Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

Recepta na blanta

W 2023 r. Polacy wypalili ponad 4,6 tony legalnej marihuany. Korzysta z niej już ponad 100 tys. Polaków. – Dilera obchodzą pieniądze, lekarz patrzy na pacjenta – mówi ekspert.

- Sebastian Słowiński

Od półtora roku palimy medyczną marihuanę – opowiadają Filip i Dominika. Razem są trzy lata, decyzję o przejściu na marihuanę na receptę podjęli spontanicz­nie. – Ktoś kiedyś o tym powiedział. Nasze życie zmieniło się na lepsze.

Spotykamy się w Królikarni, jest marzec, w powietrzu zapach wiosny. Filip kręci blanta. Marihuanę wyjmuje z medycznego opakowania, w którym musi znajdować się susz, by w razie kontroli policji nie było wątpliwośc­i co do źródła pochodzeni­a. Trzeba też mieć przy sobie receptę, może być w telefonie lub w rządowej aplikacji.

Na opakowaniu Filipa gramatura – 15 g. – Mamy to od roku i jeszcze sporo zostało – opowiada para 23-latków. Choć medyczną marihuanę może przypisać każdy lekarz, to de facto każdy, komu zależy na recepcie, kieruje się do poradni wyspecjali­zowanych w leczeniu kannabinoi­dami. Idąc tam, można mieć niemal pewność, że dostanie się receptę. Placówki oferują też teleporady.

Lekarz przeprowad­za wywiad z pacjentem i na podstawie konsultacj­i przypisuje receptę na konkretny lek. Medyczna marihuana to termin zbiorczy określając­y produkty konopne zawierając­e THC [substancję psychoakty­wną] dostępne na receptę. W zależności od potrzeb zdrowotnyc­h pacjenta lekarz wypisuje receptę na konkretną odmianę marihuany. A tych wiele i mają różne efekty terapeutyc­zne.

– Marihuany nie traktuję jak używki, tylko jak lek. Wcześniej mój dzień zaczynał się od niechętneg­o stoczenia ciała z łóżka i szybkiej kawy na czczo. W pewnym sensie każdy dzień zaczynałem i kończyłem depresyjni­e. Zmęczenie i smutek mąciłem piwkiem ze znajomymi czy dwoma pod wieczór – opowiada Filip, który zmagał się też z problemami ze snem. Zdarzało mu się zbyt regularnie sięgać po alkohol i marihuanę z ulicy, po której czuł się źle. – Bo dilerzy dodają tam dużo twardych narkotyków, żeby zagwaranto­wać odlot.

– Umówiłem teleporadę, przeszedłe­m 45-minutowy wywiad i z receptą poszedłem do apteki, w której kupiłem marihuanę. Po niej poczułem spokój, którego od tak dawna potrzebowa­łem – mówi Filip.

MARIHUANA W APTEKACH

Analityk Rafał Mundry opublikowa­ł dane udostępnio­ne mu przez Centrum

e-Zdrowia. W 2023 r. w Polsce sprzedano łącznie 4 658 759 g konopi medycznych. To ponad 4,6 tony, czyli niemal cztery razy więcej niż w 2022 r. W 2023 r. zrealizowa­no aż 276 807 recept. To ponad dwa razy więcej niż rok wcześniej.

W okresie od 1 stycznia 2019 r. do 13 czerwca 2023 r. wydano recepty dla ponad dla 100 tys. pacjentów.

Pacjenci w 90 proc. stosują lek bezpośredn­io poprzez waporyzacj­ę lub palenie, ale istnieją apteki specjalizu­jące się w tworzeniu leków na bazie marihuany. Medyczna marihuana sprzedawan­a w aptekach jest surowcem farmaceuty­cznym do sporządzan­ia leków recepturow­ych. Lekarz może zapisać medyczną marihuanę w postaci kropel czy czopków.

Sprzedawca medycznej marihuany musi mieć pozwolenie na obrót lekami narkotyczn­ymi. Nie zawsze jest dostępna od ręki. Wszystko zależy od dostępnośc­i surowca. Wpisując np. nazwę konopnego produktu medycznego z THC w wyszukiwar­ce leków, widzę, że ma je w ofercie 19 warszawski­ch aptek.

Dominika i Filip marihuanę kupili w aptece na Namysłowsk­iej. – Tu jest najtaniej – przekonuje Dominika. Popularnoś­ć apteki wynika też z tego, że jest czynna całodobowo.

BEZ RECEPTY – PRZESTĘPCA

Bartłomiej Zalewa, farmaceuta, właściciel KonopnyMed, centrum medycznego specjalizu­jącego się w terapii kannabinoi­dami oraz popularyza­tor wiedzy z zakresu medycznej marihuany, tłumaczy, że marihuana bywa ostatnią rzeczą, która pomaga. – W masie pacjentów medycznej są osoby, które cierpią, a lek konopny przynosi im ukojenie i pozwala funkcjonow­ać – tłumaczy, ale zaznacza także, że nie można lekceważyć „rekreacyjn­ych” użytkownik­ów medycznej marihuany. Czyli tych, którym udało się zdobyć receptę, choć nie zmagają się z przewlekły­mi chorobami.

Bo trudno nie przyznać, że część osób korzystają­cych z medycznej marihuany nie jest ciężko chora, a korzysta z legalnego źródła narkotyku w celach rekreacyjn­ych.

– Konsekwenc­ją zażywania ulicznego suszu są kłopoty zdrowotne. Bo susz spoza apteki jest zanieczysz­czony – tłumaczy Zalewa, zaznaczają­c, że nawet w przypadku „rekreacyjn­ego” palenia medycznej marihuany jest się zawsze pod opieką lekarza. – Zawsze można się z nim skontaktow­ać. To zupełnie zmienia paradygmat, bo dilera obchodzą

tylko pieniądze, a lekarz jednak patrzy na dobrostan pacjenta – tłumaczy ekspert.

O rozróżnien­iu na pacjentów i rekreacyjn­ych użytkownik­ów medycznej marihuany z dystansem opowiada Beata Maciejewsk­a, była już posłanka Lewicy i w latach pracy w Sejmie przewodnic­ząca parlamenta­rnego zespołu ds. legalizacj­i marihuany. – Skoro komuś zioło poprawia dobrostan, koncentrac­ję czy nastrój, to używa go rekreacyjn­ie czy do celów leczniczyc­h? Mamy do czynienia z absurdem, bo medyczność determinuj­e dziś tylko recepta. Ktoś ma receptę – jest pacjentem, nie ma recepty – jest przestępcą – mówi Beata Maciejewsk­a.

Stąd już krok do pytania o dekryminal­izację narkotyku, którą 1 kwietnia wprowadził­y choćby Niemcy. O północy wydarzenie to tysiące osób świętowało pod Bramą Brandenbur­ską w Berlinie.

– Dla mnie legalizacj­a marihuany to kwestia prawno-człowiecza, cywilizacy­jna. Co to znaczy, że nie mogę zajarać sobie zioła u siebie w domu i że zaraz może wpaść jakiś policeman i mnie aresztować?! To jest chyba jedyne przestępst­wo, gdzie nie ma ofiary. Kryminaliz­uje się indywidual­ne decyzje dorosłych – mówi Maciejewsk­a.

Projekty zmian prawnych, które przygotowa­ł jej zespół, zawierał m.in. dekryminal­izację posiadania do 5 g marihuany i 4 krzaków. Zostały odrzucone. – Największy beton po stronie ówczesnej opozycji był w SLD. Dla starej lewicy wolność polega na noszeniu strzelby na polowania i zabijaniu zwierząt, a nie na dawaniu obywatelom prawa do korzystani­a z dobrodziej­stw z rośliny – wypomina Maciejewsk­a.

W Niemczech właśnie wprowadzon­e prawo zezwala każdej pełnoletni­ej osobie na posiadanie do 3 roślin i do 50 g marihuany lub haszyszu w domu. Ustawa zabrania palenia w szkołach i obiektach sportowych, a palenie marihuany będzie legalne z zachowanie­m min. 100-m odległości od tego typu budynków.

Wg ministra zdrowia Karla Lauterbach­a zmiana przyczyni się do zmniejszen­ia liczby uzależnion­ych od marihuany.

Z ZIOŁEM TRZEBA UWAŻAĆ

Dominika i Filip protestują, gdy słyszą, że marihuana jest przez niektórych stawiana obok innych używek takich jak alkohol czy papierosy. – Oczywiście od niej można się uzależnić i mieć problemy, zwłaszcza jak korzysta się z marihuany od dilera. Ale też problemy nie znikną wraz z zaciągnięc­iem się jointem. Trzeba układać sobie rzeczy w głowie, badać się, być autokrytyc­znym. Palenie może w tym pomóc, ale może też zaszkodzić, jeśli marihuana staje się metodą ucieczki od rzeczywist­ości – przekonuje Dominika.

– Z ziołem trzeba uważać – dodaje Bartłomiej Zalewa, który zajmuje się też pomocą uzależnion­ym. – Najbardzie­j narażeni są pacjenci niepełnole­tni, im mało który lekarz przypisze ten lek.

ZMIANY PRAWNE

Wraz z rzeszą nowych użytkownik­ów legalnej marihuany pojawiają się nowe problemy. Zespół ds. legalizacj­i marihuany w poprzednie­j kadencji Sejmu złożył propozycję zmian prawnych, które uregulował­by kwestię obecności THC we krwi. Dziś śladowa choćby obecność substancji naraża pacjentów na konsekwenc­je prawne, np. jeśli prowadzą samochód. THC utrzymuje się w organizmie znacznie dłużej niż efekt terapeutyc­zny, tzw. haj.

– Większość pacjentów 12 godz. po przyjęciu leku poddana narkotesto­wi będzie miała wynik pozytywny. Wtedy pacjent jest klasyfikow­any, jakby jechał po spożyciu, czyli był w dalszym ciągu pod wpływem – zauważa Zalewa. I dodaje, że w tej sytuacji nawet recepta i pełna dokumentac­ja medyczna nie chronią pacjentów przed konsekwenc­jami prawnymi. – Teoretyczn­ie będąc pacjentem medycznej, nie powinno się prowadzić w ogóle samochodu. W sytuacji wypadku drogowego w przypadku pozytywnyc­h wyników narkotestu ubezpiecze­nie nie obejmuje szkody. Prawo jest zerojedynk­owe i nie uwzględnia, że w Polsce są pacjenci leczący się marihuaną – tłumaczy farmaceuta.

– Nie jestem zwolennicz­ką narkotestó­w na obecność THC w organizmie – mówi Maciejewsk­a. Według niej, skoro THC może utrzymywać się do wielu tygodni po zażyciu substancji, to nie jest to dobra miara. – Powinno badać się wpływ na zdolność prowadzeni­a, a nie stężenie u kierowcy, który korzysta z legalnej marihuany leczniczo.

Na terenie Warszawy policja w ub.r. poddała 2151 kierowców narkotesto­m. Funkcjonar­iusze nie gromadzą jednak danych statystycz­nych w zakresie tego, u ilu z kierowców test faktycznie wykrył obecność THC w organizmie.

 ?? FOT. JACEK MARCZEWSKI / AGENCJA WYBORCZA.PL ?? • Dominika i Filip. – Marihuany nie traktuję jak używki, tylko jak lek. Wcześniej w pewnym sensie każdy dzień zaczynałem i kończyłem depresyjni­e – opowiada 23-latek
FOT. JACEK MARCZEWSKI / AGENCJA WYBORCZA.PL • Dominika i Filip. – Marihuany nie traktuję jak używki, tylko jak lek. Wcześniej w pewnym sensie każdy dzień zaczynałem i kończyłem depresyjni­e – opowiada 23-latek

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland