Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Na rozmowie o pracę to ja za
– Często proszę o to, żeby opowiedzieli mi, jakie wady ma przyszły pracodawca. Jeśli ktoś lukruje obraz firmy, to po prostu w to nie wierzę.
Ósma rano, Karolina zaczyna pracę. Wstała pół godziny temu, zdążyła pościelić łóżko, zjeść małe śniadanie, siada z kubkiem gorącej kawy przed komputerem. Loguje się do systemu w sklepie internetowym – na jednej zakładce skrzynka mailowa, na drugiej okienko czatu, na uszach słuchawki.
Zaczyna od maili, które spłynęły w nocy. „Gdzie jest mój towar!!?? Kupiłem go dwa tygodnie temu! Ciągle czekam. Jesteście NIEPOWAŻNI” – czyta w pierwszej wiadomości brzegu, na czacie już daje o sobie znać czerwona kropka sygnalizująca nowe zgłoszenie.
– Pracuję w biurze obsługi klienta w sklepie internetowym. Raczej nie piszą do mnie klienci, którzy chcą pochwalić nasz produkt. Od rana do wieczora mam do czynienia z problemami. Paczka się zagubiła, ktoś spakował nie ten produkt albo inny nie doszedł na czas – opowiada 25-latka. Nie owija w bawełnę, niektórzy klienci potrafią być po prostu chamscy.
To nie pierwsza praca Karoliny, ale jedna z pierwszych w Warszawie. Przeprowadziła się do stolicy w pandemii COVID-19. Wcześniej mieszkała w rodzinnym Kędzierzynie-Koźlu. To tam była na pierwszej rozmowie o pracę.
– U nas w mieście nie było tej pracy dużo, więc pamiętam, że na tę rozmowę szłam strasznie zestresowana. Powtarzałam sobie w głowie, że odpowiem dobrze na każde pytanie. Nawet mi do głowy nie przyszło, żebym to ja zapytała o coś mojego przyszłego pracodawcę – wspomina Karolina. O sobie sprzed lat mówi trochę jak o innej osobie. Zmieniła się, bo i rynek pracy, na którym funkcjonuje, się zmienił. Teraz już dobrze wie, że umiejętności, które ma do zaoferowania, są na rynku pożądane.
TO JA ZADAJĘ TU PYTANIA
Dlatego kiedy dziś idzie na rozmowę o pracę, już nie boi się zadawać pytań. – Pierwsze, czego staram się dowiedzieć, to stawka, jaką proponuje pracodawca. Ciągle w ogromnej większości ogłoszeń brakuje widełek określających wysokość wynagrodzenia – opowiada Karolina. Od kilku miesięcy próbuje swoich sił w rekrutacji na stanowiska w działach marketingu. – Na drugim etapie często jest jakieś zadanie do wykonania. To może być na przykład napisanie briefa kampanii dla influencerów. Przecież to jest kilka godzin mojego czasu pracy i moje pomysły. Na tym etapie byłoby uczciwie już ujawnić wynagrodzenie. Chcę wiedzieć, czy w ogóle jest sens, żebym się angażowała – mówi Karolina.
Najbardziej jednak lubi moment, w którym rekruterzy zwracają się do niej z prośbą o pytanie. – Często proszę o to, żeby opowiedzieli mi, jakie wady ma przyszły pracodawca. Przyznam, że bardziej niż sama odpowiedź interesuje mnie reakcja. Jeśli ktoś jest oburzony takim pytaniem, to nie mam ochoty w takim miejscu pracować. A jak ktoś lukruje obraz firmy, to po prostu w to nie wierzę. Żyję i pracuję już na tyle długo, żeby wiedzieć jedno: nie ma idealnych miejsc pracy – tłumaczy spokojnie.
A co Karolina mówi, kiedy to ona musi odpowiedzieć na pytanie o swoje wady? – Mówię zupełnie szczerze, że czasem potrzebuję trochę więcej czasu, żeby nauczyć się nowych umiejętności – mówi 25-latka. Jeszcze kilka lat temu obawiałaby się, że takie szczere wyznanie mogłoby jej zaszkodzić. – Polecam szczerość. Widziałam, że rekruterzy, którzy są przyzwyczajani do formułek „świetnie radzę sobie pod presją czasu”, „szybko się uczę”, zwracali na mnie uwagę dzięki mojej szczerości – mówi dumnie Karolina.
Po swojej regularnej pracy poświęca się projektowi na Instagramie – jest początkującą influencerką w branży beauty. W dniu, w którym rozmawialiśmy, robiła unboxing (rozpakowanie paczki) z naturalnymi kosmetykami do włosów: odżywki bez parabenów, oleju parafinowego i alkoholu etylowego.
NAJWAŻNIEJSZE WYNAGRODZENIE
Mniej więcej w czasie kiedy Karolina przeprowadzała się do pracy w Warszawie, portal Pracuj.pl przebadał „zetki”, czyli osoby, które miały wtedy 18–24 lata. Na pytanie o to, co jest dla nich najważniejsze w pracy, 70 proc. odpowiedziało wprost, że to „atrakcyjne wynagrodzenie”. Na drugim miejscu plasuje się „dobra atmosfera” (67 proc.). Trochę ponad połowa (51 proc.) uznaje, że istotne jest „docenianie efektów pracy”. Stabilność zatrudnienia to coś ważnego dla 1 na 3 osoby (34 proc.), a 31 proc. zaznaczyło, że liczy się dla nich „ciekawy zakres zadań”.
Kiedy ankietowani mieli dokończyć zdanie „Jestem skłonny przyjąć ofertę pracy, jeśli...” to wciąż na pierwszym miejscu aż 75 proc. dopisało „...dostanę lepsze wynagrodzenie”.
– Choć „zetki” często deklarują, że wynagrodzenia są dla nich kluczowe, doświadczenia pracodawców pokazują, że młode talenty są także gotowe „inwestować” w pracę i wybierać bardziej rozwojowe oferty, nawet jeżeli na samym początku wiąże się to z obniżeniem oczekiwań finansowych – komentowała wyniki badania Konstancja Zyzik z grupy Pracuj.
Z KRAKOWA DO WARSZAWY
Marcin miał swoją pierwszą rozmowę o pracę rok temu, w czasie wakacji. Wstał rano, otworzył szafę w rodzinnym domu w Krakowie i wyciągnął garnitur, który zakładał na ważniejsze egzaminy na studiach prawniczych. Przyłożył krawat do koszuli, ale tylko na chwilę. „To jest ważniejsze spotkanie niż zwykły dzień w pracy i raczej w swetrze nie wypada, ale krawat to byłaby przesada” – pomyślał i pobiegł na pociąg. Kilka godzin później był już na Dworcu Centralnym w Warszawie, przesiadł się na drugą linię metra, wysiadł pod Centrum Nauki Kopernik i skierował kroki w stronę Elektrowni Powiśle – tam na dwóch piętrach mieści się międzynarodowa kancelaria prawnicza, w której starał się o staż.
– Wtedy byłem nastawiony tylko na tę jedną firmę. Nie szukałem niczego innego i całą swoją uwagę skupiłem na jednej kancelarii – opowiada 21-letni Marcin. Samą rozmowę wspomina bardzo dobrze. Przeczytał przed spotkaniem historię firmy, wynotował sobie ważniejsze informacje, żeby pokazać, że wie, gdzie aplikuje. – Najbardziej spodobało mi się to, że oni też poświęcili czas na zapoznanie się z moim CV przed spotkaniem. Miałem poczucie, że szczerze interesuje ich, co mam do powiedzenia. Rozmawialiśmy o teatrze – opowiada Marcin.
Wyszedł ze spotkania zadowolony, po drodze na pociąg zdążył wypić piwo w Barze Studio i wrócił jeszcze tego samego dnia do Krakowa. Na odpowiedź czekał kilka tygodni, aż w końcu po tym, jak przypomniał się mailem, dostał wiadomość, że tym razem go nie wybrali. – Odrzucenie na tej pierwszej rozmowie mnie zabolało. Kolejne odmowy już nie były dla mnie takim problemem. Potrafię to przeżyć tak, żeby nie obniżało mojej pewności siebie i nie wpływało na moją samoocenę – mówi Marcin.
Nie ma problemu z tym, że rekrutacje potrafią trwać nawet kilka tygodni, bardziej przeszkadzają mu stawki, które oferują nawet duże, bogate kancelarie.
Wynagrodzenie jest dla niego istotne, ale nie mniej ważna jest atmosfera podczas rozmowy i szczerość rekruterów. – Zwracam uwagę na to, jaki jest vibe. Od razu czuć, czy rozmawiasz z osobami, które są zainteresowane kandydatem do pracy, czy nie. Pamiętam jedną taką rozmowę, na której pracownicy firmy cały czas musieli zaglądać do mojego CV, żeby przypomnieć sobie moje imię. Od razu wiedziałem, że w takim miejscu nie chcę pracować – mówi Marcin.
W końcu po kilku próbach dostał się na płatny staż do dużej międzynarodo
Mam taką prośbę do rekruterów. Bardzo chciałbym usłyszeć prawdziwy powód, kiedy nie dostaję pracy. Wtedy mogę coś zmienić i się poprawić
MARCIN
naszego teamu żartowaliśmy sobie, że chyba zaczniemy dodawać do naszych maili wiadomość: „Proszę o odpowiedź, bo to nie jest aplikacja randkowa, żeby odczytywać, a nie odpisywać”. Jesteśmy nagminnie ghostowani [kandydaci urywają komunikację bez wyjaśnienia – przyp. red.] przez kandydatów – przyznaje rekruterka. Uczciwie przyznaje, że zdarza się to nie tylko kandydatom z pokolenia Z, ale w ich przypadku to jest zauważalny schemat działania.
Weronika potrafi jednak spojrzeć na „zetki” z uznaniem. – Uczciwie podchodzą do swoich kompetencji. Nie będą opowiadali niestworzonych historii, czego to oni nie robili. Czasem mężczyźni z pokolenia boomerów próbują mnie tak zaczarować, kiedy ja przed oczami widzę, że od kilku lat są bezrobotni – opowiada Weronika.
Wraz ze zmianą pokoleniową zmienia się też stosunek do negocjacji. – Kiedy przychodzi do rozmowy o wynagrodzeniu z osobami po czterdziestce, to mogę w ciemno
Na drugim etapie byłoby uczciwie już ujawnić wynagrodzenie. Chcę wiedzieć, czy w ogóle jest sens, żebym się angażowała
KAROLINA
powiedzieć, że negocjują niemal wyłącznie mężczyźni. Cieszy mnie to, że dzisiejsi 20-latkowie są skorzy do negocjacji i że te różnice między kobietami i mężczyznami są dużo mniej widoczne – mówi Weronika.
Chociaż wciąż to młodzi mężczyźni częściej walczą o lepsze wynagrodzenia. – Kiedyś nie wytrzymałam po rozmowie ze świetnie wykształconą, młodą dziewczyną. Akurat do naszego zespołu nie pasowała, więc jej nie przyjęliśmy. Ale wyceniła swoje wynagrodzenie zdecydowanie zbyt nisko. Po oficjalnej rozmowie na callu wzięłam prywatny telefon, zadzwoniłam do niej i powiedziałam jej, ile może oczekiwać za swoją pracę. Podziękowała – mówi z dumą Weronika.