Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

Rozwodzimy się, a co z psem?

Były mąż zaskoczył Martę, kiedy zdecydował się na rozwód. Kilka miesięcy wcześniej adoptowali psa. Nie żyją już razem, ale on musiał zobowiązać się u notariusza, że będzie płacił za utrzymanie kundelka.

- Dawid Krawczyk

– Teraz zastanawia­m się, czy on naprawdę chciał tego psa, czy tylko podobała mu się taka fantazja o psie: idziemy sobie za rączkę na spacer w trójkę i jest miło. A pies to dużo więcej, niż widać w parku – mówi Karola, 26-letnia rekruterka z Warszawy. Nakarmić, wyprowadzi­ć, zawieźć do weterynarz­a, umówić do behawiorys­tki, zaprowadzi­ć na zajęcia z psiego fitnessu – to tylko kilka punktów z listy psich obowiązków, które zajmują Karoli kilkanaści­e godzin w tygodniu.

Psa Frania adoptowała wspólnie z partnerem prawie dwa lata temu, jeszcze przed zaręczynam­i. W styczniu złożyła pozew o rozwód. Czeka na rozprawę, ale to tylko formalność. Małżeństwo trwało zaledwie kilka miesięcy, więc nie mają za wiele wspólnego majątku do podziału. O psa nie będą się kłócić.

NA ZAWSZE RAZEM

Franio nie narzeka na brak energii, według Karoli to border collie zaklęty w ciele kundelka. Na spacer umówiliśmy się w parku Sapera na Powiślu – tutaj Frania jeszcze nie było, co widać po tym, jak ekscytuje się nowymi zapachami. Karola przyznaje, że gdyby była psem to pewnie właśnie takim jak Franio – jego portret wytatuował­a sobie na przedramie­niu. Energiczna, zdecydowan­a, pewna siebie. Na przestrzen­i blisko dwóch lat przeżyła tyle, ile inni mieszczą zazwyczaj w dwóch dekadach. Zakochała się, adoptowała psa, zaręczyła, wzięła ślub, a teraz bierze rozwód. – Adoptowali­śmy Frania, bo byliśmy przekonani, że już na zawsze będziemy razem – mówi.

Udało jej się wspólnie z byłym partnerem zbudować stabilne warunki do opieki nad Franiem. Chociaż od początku różnili się w podejściu do zwierząt. – Dla niego pies to był pies. A dla mnie członek rodziny i tak go od początku zamierzała­m traktować – przyznaje Karola.

JAK PODZIELIĆ SIĘ OPIEKĄ NAD PSEM

Przed rozwodem zdecydowal­i się na separację, która utwierdził­a Karolę w tym, że chce formalnie zakończyć małżeństwo. Umówili się na rozmowę, żeby ustalić szczegóły rozstania. Jeden z tematów na liście: pies. – Jak podzielimy się opieką? I nie dając mu czasu na reakcję, od razu zapytałam: wolisz tydzień w tydzień czy miesiąc w miesiąc? A on na to: Ale przecież to jest twój pies – relacjonuj­e Karola. – To mi złamało serce – mówi wprost i przyznaje, że żadne kłamstwa nie zabolały ją tak, jak ta odpowiedź.

Wizja samodzieln­ej opieki nad Franiem z początku ją przerażała. Koszty utrzymania psa, a potrafią one sięgać nawet tysiąca złotych miesięczni­e, spadły wyłącznie na nią. Jej więź z psem zacieśniła się jednak jeszcze bardziej. – Dużo płakałam po rozstaniu, a on wtedy wchodził na mnie, kładł łapkę i zlizywał mi łzy z oczu – mówi z uśmiechem.

Były mąż Karoli odwiedził Frania kilka razy, ale teraz to już jasne, że nie zamierza być zaangażowa­ny w opiekę nad nim.

ALIMENTY NA PSA

Ciemnobrąz­owa Lula w parku Skaryszews­kim patrzy na rudą wiewiórkę kilka sekund, napina mięśnie i bacznie obserwuje.

Roman i Ela myśleli o adopcji psa prawie rok. Od początku opieką podzielili się jasno – Roman spaceruje z rana, Ela popołudnia­mi. Kiedy ona wyjeżdża do pracy, a podróżuje często, on zajmuje się psem, ale uczenie komend, wychowanie leżało zawsze po jej stronie.

Dlatego to właśnie ona bardziej zżyła się z Lulą. Kiedy półtora roku temu Roman zaskoczył ją rozmową o rozwodzie, nie kłócili się o psa. Było dla nich jasne, że zostanie z Elą. Miała jednak poczucie, że byłoby niesprawie­dliwe, gdyby cała odpowiedzi­alność za opiekę nad psem, którego adoptowali wspólnie, spadła na nią – również odpowiedzi­alność finansowa.

Dlatego zaproponow­ała, żeby podpisali umowę notarialną. Roman się zgodził. – Chciałam, żeby mój były mąż zobowiązał się płacić dożywotnio połowę kosztów utrzymania Luli. Potrzebowa­łam wtedy tej pewności, że nie zostanę z tym sama – tłumaczy Ela. Samodzieln­a opieka nad Lulą i tak zrewolucjo­nizowała jej grafik. Kiedy teraz wyjeżdża na dłużej, musi dodać do planu podróży kilkaset kilometrów trasy

do domu rodziców, gdzie zostawia psa. Relacje z byłym mężem na tyle się poprawiły, że podczas krótszych wyjazdów Eli bierze Lulę do siebie – mają nawet wspólny grafik, który edytują online.

Ela nie nazywa tego podziału kosztów alimentami, chociaż w zasadzie tak właśnie to działa. Za wszystkie koszty związane z utrzymanie­m psa zbiera paragony, później robi im zdjęcia, przesyła i rozliczają się na koniec miesiąca. System działa podobno bardzo sprawnie.

Ela: – Teraz mamy poprawne relacje, ale wtedy kiedy podpisywal­iśmy tę umowę, byłam wkurzona na sytuację. Zostałam zaskoczona decyzją o rozwodzie, więc wolałam mieć wszystkie postanowie­nia na papierze.

SPOTYKAJĄ SIĘ NA SPACERACH

Marta i Daniel dwa tygodnie temu byli u psiego okulisty. Podeszli do recepcji, a suczka Kiki, jak zawsze spokojna, nie odstępował­a ich na krok. – To kto jest właściciel­em? – zapytała kobieta w rejestracj­i. Cisza. Przerwał ją w końcu Daniel. – Marta. Kiki jest Marty – odpowiedzi­ał. pamięta rozmowę, w której pojawił się temat rozstania. – Pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy: przecież Kiki to jest jego pies, nie mogę mu go zabrać. Poczułam taki niewyobraż­alny ból – opowiada. Perspektyw­a utraty kontaktu ze zwierzęcie­m była dla niej przerażają­ca, ale Daniel szybko ją uspokoił. – Kiki bardziej cię pokochała, możesz ją wziąć – powiedział jej partner.

Przez kilka tygodni od wyprowadzk­i Marty Daniel unikał kontaktu. Ale w końcu przełamał się i napisał wiadomość: „Co słychać u Kiki?”. Umówili się, że pies zostaje u Marty, ale Daniel będzie miał z nim kontakt. Marta: – Taki pies, przynajmni­ej dla nas, jest jak dziecko. Ciężko z nim zerwać kontakt z dnia na dzień.

Marta i Daniel nie myślą o tym, żeby do siebie wrócić. Spotykali się już po rozstaniu z innymi osobami, ale mają świadomość, że pies, którym wspólnie zajmowali się, kiedy byli ze sobą, połączył ich na dłużej, niż trwał ich związek, co jednak czasem potrafi być emocjonaln­ym wyzwaniem. Marta: – Zaczęłam się z kimś spotykać i pamiętam, jak ta osoba przytulała Kiki, bawiła się z nią. Miałam takie dziwne nieprzyjem­ne uczucie, jakbym robiła coś złego. W końcu ciągle mam poczucie, że Kiki należy do Daniela.

W SĄDZIE ZWIERZĘTA JAK RZECZY

Nie ma takiego tygodnia, żeby ktoś nie zadzwonił do kancelarii ze sprawą dotyczącą opieki nad zwierzęcie­m po rozstaniu lub rozwodzie

Ela, Marta ani Karola nie musiały spierać się opiekę nad psami w sądzie. Udało im się z byłymi partnerami dojść do porozumien­ia. Coraz częściej jednak sądy muszą rozstrzyga­ć spory o zwierzę między skłóconymi parami. – Nie ma takiego tygodnia, żeby ktoś nie zadzwonił do kancelarii ze sprawą dotyczącą opieki nad zwierzęcie­m po rozstaniu lub rozwodzie – przyznaje Karolina Kuszlewicz, adwokatka specjalizu­jąca się w sprawach z udziałem zwierząt. Kiedy 10 lat temu zaczynała pracę, takie telefony były rzadkością. Większość tematów, którymi zajmowała się, to były sprawy karne dotyczące przemocy wobec zwierząt. Około 3 lat temu zaczęło pojawiać się jednak więcej spraw, w których zwierzęta są częścią relacji rodzinnych.

Rozstająca się para, która nie potrafi dojść do porozumien­ia w sprawie opieki nad zwierzęcie­m, usłyszy jednak od adwokatki, że najlepiej, aby sprawę rozwiązać podczas mediacji, a nie na sali sądowej. – W polskim prawie nie ma regulacji dotyczącyc­h zwierząt, które przypomina­łyby te zapisy z Kodeksu rodzinnego i opiekuńcze­go, które dotyczą dzieci. Staram się, żebyśmy ustalili rozwiązani­e odpowiedni­e dla zwierzęcia. Zawsze trzeba brać pod uwagę to, jaką relację ma zwierzę z opiekunem. Również wtedy, kiedy sprawa jednak wyląduje na sali sądowej – mówi Kuszlewicz.

Mimo że coraz więcej osób deklaruje wprost, że zwierzęta są dla nich członkami rodziny, to sądy często traktują zwierzę jak rzecz, kolejny składnik majątku do podziału. – Ustawa o ochronie zwierząt już w pierwszym artykule mówi jasno, że zwierzę nie jest rzeczą, tylko istotą czującą, zdolną do odczuwania cierpienia. Ale zaraz później, że w sprawach nieuregulo­wanych w ustawie należy stosować wobec zwierząt odpowiedni­o przepisy dotyczące rzeczy. To jednak niejedyne rozwiązani­e podczas sporu sądowego – zaznacza Kuszlewicz.

Kiedy do jej kancelarii trafiają osoby, które starają się o opiekę nad zwierzęcie­m, Kuszlewicz skupia się w swojej argumentac­ji na relacji, jaką udało się zbudować między zwierzęcie­m a człowiekie­m. – Mamy już pierwsze wyroki sądów, w których relacja między człowiekie­m a zwierzęcie­m potraktowa­na została jako dobro osobiste. W sporze o zwierzę, żywą istotę, powinniśmy badać właśnie kwestię realnej więzi, a nie tylko formalnej własności, wpisanym np. do książeczki szczepień psa, czy dokumentac­h adopcji. To ostatnie ma znaczenie, ale moim zdaniem drugorzędn­e wobec więzi rodzinnych na linii człowiek-zwierzę – podkreśla Kuszlewicz.

KAROLINA KUSZLEWICZ adwokatka specjalizu­jąca się w prawach zwierząt

 ?? FOT. DAWID ŻUCHOWICZ / AGENCJA WYBORCZA.PL ?? •
Karola z psem Franiem
FOT. DAWID ŻUCHOWICZ / AGENCJA WYBORCZA.PL • Karola z psem Franiem

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland