Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Ogródki czy miejsca parkingowe?
Mieszkańcy centrum Warszawy skarżą się, że lokale gastronomiczne zabierają im miejsca, na których mogliby parkować samochody. – Trzeba znaleźć złoty środek – odpowiadają na to urzędnicy.
Róg Kruczej i Alej Jerozolimskich. Na jednym ze znaków drogowych owinięta taśma. Ciągnie się wzdłuż trzech miejsc parkingowych. Na słupie kartka „Miejsce wykupione. ZDM”. Jak się okazuje, oznaczone w ten sposób miejsce zostało wykupione pod letni ogródek przez pobliską burgerownię. Lokal istnieje już czwarty sezon, co roku ustawia stoliki na zewnątrz i co roku ma ten sam problem. To spór z mieszkańcami, którym nie podoba się, że przez letni ogródek tracą miejsca parkingowe. Ale to problem nie tylko tego lokalu i nie tylko tego rejonu Śródmieścia, a całego centrum.
Spór o ogródki w centrum Sezon na ogródki trwa w Warszawie od 1 marca do 31 października. Wystawienie stolików na chodnik wymaga zgody administratora terenu. Wnioski przedsiębiorcy z branży gastro składają np. w Zarządzie Dróg Miejskich. Jak słyszymy od tamtejszych urzędników, restauratorzy na ogół wpisują we wnioskach datę otwarcia ogródka na koniec kwietnia lub początek maja. Jednak w tym roku wszystko potoczyło się znacznie szybciej. – Cały czas stawiają nowe ogródki. Znów nie ma gdzie samochodu zostawić – mówi pan Władysław, który mieszka w kamienicy na Wilczej.
Skarży się, że mimo abonamentu przysługującego każdemu mieszkańcowi płatnej strefy, który ma wykupiony, w rejonie wskazanym przez drogowców, często nie znajduje miejsca dla swojego samochodu. Przypomnijmy, miasto oferuje mieszkańcom dwa rodzaje abonamentu. Rejonowy – pozwala na korzystanie z miejsc parkingowych przy 8 parkomatach w odległości 150 metrów od miejsca zamieszkania. Jego koszt to tylko 30 zł rocznie. Jest też abonament obszarowy. Kosztuje już 600 zł rocznie i w praktyce pozwala na parkowanie na całym osiedlu. – Robią sobie tutaj prawdziwe eldorado kawiarniane, a my mamy problem. Postawisz samochód metr za jednym z tych wyznaczonych parkomatów i przyślą ci mandat. Ostatnio sąsiad dostał taką karę. Odwołał się, ale nic to nie dało – dodaje pan Władysław.
Nie dla mieszkańców, a dla pracowników
O uciążliwościach, jakie niosą ogródki, mówi nam także starszy mężczyzna, którego spotykamy przy jednym z powstających ogródków gastronomicznych na Poznańskiej. – Mieszkam tutaj 40 lat i nawet nie jest problemem, że te ogródki są, bo to przyjemnie czasem wyjść na kawę albo obiad. Ale one zajmują bardzo dużo przestrzeni. I jeszcze dochodzą ciągle dostawy. Przejść się nie da – mówi.
Przekonuje też, że miejsca parkingowe, które zostają po ustawieniu ogródków, tak naprawdę nie są dla mieszkańców. Z jego obserwacji wynika, że zajmują je praktycznie sami pracownicy gastronomii oraz pracownicy okolicznych biur. On i jego bliscy, gdy przyjeżdżają tu samochodem, nie mają, gdzie go zaparkować w okolicy. – Muszą parkować aż na placu Konstytucji. Niech oni tam parkują – zżyma się.
Ale są i tacy mieszkańcy, którym zabieranie miejsc parkingowych nie przeszkadza. Dla nich dokuczliwe okazuje się co innego. Pani Anna mieszka na pierwszym piętrze budynku przy Wilczej i ma lokal po sąsiedzku. – Stojący samochód przynajmniej nie hałasuje, nie zanieczyszcza powietrza. A przez ogródek u mnie pod oknem czuć ciągle tylko smród papierosów – mówi.
Zyski i straty
Ogródki to nie tylko korzyść dla lokali, które dzięki stolikom na dworze są atrakcyjniejsze dla klientów. To także korzyść dla miasta. Pomijając, że tworzą specyficzną miejską atmosferę, przynoszą też miastu zyski z opłat za zajęcie miejskiego terenu. Według uchwały Rady Warszawy, stawki za zajęcie pasa drogowego wynoszą: na drogach powiatowych 1,50 zł za 1 m kw, a na drogach krajowych i wojewódzkich 1,90 zł za m kw dziennie. Każdy ogródek to zatem w sezonie tysiące złotych do budżetu miasta.
– Gdy się mieszka w centrum, trzeba się liczyć z tym, że tutaj toczy się życie towarzyskie – mówi Jakub, który pracuje w wegańskiej restauracji przy Hożej. Dodaje, że miasto narzuca restauratorom restrykcyjne zasady funkcjonowania ogródków – z obowiązkowym systematycznym sprzątaniem stolików, godzinami otwarcia ogródka czy zakazem odtwarzania muzyki. Sam mieszka w Śródmieściu, przy Brackiej. Na parterze jego kamienicy też jest rząd knajp i restauracji, a w sezonie również ogródków. I choć jest kierowcą, mówi, że już się do problemów z parkowaniem przyzwyczaił. – To cena życia w Śródmieściu – wyjaśnia.
– To jest przykład sytuacji, w której różne grupy użytkujące przestrzeń miejską, chcą z niej korzystać. I trzeba znaleźć złoty środek – mówi nam Jakub Dybalski, rzecznik prasowy Zarządu Dróg Miejskich.
Przepisy nie precyzują liczby ogródków gastronomicznych przy jednej ulicy. Natomiast, jak przyznaje Dybalski, istnieje niepisana zasada, że ogródek nie powinien zajmować zbyt wielu miejsc postojowych. – Przed zatwierdzeniem projektu [lokalizacji ogródka] opiniujemy go i trzymamy się w naszych uwagach kilku zasad. Ogródek powinien być przed lokalem oraz jeżeli może się zmieścić na chodniku, to tam powinien być ulokowany. Nie powinien też zajmować więcej niż dwóch miejsc postojowych – kończy rzecznik. Ale – jak wspomina – nie jest to norma.
Przepisy nie precyzują liczby ogródków gastronomicznych przy jednej ulicy. Istnieje niepisana zasada, że ogródek nie powinien zajmować zbyt wielu miejsc postojowych