Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Odróżnisz kranówkę od wody butelkowanej?
Czy da się odróżnić kranówkę od wody kupowanej w sklepie? Czy ta za 1,45 zł jest smaczniejsza od tej za 6,75 zł? Mieszkańcom dałem spróbować każdej. Jak wypadł ślepy test wody?
Testujemy wodę
Wojna domowa trwa. Bez przemocy, za to na argumenty. Poszło o wodę. Kranówka kontra woda butelkowana. Ona woli z kranu. Słyszę: że jest smaczna, że szkoda pieniędzy na butelkowaną i siły na dźwiganie zgrzewek, że jak tak można pić z plastiku. A kranówka jest zawsze świeża. I że to ekologiczne. Ja niby przytakuję, ale swoje wiem. Bo bywa, że zamiast chłodnej, orzeźwiającej wody z kranu leci ciepła i mętna. No i minerałów ma mniej. Ona, że to bzdura. I podtyka szklankę świeżo nalanej wody z kranu. I jeszcze wrzuca do niej listki mięty z kawałkiem cytryny. Tym mnie kupiła. Ale sceptycyzm pozostał.
Ona w koalicji z infrastrukturą miejską – na przystanku, na ekranach w autobusie, na billboardzie – przekonuje mnie: „Pijmy kranówkę”. Nawet słup ogłoszeniowy postawili w centrum, taki przezroczysty, żeby było widać czerwone pokrętła i niebieską rurę napełnioną wodą. Ten fragment wodociągu ma mnie przekonać, że warszawska kranówka jest smaczna i zdrowa.
A co na to warszawiacy? Czy odróżniają smak kranówki od smaku wody butelkowanej?
Sprawdzamy na bulwarach nad Wisłą. Na stoliku mam trzy identyczne butelki. W każdej inna woda. Ale tego nie widać. Dwie wody kupiłem w sklepie. Obie są mineralne, niegazowane i według etykiet zawierają wapń, magnez, potas, sód, chlorki i wodorowęglany. Półtoralitrowa butelka polskiej wody kosztuje 1,45 zł. Za drugą, litrową, ale droższą, bo francuską, zapłaciłem 6,75 zł. Trzecią butelkę napełniłem wodą z kranu. To ta pobierana na głębokości ok. 7 m spod dna Wisły, skąd trafia do stacji uzdatniania wody. Stamtąd rurami płynie do naszych domów. Butelki zamiast etykietami oznaczam kolorami. Testujemy!
5 LITRÓW DZIENNIE
– Dobrze trafiłeś, bo codziennie piję ok. pięciu litrów wody – uśmiecha się Iza z Dolnego Mokotowa. – Mówią, że dzienne zapotrzebowanie organizmu na wodę to minimum dwa litry, ale żeby się odpowiednio detoksykować, powinno się pić pół litra wody na 10 kg wagi – przekonuje. Patrzę z niedowierzaniem, bo widzę szczupłą dziewczynę.
– Ale piję więcej, żeby się oczyszczać, więc proszę, nie licz! Aż tyle nie ważę – śmieje się Iza. Rozlewam wodę do trzech kubeczków. Która jest która?
– Bez smaku, pewnie kranówka – rzuca Olga, kuzynka Izy. – Nie, nasza z kranu jest twarda i daje metaliczny posmak, ale może to kwestia rur. A ta woda jest mięciutka i nawet lekko słodka. Stawiam, że to jest ta najdroższa – prorokuje Iza. Obie nie mają racji – próbowały wody za 1,45 zł.
Teraz piją kranówkę, ale o tym nie wiedzą. – Niegazowana z butelki jak nic. Smakuje jak woda z marketu – orzeka Olga.
Znowu pudło.
Pokazuję karteczkę, gdzie każdy kolor jest opisany. Obie wybuchają śmiechem. – Serio? A ja myślałam, że jestem specjalistką od wody – mówi Iza z żalem w głosie.
– Ale skoro już częstujecie, to chętnie jeszcze wypiję najdroższą – prosi Olga.
– Przecież ci nie smakowała.
– Ale nigdy tyle bym nie zapłaciła za litr wody!
Na cenę nie zwraca uwagi Piotrek Jarzęcki. – Liczy się to, co piję, a nie za ile. Lubię wody wysokomineralizowane. Ważne jest dla mnie, żeby były bogate w wapń i magnez. To istotne, bo nie przepadam za nabiałem, więc muszę to sobie odpowiednio zbilansować – wyjaśnia. Kranówki nie pije, ale nalewa ją do czajnika, żeby naparzyć sobie herbaty. Wynik testu zaskakuje nie tylko mnie. – Ta najlepiej smakuje i wydaje mi się, że jest bogata w minerały. Obstawiam, że to tania woda mineralna – typuje. Pudło! Próbował kranówki. Tę za 1,45 zł określił jako surową. Dobrze trafił, tylko wskazując wodę z Francji. – Jest bardzo czysta, bez udziwnień smakowych, trochę jakby była dobrze wydestylowana i z dodatkiem minerałów.
KRANÓWKA BARDZIEJ NASYCONA
To jaka powinna być dobra woda? – Taka, która gasi pragnienie – odpowiada bez wahania Teresa Masiuliene. – Pochodzę z Litwy, mieszkam na Śląsku, a niebawem przeprowadzę się do Warszawy. Moja rodzina tu mieszka i pije tylko kranówkę. Odkąd urodziłam, kupuję tylko niegazowaną wodę w butelce.
Teresa z siedmioletnią córką degustują. – I co tu zrobić? Każda mi smakuje – śmieje się. Przechyla jeszcze raz kolejne kubeczki z wodą. – Ta jest najbardziej płaska w smaku, więc to pewnie najtańsza ze sklepu – wskazuje na tę za 1,45 zł. Teraz chwyta za kubek z wodą z kranu. – Nie ma takiej lekkości, jak ta trzecia, ale jest bardzo smaczna. Stawiam na waszą kranówkę, skoro tak mi ją zachwalają w domu – ocenia. Teresa jako jedyna zalicza nasz test bezbłędnie. – Mamo, udało się! – reaguje córka. – W nagrodę dolewka.
Łukasz Łoś na dolewkę nie zasłużył. Najpierw zaznacza: – Bardzo rzadko zdarza mi się pić kranówkę. Nie mogę się do niej przekonać. Wiem, że podobno jest bezpieczna dla zdrowia i smaczna, ale jak sobie pomyślę, skąd ona pochodzi, to mi się odechciewa. Jak mam pić wodę, która wcześniej była ściekiem, w którym pływały kupy i siki, to mi się niedobrze robi. Wiem, że ona jest ileś razy filtrowana i oczyszczana, ale nie muszę, to nie piję i koniec.
Do testu Łukasz podchodzi skrupulatnie. Próbuje z każdego kubeczka po łyku. Nie chce nic mówić. Po drugiej rundce degustacji wydaje werdykt. Kranówkę myli z tanią butelkowaną, ale prawidłowo ocenia wodę z Francji. – Smakowała ci kranówka! – wykrzykuję. – Bardziej nasycona mi się wydała.
– To co? Zmienisz zdanie?
– Jeszcze nie. Chociaż wiem, że te uprzedzenia siedzą w głowie, a nie w kubkach smakowych.
l
Łukasz kranówkę myli z tanią butelkowaną. – Bardziej nasycona mi się wydała
Olga o kranówce: – Niegazowana z butelki jak nic. Smakuje jak woda z marketu
Czytaj więcej: Wyborcza.pl/JednaPlanetaJednoZycie