Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Koniec pomagania na Modlińskiej
Centrum dla uchodźców w hali Global Expo na Modlińskiej będzie działać tylko do końca miesiąca. Wojewoda, zamiast zapewnić 1200 osobom bardziej ludzkie warunki, przenosi ich do jeszcze większego centrum w Nadarzynie.
Punkt recepcyjny dla uchodźców z Ukrainy, działający w hali Global Expo przy ul. Modlińskiej, był ostatnim w Warszawie centrum noclegowym zarządzanym przez wojewodę. W piątek, 10 czerwca, Konstanty Radziwiłł ogłosił, że punkt zamyka się z końcem czerwca.
Centrum zamyka się
Oficjalnym powodem są problemy prawne administratora hali: – Pojawiły się wątpliwości, czy spółka ma prawo do funkcjonowania w hali na Modlińskiej. Umowy między województwem a naszymi partnerami są podpisywane na miesiąc. Wobec tego zdecydowaliśmy nie podpisywać z nią nowej – powiedział Radziwiłł na konferencji prasowej.
Jednak ośrodek w Global Expo od dawna cieszył się złą sławą. Od jego otwarcia wśród wolontariuszy krążyły plotki o niedoborach leków, łamaniu norm sanitarnych i tłoku. Wojewoda nie pozwalał też mediom na wejście do środka. Na dodatek pod koniec maja pojawiło się tam ognisko ospy wietrznej.
– Dobrze, że zamykają ten kołchoz, to powinno stać się już dawno – mówi jeden z wolontariuszy, który pracował na Modlińskiej. – Mam nadzieję, że przeniosą ich do ludzkich warunków.
Do wielkiej hali zamiast w mniejsze przestrzenie
Jednak wojewoda ma inne plany. Zapowiedział relokację uchodźców do hal Ptak Expo w Nadarzynie, czyli największego w kraju punktu recepcyjnego. W najbardziej kryzysowych momentach mogło tam być nawet 10 tysięcy osób, a ostatnio około 3,5 tysiąca. Teraz może ich być do 1,2 tysiąca więcej, bo tyle według szacunków przebywa w zamykanej hali na Białołęce. – Będziemy proponowali naszym gościom, aby przenieśli się do Nadarzyna. Planujemy przewożenie tam autobusami 150-200 chętnych osób dziennie – deklarował Radziwiłł.
To postępowanie kłóci się z coraz powszechniejszą w Polsce strategią: zamiast proponować uciekinierom nocleg na polówkach w wielkich halach z jedną toaletą na kilkanaście osób i zbiorową kuchnią, daje się im opcję przenosin do bardziej kameralnych miejsc. Tak robi Warszawa, która od końca kwietnia sukcesywnie zamyka punkty np. w salach gimnastycznych, przenosząc uchodźców do pustych przestrzeni biurowych. Mniejsze ośrodki oznaczają niższe wydatki za media. A także mniej marnotrawstwa, niższe ryzyko epidemii i namiastkę prywatności.
– Obecnie w Warszawie jest 13 punktów recepcyjnych. Jedynie Arena Ursynów działa w systemie znanym z początkowej fazy wojny. Liczba nowych uchodźców spada, więc rozważamy jej zamknięcie i przywrócenie tam meczów siatkarskich – mówi rzeczniczka ratusza Monika Beuth-Lutyk, która potwierdza, że strategią miasta jest danie uchodźcom przestrzeni do długoterminowego zamieszkiwania. Między innymi w przeznaczonych do rozbiórki biurowcach Ilmet i Atrium przy al. Jana Pawła II. Jednak według rzeczniczki większość osób wciąż przebywa w gościnie u osób prywatnych. Tylko nielicznych stać na najem na rynku komercyjnym.
Ilu uchodźców przyjmuje Warszawa?
– Nie rozumiem, dlaczego te hale w Nadarzynie jeszcze działają – mówi Łukasz Będkowski, koordynator ośrodka w Ilmecie. – Rząd chwali się, że nie ma u nas obozów dla uchodźców jak w Afryce, ale przecież Ptak jest dokładnie tym. Zdaniem Będkowskiego, choć do Polski przybywa dużo mniej ludzi niż jeszcze dwa miesiące temu, to nadal potrzebne są miejsca przejściowe, takie jak Arena Ursynów, które pozwolą rozlokować przybyszy do mniejszych centrów.
– Wielu z naszych gości ma już pracę i powoli się zadomawia. Ale codziennie z Ursynowa trafia do nas średnio 10 nowych osób. To głównie uciekinierzy z obszaru działań wojennych. Podobnie jest w innych ośrodkach – tłumaczy. Oznacza to, że każdego dnia w stolicy pojawia się minimum 100 ludzi potrzebujących pomocy. Około 700 tygodniowo, a zapewne znacznie więcej, bo nie każdy zgłasza się po pomoc do miasta. Problem więc się nie skończył. Co więcej, ci, którzy przyjeżdżają teraz, po ponad 100 dniach życia na terenie walk, potrzebują bardziej indywidualnego podejścia.
Biuro wojewody nie odpowiedziało nam dotychczas na pytania, ilu uchodźców zgłasza się do zarządzanych przez Radziwiłła ośrodków. Od 1 lipca jedyną alternatywą będzie dla nich moloch w Nadarzynie.