Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Puszcza zdziczała z miłości
Puszcza Kampinoska po 62 latach trwania eksperymentu podwoiła swoją powierzchnię.
Na blisko 40 tys. ha Kampinoskiego Parku Narodowego rośnie 1400 gatunków roślin, 115 gatunków mszaków oraz 146 gatunków porostów. Do tego 66 gatunków drzew i 70 gatunków krzewów. Szacuje się, że może tutaj występować połowa, czyli ok. 16,5 tysiąca rodzimych gatunków zwierząt: 13 nizinnych gatunków płazów i 6 gatunków gadów. Gnieździ się tu ponad 150 gatunków ptaków. Największym z 50 gatunków ssaków jest łoś, będący symbolem parku.
Do tego 15 gatunków nietoperzy, rysie, wilki.
Ze stacji Metro Centrum jedzie się tam niecałą godzinę.
Ale najpierw była miłość.
MIŁOŚĆ I WYGNANIE
W 1926 roku Jadwiga Kaczorowska i Roman Kobendza bronią rozprawy doktorskiej o Puszczy Kampinoskiej. Ona badała zależność występowania danego gatunku od składu mineralnego skał czy historii zlodowaceń, a on łączył botanikę i geologię z socjologią. Las ich połączył: w tym samym roku biorą ślub. Po kilku latach udaje im się zwrócić uwagę rządzących na piękno kampinoskiego lasu. W 1936 roku dzięki im uporowi powstaje rezerwat „Granica”, a rok później rezerwat „Sieraków”.
Potem było już łatwiej. Na mocy rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 16 stycznia 1959 roku został utworzony Kampinoski Park Narodowy w celu „ochrony najlepiej w Europie zachowanych zespołów wydm śródlądowych, naturalnych zbiorowisk bagiennych i leśnych, bogatej fauny, a także wielu pamiątek polskiej historii i kultury”.
Na początku istnienia parku w jego granicach znajdowało się 71 wiosek zamieszkanych przez 16 tys. osób. Bardziej wiejski krajobraz niż puszcza. Naukowcy postawili sobie za cel podwojenia obszaru puszczy, przetrzebionej w trakcie działań wojennych i przez budników – wytapiaczy smoły ze ściętych drzew. W latach 60. zakładano, że w miejscu wiosek od nowa wyrośnie las.
W 2017 roku Jakub Chełmiński pisał w „Wyborczej”, że do mieszkańców puszczy należało już tylko 13,8 tys. ha prywatnych gruntów (cały kompleks parku narodowego ma 37,7 tys. ha). To mozaika łąk, pól uprawnych i posesji z gospodarstwami. Trudno chronić przyrodę, gdy co chwila ziemia skarbu państwa przeplata się z prywatną. Dlatego w 1975 roku Rada Ministrów zdecydowała o wykupie prywatnych gruntów. Ten proces trwa do dziś, z tą różnicą, że pieniądze na wykup oprócz Lasów Państwowych, Narodowego i Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska daje teraz także Unia Europejska. Do tej pory, przez ponad 40 lat, odkupiono od rolników 11,1 tys. ha. Trudno oszacować koszty, bo mowa o różnych epokach, starych i nowych złotych, ale można przyjąć, że wykup tak ogromnych obszarów kosztował ok. 700 mln zł. – To program na niespotykaną na świecie skalę. Bo i położenie parku narodowego jest niezwykłe. Puszcza granicząca ze stolicą dużego państwa to ewenement. Presja urbanizacyjna jest ogromna – mówi Mirosław Markowski, dyrektor Kampinoskiego Parku Narodowego.
Po 62 latach od utworzenia parku narodowego powierzchnia lasu została podwojona. Do lasu wróciły między innymi łosie, wilki i bobry, a za sprawą tych ostatnich podniósł się poziom wód gruntowych.
To przykład, jak walczyć z katastrofą klimatyczną, którym możemy się chwalić na świecie. Opowiada o nim najnowsza wystawa w Muzeum Warszawy.
Z KALKUTY DO WARSZAWY
Mam nadzieję, że przykład Puszczy Kampinoskiej może dać ludziom nadzieję, a nie tylko rozpacz w tych mrocznych czasach
Jest 2013 rok. Do Polski przyjeżdża Sayam Ghosh. Urodził się w Kalkucie, w Warszawie trafił do dużej korporacji IT. – Jak wielu obcokrajowców zakochałem się w kimś stąd i zostałem – mówi „Wyborczej” Ghosh. Opowiada nam, że po raz pierwszy pojechał do Puszczy Kampinoskiej na rowerze do Palmir w 2013 roku z ówczesną dziewczyną, obecnie żoną. – Las wydał mi się piękny, ale niewiele o nim myślałem. Przez następne sześć lat jeździłem tam kilka razy, na rowerze, na spacery, w różnych porach roku. Ale nigdy nie zwracałem szczególnej uwagi na jego ekologię, wtedy nic nie wiedziałem na ten temat. Nie znałem historii tego parku narodowego – mówi.
Wszystko zmieniło się dwa lata temu. – Na początku 2019 roku zainteresowałem się tematem ekologii lasu, zacząłem czytać książki i artykuły na ten temat. Szczególnie zaintrygowała mnie praktyka konserwatorska zwana „rewildingiem”, w której grunty porolne są ponownie zalesiane i przywracane naturze – opowiada Sayam Ghosh. Czytał, że ten nowy paradygmat jest szczególnie istotny dla Europy, gdzie obszary wiejskie wyludniają się. Poznał historie Oostvaardersplassen w Holandii czy Karpatach Południowych, gdzie reintrodukowane, czyli przywracane ponownie, są żubry. Zaczął szukać takich miejsc bliżej Warszawy. – Gdzieś wyczytałem, że w Kampinoskim Parku Narodowym było kiedyś wiele wsi, które teraz zostały zlikwidowane i zdziczałe. Czytałem, że łoś – symbol parku – został ponownie sprowadzony z Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej w 1951 roku. To było bardzo dziwne, że nic nie wiedziałem o tej niezwykle interesującej historii – mówi. Później, po rozmowach z przyjaciółmi i członkami rodziny mieszkającymi od dziesięcioleci w Warszawie czy w Polsce zdał sobie sprawę, że oni też niewiele wiedzą o tej historii. Wtedy postanowił pracować nad projektem dokumentalnym na ten temat.
Zaczął jeździć do puszczy i robić zdjęcia. Na wystawie w Muzeum Warszawy będzie można zobaczyć na przykład piwnicę przekształco
SAYAM GHOSH
ną w zimowe schronienie dla nietoperzy, nasiona sosny zwyczajnej ukryte pod szklanym cylindrem, sadzonkę nawłoci kanadyjskiej, stację monitorowania opadów czy stację meteorologiczną w miejscowości Granica. Znalazł też wiele archiwalnych zdjęć wykonanych przez Romana Kobendzę. Chociażby wydmy nieopodal Krzywej Góry, dzisiaj zarośnięte przez las. Inne zdjęcie: młode sosny wyrwane z korzeniami przez wiatr zawiewający od strony wydm z 1924 roku.
OPOWIEŚĆ O KATASTROFIE KLIMATYCZNEJ
Sayam Ghosh przez dwa lata ściśle współpracował z naukowcami z Kampinoskiego Parku Narodowego. – Starałem się, aby moja praca była jak najbardziej rzeczowa i konkretna. Ale jako twórca chcę, aby dzieło miało uniwersalny charakter, wykraczający poza konkretne szczegóły dokumentalne – opowiada.
Jego praca zbiegła się w czasie z działalnością Młodzieżowego Strajku Klimatycznego i globalnej dyskusji o przeciwdziałanie skutkom katastrofy klimatycznej. Przyznaje, wpłynęło to na jego pracę. – W lutym 2019 uczestniczyłem w pierwszym Szkolnym Strajku dla Klimatu w Warszawie. Byłem głęboko poruszony odwagą i elokwencją uczniów mówiących o globalnym ociepleniu i kojarzeniu ich z poważnymi kwestiami społeczno-politycznymi, takimi jak problemy kapitalizmu, globalne nierówności, przyszłość górnictwa w Polsce, kryzysy uchodźcze – opowiada fotograf. Zaczął się zastanawiać, jak może dołączyć do tej dyskusji. Szybko zrozumiał, że kryzys klimatyczny jest głęboko związany z kryzysem ekologicznym, który naukowcy nazywają szóstym masowym wymieraniem. – Nie można rozwiązać jednego kryzysu bez zajęcia się drugim – dodaje.
Żeby zatrzymać katastrofę klimatyczną, rządy wszystkich krajów świata muszą ograniczyć emisję dwutlenku węgla, obłożyć podatkami wielkie korporacje i paliwo lotnicze (które nie jest opodatkowane!), ale też zalesiać Ziemię. I zatrzymać wycinkę drzew na skalę niespotykaną wcześniej w historii. W tym kontekście dwukrotne powiększenie powierzchni Puszczy Kampinoskiej może być nie tylko przykładem dla innych krajów i miast, ale też wizytówką nowego, ekologicznego myślenia o Polsce. – Mój projekt dotyczy ekologii, a zwłaszcza opowieści o reintrodukcji, ponownym zdziczeniu i ochronie przyrody za pomocą różnych technik – przyznaje Ghosh. Chodzi o pracę człowieka potrzebną do ochrony, a nawet zwiększenia bioróżnorodności lasów.
Ghosh jest artystą, a nie naukowcem. I poprzez zdjęcia chce wywołać dyskusję o destrukcyjnej relacji między człowiekiem, lasem i innymi gatunkami. – Mam nadzieję, że przykład Puszczy Kampinoskiej może dać ludziom nadzieję, a nie tylko rozpacz w tych mrocznych czasach – mówi fotograf.
Wystawę „Jak powraca las” można oglądać od środy, 22 września w Muzeum Warszawy przy Rynku Starego Miasta.