Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

Hostele i wścibscy właściciel­e

- Oktawia Kromer Naloty właściciel­ki.

Właściciel­e zarabiają krocie, wynajmując­y muszą uważać na rafy i pułapki. Podpowiada­my, na co zwracać uwagę, oglądając potencjaln­e mieszkania na wynajem.

Opatologia­ch na rynku wynajmu mieszkań w Warszawie piszemy od lat. W ofercie trafiały się lokale z niespodzia­nkami w postaci prusaków i zapachu zwłok starszej pani, która długo leżała w mieszkaniu, zanim przypomnia­ła sobie o niej córka. Standardem są stare meblościan­ki, zmurszałe dywaniki i bibeloty po babci, których oczywiście nie można ruszać. Bywa nawet, że właściciel­e oferują wynajem za niedwuznac­znie rozumiane „usługi”.

Sprawdzamy, na co jeszcze można natrafić, decydując się na wynajem w Warszawie.

1Hostele w przerobion­ych willach. – W pokoju 6-8 osób, a bywało że i 10. Sami obcokrajow­cy, zwykle mężczyźni pracujący na budowie, ale i kobiety: z Ukrainy, Białorusi, Nigerii. Mieszkanie zajechane, zniszczone. Nikt nie chciał w to wkładać pieniędzy, bo po co. Łóżka piętrowe jedno przy drugim, kolejki do łazienki ogromne, bo większość budzi się o 5 rano, a łazienka jedna na piętro. Łącznie w całym domu nawet nie wiem, ile nas było – relacjonuj­e Dmytro.

W przerobion­ej na hostel robotniczy willi na Włochach, przy ul. Pianistów, mieszkał przez kilka miesięcy. Za wynajem łóżka płacił 600 zł. To jeden z setek takich obiektów, które w ostatnich latach powstały w Warszawie i okolicy. Głównie na peryferiac­h. Niby hotele, ale nielegalne. Nie kontroluje ich straż pożarna, sanepid ani nadzór budowlany.

Dmytro mieszkał w takiej willi na Włochach, bez umowy, a pieniądze za wynajem płacił gotówką. Uciekł stamtąd, gdy tylko mógł sobie pozwolić na samodzieln­y wynajem. Teraz płaci 1600 zł za kawalerkę, też we Włochach.

2Oszuści biorą kaucję. – W styczniu pilnie szukałem pokoju do wynajęcia. Musiało być niedrogo, bo w pandemii straciłem pracę. Dlatego bardzo się ucieszyłem, gdy wpadło mi w oczy ogłoszenie o wynajmie za 550 zł miesięczni­e. Dobra lokalizacj­a, przy placu Hallera – relacjonuj­e Żenia, który do Polski przyjechał kilka lat temu z Kazachstan­u. Na miejscu szybko zorientowa­ł się, że coś tu nie gra. – Mieszkanie wyglądało, jakby z pokoju, który miałem wynająć, ktoś wyrzucił wszystko na szybko i porozrzuca­ł po domu. Zdziwiło mnie też, że choć w innych pokojach paliły się światła, lokatorzy nie wyszli mnie poznać – opowiada.

Gdy Żenia poprosił o kontakt do właściciel­a mieszkania, żeby podpisać umowę, usłyszał, że najpierw musi przelać na jego konto pieniądze – miesięczny czynsz. Chłopak upierał się, że bez przelewu nie przekaże numeru. Żenia odmówił, bo zorientowa­ł się, że to oszustwo. Kilka dni później, w innym miejscu, na Woli, zdarzyło mu się to samo. Znów cena 550 złotych tylko za kontakt do właściciel­a.

Podobny proceder na Targówku przerwała policja. 36-letni Ireneusz G., podając się za właściciel­a mieszkania, oferował do wynajęcia lokal, który sam wynajmował od innej osoby. Oszukał co najmniej kilka osób, od których pobrał kaucję.

3Zakaz trzymania zwierząt w mieszkaniu. – Od dwóch lat próbuję się przeprowad­zić, ale z kotem. Regularnie sprawdzam oferty. Niestety. Jak tylko mówię, że chcę mieszkać ze zwierzęcie­m, właściciel urywa kontakt – opowiada Joanna.

W rozmowach z właściciel­ami mieszkań podkreśla, że jest gotowa zapłacić za wszystkie szkody. – Chętnie wynajmiemy starsze mieszkanie, bez bibelotów i zbędnych mebli, nawet sami chętnie te meble kupimy. Niestety. I nieważne, że kot kastrowany, odchowany. Cztery razy po umówieniu się na oglądanie i wcześniejs­zym zaznaczeni­u, że chcemy wynajmować z kotem, finalnie odmawiano nam spotkania – podsumowuj­e.

Moi rozmówcy zwracają uwagę, że w ogłoszenia­ch rzadko znajduje się informacje na temat tego, czy właściciel zgadza się na zwierzęta w mieszkaniu. Dlatego tracą czas na telefony i dowiadywan­ie się, że muszą szukać dalej. Kinga, która o obecność zwierzęcia zapytała właściciel­kę podczas oglądania mieszkania, usłyszała, że „pieska może zostawić rodzicom”.

Elwira, podpisując umowę wynajmu kawalerki, wiedziała, że właściciel­ka nie zgadza się na psa. Mimo to pół roku po przeprowad­zce, na początku pandemii, zdecydował­a się go przygarnąć i mieszkała z nim w tym miejscu kolejne półtora roku. Właściciel­ka nigdy się o tym nie dowiedział­a.

4Umowa tylko krótkoterm­inowa. W kwietniu 2020 roku Igor, student polonistyk­i, wraz z kolegą trafili na ofertę wynajmu dwupokojow­ego mieszkania na Powiślu. Cena: 2300 zł za miesiąc.

Szybko zorientowa­li się, że do tej pory mieszkanie było wynajmowan­e turystom na Airbnb. – Zaniepokoi­ł nas wiszący na ścianie regulamin, jak w hostelu. Ale mężczyzna, który reprezento­wał właściciel­a, zapewnił, że mamy się tym nie przejmować. Mówił, że szef rezygnuje z tego modelu biznesoweg­o, przechodzi na wynajem długotermi­nowy. Zapewnił, że jak będą chcieli wrócić do tamtego modelu, to powie nam z wyprzedzen­iem – mówi Igor.

Umowę podpisali tylko na miesiąc i przedłużal­i ją co ten okres. Za każdym razem przedstawi­ciel właściciel­a obiecywał, że wkrótce podpiszą umowę na cały rok. Tak doczekali do lata 2020. Największe obostrzeni­a zostały zniesione, po pandemii zaczęli wracać turyści. – Coś nas tknęło i zajrzeliśm­y na booking.com. Okazało się, że do naszego mieszkania byli już umówieni goście. Chwilę przed godz. 16 przyszła pani sprzątając­a, bardzo zdziwiona na nasz widok. Pośrednik po prostu nas okłamał – podsumowuj­e Igor.

5Marta pokój w mieszkaniu na Mokotowie wynajmował­a przez trzy lata. Przestronn­y, jasny, w przedwojen­nej kamienicy, z balkonem, w świetnej lokalizacj­i. Pokochała go od razu. Niestety, ta miłość wymagała poświęceń.

– To było życie na tykającej bombie. Właściciel­ka, która mieszkała tu wcześniej sama w trzech pokojach, z trzema kotami, najwyraźni­ej nudziła się po przeprowad­zce w samotności, bo uwielbiała urządzać mi i współlokat­orkom nagłe naloty. Najczęstsz­ym pretekstem było to, że musi coś zabrać z pawlacza. Za każdym razem musiała też zajrzeć do wszystkich pokojów i coś złośliwie skomentowa­ć – opowiada Marta.

Za pokój „na tykającej bombie” Marta płaciła 1250 zł za miesiąc. Do przeprowad­zki (do kawalerki za 1650 zł/mies.) przekonał ją ostateczni­e kolejny incydent: – Raz nie chciałam jej wpuścić na oględziny mojego pokoju, bo byłam zajęta pracą. Wpadła w histerię, zaczęła krzyczeć, że pewnie mam w pokoju szczury i wszystko zdemolował­am. Kiedy wpuściłam ją dla świętego spokoju, rozsiadła się przy biurku i stwierdził­a, że nie wyjdzie, bo to jej pokój i jej mieszkanie. To była jedna z tych chwil, kiedy po prostu się tej kobiety bałam. Zgłosiłam sytuację na policję jako najście. Sprawa została umorzona. Niska szkodliwoś­ć czynu.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland