żoliborza od 64 lat. On, podobnie jak sąsiedzi z czwartego piętra, wywiesił plakat z Hołownią. – W latach 80. byli u mnie na balkonie ludzie z BBC. Kręcili materiał z wizyty papieża po śmierci ks. Popiełuszki, bo stąd mam świetny widok na kościół Stanisława Kostki – wspomina. – A teraz patrzy pan na Trzaskowskiego z balkonu – zwracam uwagę na plakat wiszący po drugiej stronie. – Lubię go i cenię jako kandydata, ale niekoniecznie jestem za Platformą. A Szymon to jedyny człowiek, który jest nieuwikłany w żadną partię. I podoba mi się, że zdroworozsądkowo podchodzi do Kościoła.
– Jak zobaczyłem, że naprzeciwko wisi Hołownia, a dookoła same plakaty z Dudą i Trzaskowskim, to z przekory zgłosiłem się do sztabu Kosiniaka-Kamysza – uśmiecha się Rafał Marszałek, mieszkaniec kamienicy przy pl. Wilsona, którego balkon oklejony jest plakatem lidera ludowców. – Będę na niego głosował. Mógłby założyć jakąś centrową partię. Nie jestem wyborcą PSL, głosuję na człowieka – wyjaśnia.
Pytam o relacje z sąsiadami. – Ten nade mną wywiesił baner Andrzeja Dudy.
Czasem wymieniamy się kąśliwymi uwagami o polityce, ale nic poza tym. Jeśli ludzie eksponują swoje sympatie polityczne, zadają sobie trud, żeby zdobyć telefon do sztabu, przywieźć go i zawiesić, to należy to uszanować. Ale nie dziwię się pańskiej wizycie, bo jak zobaczyłem nasz dom z zewnątrz, to można odnieść wrażenie, że jesteśmy mocno rozpolitykowani – mówi Marszałek.
Prezydentowi na banerze już zamazali oczy. Koleżanka próbowała zmyć, to tylko rozmazała farbę po całej twarzy
ZAMAZALI OCZY DUDZIE
W Wawrze, wzdłuż Traktu Lubelskiego, najwięcej twarzy Rafała Trzaskowskiego. – Tu większość jest za Platformą – mówi mi kobieta, która powiesiła plakat z Andrzejem Dudą. – Przyszedł radny z PiS, zbierał podpisy poparcia dla pana prezydenta i przyniósł nam baner, ale już zamazali mu oczy – opowiada. – Koleżanka chciała zmyć, to tylko rozmazała farbę po całej twarzy.
– Za wywieszenie plakatu dostaje się pieniądze? – pytam. – No chyba pan żartuje! W jakim świecie pan żyje? Na 200 proc. mogę powiedzieć, że nawet grosza nam za to nie zapłacili. Na pewno byśmy sobie na to nie pozwolili – oburza się.
Gdyby nie zamazane oczy, Duda patrzyłby tu na Trzaskowskiego. Oba plakaty wiszą dokładnie naprzeciw siebie. – Nie ma co nikogo namawiać. Jak ktoś jest kościółkowy i nie potrafi odróżnić wiary od państwa, to wiadomo, że na PiS głosuje – mówi Andrzej Ostromecki, który na swoim płocie powiesił baner Trzaskowskiego. Dołożył jeszcze kawałek tektury z wypisanym drukowanymi literami hasłem: „MAMY NADZIEJĘ”.
– W kraju dzieje się bardzo źle. Najbardziej przeszkadza mi chamstwo pana Kaczyńskiego. Ten człowiek doprowadza mnie do pasji. Dlatego napisałem o nadziei. Te wybory muszą coś zmienić – opowiada. I dodaje: – Moja żona mieszka tu od urodzenia. Zna się z sąsiadami od małego, ale poglądami się różnią. Żona jest jeszcze bardziej zapalona politycznie niż ja. Czasem zachowuje się wręcz jak działaczka, ale przekonywać sąsiadów nie będzie.
Po drugiej stronie ulicy słyszę: – Każdy swój rozum ma. Oni są za PO, a my za PiS-em. Nie będziemy się z tego powodu bić. Do stołu razem nie siadamy, ale „dzień dobry” sobie mówimy. To tylko polityka.
l