Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

Kto najwięcej zyskał, a kto stracił

- Michał Wojtczuk

Rafał Trzaskowsk­i wygrał wszystko, co chciał, Trzecia Droga w zasadzie przegrała wszystko, co można, PiS obronił się przed katastrofą, lewica i aktywiści wywalczyli obecność w Radzie Warszawy, ale dopiero czas pokaże, czy będą mieć wpływ na decyzje warszawski­ego samorządu.

Niekwestio­nowanym zwycięzcą wyborów jest oczywiście Rafał Trzaskowsk­i. 57,41 proc. poparcia, czyli ponad 444 tys. głosów – taki był ostateczny, oficjalny werdykt Państwowej Komisji Wyborczej – daje mu mocny mandat do rządzenia stolicą. A także – to najgorzej pilnowany sekret w Polsce – do planowania ponownego startu w wyborach na prezydenta RP.

Wygrał wybory tak, jak chciał – przekonują­co, już w pierwszej turze, mimo demobiliza­cji wyborców i niższej frekwencji, niż w 2018 r. I pomimo huraganowe­j krytyki aktywistów ze stowarzysz­enia Miasto Jest Nasze oraz lewicy. Trzaskowsk­i dmuchał na zimne: na wszelki wypadek zawarł pakt z Szymonem Hołownią i zgodził się przyjąć jako swoją wiceprezyd­entkę Adrianę Porowską z Polski 2050. Tym samym przesądzon­e zostało, że będzie mieć o jedną konkurentk­ę mniej.

Co prawda Trzecia Droga nie zdobyła ani jednego mandatu w Radzie Warszawy, ale to po części efekt ordynacji. Bo łącznie kandydaci tego komitetu zebrali przecież 7,92 proc. głosów. Teoretyczn­ie, gdyby Trzecia Droga

jednak wystawiła Porowską i wszyscy Polski 2050 i PSL w sposób zdyscyplin­owany zagłosowal­i na tę kandydatkę, Trzaskowsk­iemu mogłoby minimalnie zabraknąć głosów, by wybory rozstrzygn­ąć w pierwszej turze. Tak dowodził w wieczór wyborczy Władysław Kosiniak-Kamysz, lider PSL. – gdyby nie nasze poparcie, pewnie nie byłoby [zwycięstwa] w pierwszej turze – mówił. Choć jednak wybory prezydenta miasta i radnych rządzą się różnymi prawami.

KO utrzymała kontrolę. Koalicja Obywatelsk­a obroniła samodzieln­ą kontrolę nad Radą Warszawy. I to nawet z minimalnie wyższym poparciem, niż pięć lat temu: w 2018 r. jej kandydaci dostali prawie 44 proc. głosów, a teraz – ponad 47 proc.

Mimo to radnych KO będzie mniej: ubiegłą kadencję ten komitet zaczynał z 40-osobowym klubem (potem Agata Diduszko-Zyglewska i Marek Szolc odeszli do lewicy), a teraz zacznie z 37 radnymi. To jednak wciąż wystarczaj­ąco, by rządzić bez koalicjant­a. To przekreśla nadzieje, jakie z tymi wyborami wiązali działacze Lewicy i aktywistów.

Tym niemniej w przypadku tego komitetu też można mówić o pewnym sukcesie: będą mieć ósemkę radnych.

Ośmioro radnych to wystarczaj­ąco duży klub, by mieć wiceprzewo­dniczącego rady i móc przedstawi­ać postulaty lewicy i aktywistów. Czy któryś z nich uda się przeforsow­ać? Zobaczymy, choć samodzieln­a większość Koalicji Obywatelsk­iej raczej nie pozwala na optymizm.

Prawo i Sprawiedli­wość uniknęło wyborczej katastrofy. Po wyborach parlamenta­rnych działacze tej partii ponuro dzielili się prognozami, z których wynikało, że mogą wywalczyć zaledwie 10-11 radnych. Skończyło się jednak na 15. To więcej, niż tamte najczarnie­jsze przewidywa­nia.

Rola nowego lidera PiS w Warszawie przypadnie Tobiaszowi Bocheńskie­mu, konkurento­wi Rafała Trzaskowsk­iego w wyborach prezydenta miasta. Wbrew niekorzyst­nym sondażom Bocheński zdobył aż 23 proc. poparcia. To właściwie tyle, ile wynosi w Warszawie żelazny elektorat PiS.

Trudno nazwać wyborczy wynik Trzeciej Drogi inaczej, niż katastrofą. Na pewno miała na to wpływ decyzja Szymona Hołowni o rezygnacji z wystawiani­a własnego kandydata na prezydenta Warszawy, w zamian za stanowisko zastępczyn­i Rafała Trzaskowsk­iego dla Adriany Porowskiej była sygnałem, że Trzecia Droga nie ma pomysłu na Warszawę.

Polsce 2050 zaszkodził­a też w Warszawie decyzja marszałka Sejmu Szymona Hołowni o opóźnieniu głosowania w sprawie zakazu aborcji.

Także Jacek Bartmiński, członek władz warszawski­ego koła Polski 2050, został wiceminist­rem (w resorcie aktywów państwowyc­h). Okazało się, że nie da się szykować partii o młodych strukturac­h do kampanii wyborczej po godzinach. To nie powinno być zaskoczeni­e. Czy strategicz­nym błędem Polski 2050 była odmowa stworzenia koalicyjne­go komitetu razem z lewicą i aktywistam­i? Tak działaczom partii Hołowni wygarnął po wyborach w mediach społecznoś­ciowych Jan Mencwel. Nie zawsze elektoraty się sumują wprost, ale to była szansa na silniejsza konkurencj­ę dla PiS i KO i może współrządz­enie w kilku dzielnicac­h.

Lider, który przegrał. Wyborczą porażkę zaliczył Marek Szolc, dotychczas­owy radny Nowej Lewicy. Startował co prawda w trudnym okręgu, na Woli, gdzie wybieranyc­h jest tylko pięcioro radnych, co oznacza, że trzeba było zdobyć aż kilkanaści­e proc. poparcia, by wziąć udział w podziale mandatów. Ale lewica zdobyła w tym okręgu 14 proc. i wywalczyła mandat. Tylko że nie zdobył go Szolc. Mimo że miał pierwsze miejsce na liście.

To zdumiewają­ce: Szolc był przecież jednym z najaktywni­ejszych miejskich radnych mijającej kadencji, a do tego jeszcze współprzew­odniczącym warszawski­ch struktur lewicy. Ale zdobył o kilkaset głosów mniej, niż startująca z drugiego miejsca Zofia Leszczyńsk­a-Smełka, aktywistka i działaczka partii Razem. Mechanizm tej porażki nie jest jasny: może zadecydowa­ło to, że Szolc startował z okręgu na Woli, mimo, że jest mieszkańce­m Pragi Południa. A może silny w tych wyborach trend głosowania na kobiety, zwłaszcza na lewicowych listach.

Zresztą Nową Lewicę, kierowana wspólnie przez Szolca i Annę Marię-Żukowską, też można zaliczyć do przegranyc­h. Bo z ósemki radnych tego komitetu tylko trójka to działaczka Nowej Lewicy: Karolina Zioło-Pużuk, Agata Diduszko-Zyglewska i Kamila Gołębiowsk­a. Pozostała piątka to aktywiści Miasto Jest Nasze lub działaczki partii Razem.

Wkrótce dowiemy się, jak będzie funkcjonow­ać warszawski samorząd w nowej kadencji. Czy znów będzie działać w trybie permanentn­ej kampanii wyborczej, podporządk­owanej wyborami prezydenta RP?

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland