Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Ani PiS, ani biskupi już nie straszą LGBT+
Wkampanii samorządowej poza konferencją lewicowej kandydatki na prezydenta Warszawy nie ma tematu „seksualizacji dzieci”. Jeszcze kilka lat temu warszawska Karta LGBT+ dała PiS pretekst do rozpętania homofobii. Co się zmieniło?
„To socjotechnika mająca zmienić człowieka. W jej centrum jest wczesna seksualizacja dzieci. Ja sam, póki nie przeczytałem, nie mogłem w to uwierzyć, ale to ma się zacząć w okresie 0-4, czyli od urodzenia do 4. roku życia” – to słowa prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego z 9 marca 2019 r.
„W propagowanej Karcie nie chodzi tylko o stworzenie nowej przestrzeni dla ideologii gender, dla praw osób homoseksualnych, biseksualnych i transgenderycznych. Można się obawiać, że Karta wprowadzi do szkół program wychowania seksualnego w duchu ideologii gender, adresowany już do małych dzieci” – a to fragment stanowiska Konferencji Episkopatu Polski też z marca 2019 r., wydanego cztery dni po słowach prezesa Kaczyńskiego.
Wtedy PiS wspólnie z katolickimi biskupami zaczęło nakręcać homofobiczną nagonkę. Wykorzystano podpisaną w lutym 2019 r. przez prezydenta Rafała Trzaskowskiego Kartę LGBT+, pierwszy taki dokument w polskim samorządzie. Zbliżały się wybory do europarlamentu. Politycy PiS uznali, że homofobiczne szczucie przyniesie im procentowe punkty.
Tę „wyborczą taktykę” powtórzono w wyborach parlamentarnych jesienią 2019 r. i w prezydenckich w 2020 roku, kiedy to Andrzej Duda stwierdził, że „LGBT to nie ludzie, to ideologia”.
Dlaczego to przypominam? W czwartek kandydatka Lewicy i ruchów miejskich na prezydentkę Warszawy Magdalena Biejat przedstawiła propozycje dot. społeczności LGBT+. W razie wygranej zadeklarowała realizację w praktyce wszystkich zapisów Karty LGBT+, otwarcie przychodni dla osób trans, przyspieszenie procedur dot. zmiany danych osób, które zakończyły proces tranzycji płci. Zapowiedziała zajęcia edukacyjne dot. równości w szkołach, wprowadzenie „latarników”, by dzieci w szkołach nie były dyskryminowane, równościowe szkolenia dla urzędników, strażników miejskich, policjantów.
Te zapowiedzi nie wywołały emocji ani protestów. Kandydat PiS na prezydenta Warszawy Tobiasz Bocheński nie straszy „seksualizują dzieci”. Nie chodzi jednak tylko o program lewicowej kandydatki. Rząd przygotowuje projekt ustawy o związkach partnerskich. Kilka dni temu odpowiedzialna za projekt ministra ds. równości Katarzyna Kotula mówiła „Wyborczej”, że w koalicji rządowej jest zgoda co do spraw podatkowych, medycznych itd. Ministra skupia się teraz na przekonaniu koalicjantów, głównie z PSL, do poparcia zapisu o przysposobieniu dzieci w jednopłciowych rodzinach, w których jedno z partnerów jest biologicznym rodzicem.
Biskupi nie wydają stanowisk, PiS milczy, mimo że przecież chodzi o zapisy krajowe, a nie samorządową Kartę LGBT. Dlaczego? Bo już wiedzą, że homofobią nie wygra się wyborów w Polsce.
Nasz kraj bardzo się zmienił w ostatnich latach. Pewnie koalicja rządowa będzie się spierać o zapisy o związkach partnerskich, być może któryś z polityków Trzeciej Drogi albo z konserwatywnego skrzydła KO palnie coś, co zirytuje progresywnych wyborców. Jednak jest duża szansa, że nienawistna homofobia na dobre zniknęła z polskiego życia politycznego, że już nigdy nie usłyszymy od kandydatów na najwyższe państwowe stanowiska, że „LGBT to nie ludzie, to ideologia”.