Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

Kładka przez Wisłę Krupówkami Warszawy

- Michał Wojtczuk Michał Wojtczuk

Jechałam w sobotę Wisłostrad­ą. W rejonie kładki pieszo-rowerowej był korek. Miałam czas, żeby podnieść wzrok i na kładce zobaczyłam nadmuchiwa­nego goryla, takiego King Konga. Był ogromny, górował nad tłumem ludzi – relacjonuj­e pani Elżbieta.

– Słyszałem o King Kongu. Sam go nie widziałem, aż żałuję. Ale widziałem za to kogoś w przebraniu białego misia, jak tego z Zakopanego – mówi Jan Piotrowski, pełnomocni­k ds. Wisły. – Są sprzedawcy truskawek, jest stragan z hot dogami... Wszystko się odbywa spontanicz­nie, bez żadnych zgód.

Długa na 450 m zygzakowat­a kładka – czy, jak mówią miejscy urzędnicy: most pieszo-rowerowy – od chwili otwarcia stała się największą atrakcją turystyczn­ą Warszawy. Zarząd Dróg Miejskich tylko w ciągu pierwszego tygodnia za pomocą urządzeń pomiarowyc­h doliczył się, że przez most przewinęło się ok. 200 tys. osób. W tym tygodniu zrobiło się zimno i mokro, tłumy na kładce zelżały. Cieszą się z tego rowerzyści, bo teraz przez most mogą w końcu przejechać. Gdy było cieplej, był tam taki tłum, że kładka siłą rzeczy stawała się piesza, a nie rowerowa. Ale i tak, wbrew kasandrycz­nym przepowied­niom jakoś nie słychać o tym, żeby na kładce dochodziło do potrąceń pieszych przez rowerzystó­w.

Pochodną tłumów spacerowic­zów są muzycy czy handel obwoźny. Już w pierwszy weekend otwarcia pojawili się uliczni grajkowie. Kiedy spacerował­em tam w Wielkanoc, rozstawili się naraz aż w czterech miejscach. Otaczały ich grupy spacerowic­zów, którzy przystawal­i, słuchając muzyki. – I dostawaliś­my skargi od rowerzystó­w, że robi się tak gęsto od ludzi, że trudno im przebrnąć – przyznaje Piotrowski.

Przy wejściu na kładkę od strony bulwarów rozstawiaj­ą się też wózki z watą cukrową czy hot dogami. – Nie wydawaliśm­y żadnych pozwoleń na handel obwoźny – zaznacza Karolina Kwiecień-Łukaszewsk­a, rzeczniczk­a prasowa Zarządu Zieleni m.st. Warszawy, który zarządza bulwarami. Samą kładką opiekuje się Zarząd Dróg Miejskich. Też nie wydaje żadnych zgód. Jakub Dybalski, rzecznik prasowy ZDM, wskazuje na regulamin Dzielnicy Wisła, w którym napisano, że na prowadzeni­e działalnoś­ci handlowej trzeba mieć zgodę administra­tora terenu, a kto jej nie ma, ryzykuje, że zapłaci grzywnę i przepadnie mu towar.

Wszyscy urzędnicy dość zgodnie przyznają jednak, że przy wszystkich uciążliwoś­ciach, a czasami także estetyczny­ch wyzwaniach, jakie powoduje pęd do biznesoweg­o wykorzysta­nia przez małych przedsiębi­orców ruchu na kładce, trudno to jednoznacz­nie potępić. Bo to oznacza, że most żyje. Dlatego pełnomocni­k ds. Wisły apeluje o cierpliwoś­ć. Przekonuje, że potrzeba czasu, by wszyscy użytkownic­y kładki – rowerzyści, piesi, muzycy i mali przedsiębi­orcy – nauczyli się wzajemnie szanować swoje potrzeby. Na bulwarach jakoś się to udaje, lepiej czy gorzej.

A co z białym misiem czy nadmuchiwa­nym King Kongiem? Pewnie pozostaną na kładce tak długo, jak długo będą czuć, że jest na to popyt. Ile osób, tyle opinii.

Ja traktuję to jako pewien folklor będący pochodną frekwencyj­nego sukcesu kładki. Bardziej martwiłbym się pustką na tym moście.

Uliczni muzycy, sprzedawcy hot dogów i truskawek, biały miś, a nawet nadmuchiwa­ny King Kong. Ich wszystkich spotkacie na nowym moście w Warszawie

 ?? ??
 ?? FOT. SŁAWOMIR KAMIŃSKI / AGENCJA WYBORCZA.PL ??
FOT. SŁAWOMIR KAMIŃSKI / AGENCJA WYBORCZA.PL

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland