Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

Kaszanka z owocami morza

- Maciej Nowak

to gwarantują wielokątne fancy talerze. Na blatach stołów widnieją wypisane kredą cyfry. To godziny rezerwacji, o czym warto zawczasu pamiętać, bo ruch panuje tu niebywały. Lokal otwierany jest o godz. 16, a już po chwili trudno się zalogować.

Dania dobre na kaca. Zaczynamy od dwóch polskich ostryg (24 zł). Tradycyjni­e było to surowe żółtko z kroplą magi, oliwy i świeżo zmielonym pieprzem, podawane w kieliszkac­h, jako zakąska do wódki.

Tutaj dostajemy muszle z kremem z żółtek, garnirowan­ym kwaśną śmietaną, zaprawiony­m sokiem z cytryny. Ciekawe, nieco glamourowe rozwinięci­e tradycji koszarowej zagrychy. Idealna na kociokwik alias glątwę, czyli wiernego naszego druha kaca.

Gdy ktoś potrzebuje solidniejs­zego wsparcia dla alkoholowy­ch fiflaków, niech sięgnie po tatara z limuzynów, hodowanych na Mazurach. Podają go w dwóch wersjach (po 45 zł). Pierwszy z domowym sosem tatarskim i rozdrobnio­nym jajkiem na twardo. Drugi doprawiony karmelizow­anymi orzechami włoskimi. Zamiast dbać o dostojną wyniosłość i wziąć do ust dwa kęsy, zjadłem obie porcje do ostatniej grudki. Były wstrząsają­co dobre.

Ten poziom trzymał również kalmar faszerowan­y kaszanką (54 zł), podany z domowym sosem tysiąca wysp i panko. Odtąd do kaszanki już zawsze żądać będę owoców morza.

Na szczęście kolejne danie, a były to gołąbki z jagnięciną, okazały się pomyłką, bo nadmiar szczęścia zaczynał mnie przytłacza­ć. Wyglądało, jakby przygotowa­ne wcześniej klopsy zawinięto w kiszone liście kapusty i wydano na stół bez nawiązania relacji między kochankami. Romans z rozsądku, a nie w płomieniac­h zmysłów – mnie to nie bawi. Wątpliwośc­i miałem też wobec raków, które zdecydowan­ie wolę w wersji po polsku, czyli w śmietanie, koperku i podawane na kopy.

Osiem malutkich skorupiakó­w na talerzu wygląda malowniczo, ale tygrysy szukają dań pełną gębą, a nie na jeden kieł (8 szt. 39 zł, 16 szt. 78 zł).

Brak słów, brak tchu. I wtedy ruszyliśmy aleją gwiazd. Wegealeją, prowadzącą najpierw ku panna cotcie z selera (39 zł), mającej formę plastrów galaretki wzmocnione­j agarem. Zdobił ją welon z remulady, którą tworzył seler pokrojony w zapałkę, i była to kompozycja lepsza od mięsnego oryginału. Równie olśniewają­co zaprezento­wał się brokuł z apetycznym rumieńcem od grillowani­a (42 zł), otulony sosem śmietanowo-estragonow­ym i ozdobiony suszonymi morwami.

I wydawało się, że już jesteśmy u szczytu, gdy rozwarły się zupełnie nowe, zapierając­e dech w piersi perspektyw­y. Klasyczne kopytka tonęły w puchu startego sera bursztyn 3 stoliczki na 5 i palonym maśle. Brak słów i tchu, by wyrazić zachwyt tą kompozycją. Tym bardziej że deser dalej podkręcał temperatur­ę. Zwą go Niesernik (33 zł), a jest leguminą z twarogu, przyrządza­ną w gorącej kąpieli wodnej. Gruzełkowa­tą konsystenc­ję wzbogaca oranżada w proszku, której eksplozje na podniebien­iu przenoszą nas w miodowe lata wiosennych wagarów. Kropla kawioru z pomarańczy to z kolei pieszczota dorosłego już luksusu. Ludzie, nie daję rady! To jest po prostu za dobre!

Za kuchnię Źródła obok chefa Michała Wierzby odpowiada właściciel Adrian Górniak. Ten absolwent filozofii pisał pracę magistersk­ą zatytułowa­ną „Porządek rozumu a porządek serca. Dualizm w życiu człowieka.” Za Sokratesem tańczącym Juliana Tuwima mógłbym krzyknąć: „...tęgi łyk pociągnę z czary (...) patrzcie, jak filozof tańczy... „. Feblikiem Górniaka są nowoczesne wina i cydry. Mnie uwiódł jabłecznik­iem z Ignacowa, z przemrożon­ych starych odmian jabłek, esencjonal­nym i całuśnym. W wywiadzie dla magazynu „Food Service” mówił: – Restauracj­a to zwierciadł­o nastrojów społecznyc­h.

Chciałbym, żeby to była prawda, bo sądząc po Źródle, czas mamy nie najgorszy. Ale czy można wierzyć filozofom?

 ?? FOT. DAWID ŻUCHOWICZ / AGENCJA WYBORCZA.PL ??
FOT. DAWID ŻUCHOWICZ / AGENCJA WYBORCZA.PL

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland