Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Płyną tratwą do Gdańska
Skoro przez koronawirusa trudno wyjechać na wakacje, to wzięli deski, beczki i zbudowali sobie tratwę. W przyszłym tygodniu wyruszą na niej Wisłą z Warszawy do Gdańska.
– Nie miałem planów na wakacje. Przez koronawirusa w wiele miejsc nie można pojechać, więc wymyśliłem, żeby w tym roku spędzić wakacje trochę inaczej – opowiada Jeremi Mroziński, student wzornictwa na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Skrzyknął znajomych z roku i wspólnie zbudowali drewnianą tratwę do pływania po Wiśle. – Nie mamy żadnego doświadczenia ze szkutnictwem, nawet z żeglarstwem niespecjalne. Ja pływam na windsurfingu, ktoś ma patent motorowodny.
Wszyscy jesteśmy ratownikami wodnymi. Studiujemy wzornictwo, więc mamy zdolności manualne. W konstruowaniu tratwy posiłkowaliśmy się filmikami w internecie i radami znajomego – ciągnie Jeremi.
Znajomy to Piotr Sadurski, archeolog, który badał m.in. wraki statków wiślanych, leżące na dnie rzeki. Pięć lat temu rekreacyjnie zbudował drewnianą tratwę i popłynął do Gdańska. Taki sam plan ma sześcioro studentów wzornictwa. – Lub siedmioro. Jedna osoba trochę się boi, ale może ją przekonamy – mówi Jeremi.
Sam obaw nie ma. – Jeśli beczki z dna tratwy odczepią się, to możemy utonąć. Ale raczej tak się nie stanie – mówi ze spokojem. Dodaje: – Co najwyżej nasza tratwa może ugrząźć na mieliźnie.
Drewniana konstrukcja mierząca 3,5 na 8 m jest już na wykończeniu. Trwa jeszcze poszukiwanie silnika, z którym droga będzie łatwiejsza. – Na pewno weźmiemy też drewniane kije, które pozwolą nam kontrolować tratwę. Kajak i deska surfingowa na pokładzie pozwolą z kolei dopłynąć do brzegu. Samej tratwy raczej nie będziemy na niego wyciągać, bo waży 1,5 tony. Mamy kotwicę – mówi Jeremi.
Nocleg podróżnicy zaplanowali w namiotach, na dziko nad Wisłą. Jeremi: – Liczymy, że w dwa tygodnie uda nam się dotrzeć do Gdańska. Wisła nie jest niebezpieczną rzeką, więc nie mamy obaw, ale za to malowniczą, więc liczymy na fajną przygodę.
l