Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Bojówki z kastetami i pa
„Zostaliśmy napadnięci przez jakąś bojówkę, bili nas pałkami, przewróciłem się po pierwszym ciosie w głowę. Andrzej bronił się dzielnie i wołał o pomoc”.
Poniedziałek, 22 maja 2023 r. Na dziedzińcu Uniwersytetu Warszawskiego odbywa się wyjątkowa uroczystość z udziałem kilkuset osób – pracowników i studentów uczelni, przedstawicieli wielu instytucji i organizacji. Rektor UW prof. Alojzy Nowak i ambasador Izraela w Polsce Yacov Livne odsłaniają tablicę z czarnego granitu wmurowaną w ścianę pałacu Uruskich (siedzibę Wydziału Geografii i Studiów Regionalnych).
Widnieje na niej wykuty w kamieniu krótki tekst: „5 października 1937 roku na Uniwersytecie Warszawskim wprowadzono getto ławkowe. Segregacji poddano żydowską społeczność naszej uczelni. Pamięci ofiar, aby antysemityzm i nacjonalizm nigdy już nie zatruły wspólnoty akademickiej”.
WSPOMNIENIA PISANE MACZKIEM
– Mój ojciec tuż przed wojną studiował medycynę na Uniwersytecie Warszawskim. Miał poglądy lewicowe, działał w lewicowym „Bratniaku”. Sprzeciwiał się dyskryminacji studentów pochodzenia żydowskiego – mówi Igor Strojecki, varsavianista i pasjonat genealogii, którego spotykamy na poniedziałkowej uroczystości.
O odsłonięciu tablicy przeczytał na Facebooku prof. Elżbiety Wichrowskiej z Wydziału Polonistyki. Jej post skłonił go do sięgnięcia do wspomnień ojca – Lecha Strojeckiego. – On w domu nie opowiadał o przeszłości. Wspomnienia zaczął spisywać dopiero w latach 90. Zainspirował go wywiad, który nagrał z nim Instytut Yad Vashem z Jerozolimy. Ojciec dostał wtedy medal i tytuł Sprawiedliwego wśród Narodów Świata za ukrywanie w czasie wojny osób pochodzenia żydowskiego. Zapisał łącznie kilka zeszytów 60-kartkowych w kratkę. Był bardzo oszczędny, wypełniał każdą linijkę drobnym maczkiem, patrząc przez lupę.
W dniu odsłonięcia tablicy usiadł rano nad jednym z zeszytów ojca i przepisał z niego fragmenty dotyczące sytuacji na Uniwersytecie Warszawskim w końcu lat międzywojennych. Nie wszystko był w stanie rozczytać. W miejscach, co do których miał wątpliwości, postawił kwadratowe nawiasy. My użyliśmy takich nawiasów także tam, gdzie potrzebne było wyjaśnienie lub uzupełnienie. Oto fragment zapisków:
„Od dwóch lat obowiązywały na Uniwersytecie »ławki żydowskie«, tylko w nich mogli siadać koledzy Żydzi. Nigdy się do tego nie przystosowali i nie [siadali] słuchając wykładów. Natomiast studenci lewicowi demonstracyjnie korzystali z ławek żydowskich. Niepokojąco zaczęły się aktywizować endeckie organizacje jak Falanga oraz Organizacja Narodowo Radykalna – ONR [w rzeczywistości nazwa tej organizacji brzmiała Obóz Narodowo-Radykalny, zaś ONR »Falanga« była jedną z jej frakcji powstałych w wyniku rozłamu – red.]. Wśród młodzieży działała też organizacja sanacyjna – Przełom Młodych. Bojówki ONR i Falangi, uzbrojone w kastety i pałki nie dopuszczały studentów Żydów na wykłady, a nawet na zajęcia praktyczne. Czasem lewicowi studenci prosili bojówki Makabi – organizacji żydowskiej, aby wypędzały bojówki faszystowskie” – napisał Lech Strojecki.
NAPADNIĘCI NA DZIEDZIŃCU
Wspomniane przez niego „ławki żydowskie” były wykwitem nastrojów nacjonalistycznych, ogarniających Europę w latach 30. XX w. W Polsce nasiliły się one szczególnie po śmierci Józefa Piłsudskiego w 1935 r. Dopóki marszałek żył, były przez władze pacyfikowane. Getto ławkowe polegało na wydzieleniu w salach wykładowych osobnych miejsc przeznaczonych dla Żydów w celu odseparowania ich od reszty słuchaczy. Zwykle były to ławki po lewej stronie lub na końcu sal. Segregacja ta stanowiła odpowiedź na żądania skrajnie prawicowych ugrupowań: Młodzieży Wszechpolskiej, Obozu Wielkiej Polski i Obozu Narodowo-Radykalnego, domagających się ograniczenia (numerus clausus) lub całkowitego wyeliminowania (numerus nullus) Żydów z wyższych uczelni.
Nacjonalistyczne bojówki urządzały burdy i polowania na studentów pochodzenia żydowskiego, których biły i zastraszały. Zielone światło dla organizowania gett ławkowych zapalił 24 września 1937 r. minister wyznań religijnych i oświecenia publicznego Wojciech Świętosławski. Tę antysemicką segregację wprowadziła większość polskich uczelni. Ówczesny rektor UW Włodzimierz Antoniewicz wydał stosowne rozporządzenie w tej sprawie już jedenastego dnia po decyzji ministra.
Autor wspomnień, stając po stronie żydowskich studentów, sam padł ofiarą agresji skrajnie prawicowych bojówkarzy.
„W październiku zapowiedziano, iż odbędzie się zebranie Koła Medyków. Zarząd Koła kończył kadencję i miały odbyć się wybory. W dniu, w którym miało się odbyć zebranie delegatów na zebranie sprawozdawczo-wyborcze, byłem z Andrzejem Szumińskim i Zosią Pankiewicz na zajęciach w pracowni chemicznej. Wyszliśmy na dziedziniec Uniwersytetu i zostaliśmy napadnięci przez jakąś bojówkę, bili nas pałkami, przewróciłem [się] po pierwszym ciosie w głowę. Andrzej bronił się dzielnie i wołał o pomoc. Na szczęście na widok grupy studentów wychodzących z pracowni […], bojówkarze uciekli. Z głowy w kierunku ucha spływała [mi] krew.
Tuż przy Uniwersytecie był Szpital św. Rocha, więc udaliśmy się do ambulatorium. Po zgoleniu włosów w okolicy rany, okazało się, iż skóra była przecięta na około 10 cm. Trzeba było założyć szwy. Założono opatrunki i po zabandażowaniu głowy pojechaliśmy taksówką na walne zebranie, które odbyło się w sali wykładowej Anatomicum. Nasze wejście na salę wywołało pełne poruszenie. Jurek Perl wszedł na podium i złożył protest przeciwko faszystowskim metodom walki wyborczej, wskazując na moją obandażowaną głowę. Jak się potem okazało, wybory wygrały organizacje endeckie. W takiej atmosferze odbywały się nasze studia”.
ZE STOŁKAMI PRZECIW BOJÓWKARZOM
Lech Strojecki odnotował też inne wydarzenie, z udziałem prof. Edwarda Lotha, wybitnego anatoma, antropologa i eugenika, który kilka lat później zginął wraz z żoną i córką w powstaniu warszawskim.
„Do przerwy międzysemestralnej zaliczyłem parę kolokwiów. W tym roku czekały nas dwa poważne egzaminy, toteż w drugim półroczu często spotykałem się z Andrzejem i Zosią w mieszkaniu u Pankiewiczów. Opiszę teraz, jak przebiegał mój egzamin z anatomii, materiał był ogromny i choć dość dobrze go opanowałem, to jednak z niepokojem wkraczałem z dwoma kolegami do gabinetu profesora Lotha.