Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
Ceny miejsc garażowych szokują
W Warszawie coraz częściej zdarza się, że za miejsce w podziemnym parkingu pod nowym blokiem trzeba zapłacić deweloperowi ponad 100 tys. złotych. I to grubo.
Przy ul. Sierakowskiego w Porcie Praskim powstaje siedmiopiętrowy apartamentowiec. To dwa kroki od oddanej niedawno do użytku kładki pieszo-rowerowej przez Wisłę. Ceny mieszkań w budynku są słone: dochodzą nawet do 54 tys. zł za m kw. Tyle kosztują duże, dwupoziomowe mieszkania na ostatnim piętrze, z widokiem na Wisłę.
Gruby portfel trzeba też mieć, żeby kupić miejsce w podziemnym parkingu: nawet 130 tys. zł. Jeszcze do niedawna ceny za miejsce parkingowe przekraczające 100 tys. zł były ewenementem. Teraz to coraz częstsze.
Ponad 100 tys. złotych za miejsce parkingowe
W 2020 r. za miejsce na jednym z czterech podziemnych pięter wieżowca Cosmopolitan u zbiegu Twardej i Emilii Plater klient zapłacił 150 tys. zł. Ale to luksusowy apartamentowiec w najściślejszym centrum i bardzo głęboki parking.
Tymczasem teraz 110 tys. zł trzeba zapłacić za miejsce w podziemnym parkingu pod apartamentowcem, który firma Mostostal zbuduje przy ul. Konwiktorskiej, tuż obok stadionu Polonii. To już nie jest ścisłe centrum, a parking ma dwa, a nie cztery podziemne piętra.
Ceny miejsc w podziemnych parkingach bardzo się różnią. W inwestycjach na peryferiach Warszawy kosztują 30-40 tys. zł. Przy czym koszt budowy jest znacznie wyższy: dwa lata temu Andrzej Miś z firmy
Spravia mówił „Wyborczej”: – Na naszych warszawskich osiedlach, osiedlu Bokserska czy osiedlu Wiślany Mokotów, miejsca parkingowe kosztują 35 tys. zł. Koszty realizacyjne są jednak o wiele wyższe i kształtują się na poziomie 71-80 tys. zł.
– Ludziom trudno zrozumieć, że koszt budowy kondygnacji podziemnej jest 2,5 razy wyższy niż kondygnacji naziemnej. Ogromne sumy pochłania technologia betonu wodoszczelnego, która chroni wnętrze hali garażowej przed przeciekaniem, gdy poziom wody na zewnątrz się podnosi – mówił „Wyborczej” Piotr Krochmal, prezes Instytutu Analiz „Monitor Rynku Nieruchomości”.
W luksusowych inwestycjach koszt miejsca parkingowego jest wyższy, niż w budynkach z segmentu popularnego – deweloperzy często wytyczają tam większą przestrzeń dla samochodów, biorąc pod uwagę, że ich klienci często jeżdżą wielkimi SUV-ami.
Wielu deweloperów, zwłaszcza tych budujących osiedla z segmentu popularnego, „dotuje” cenę miejsca parkingowego: sprzedaje je taniej, niż kosztuje ich budowa, a część kosztów przerzuca do ceny metra kwadratowego mieszkania. Bo kupno miejsca w podziemnym garażu nie jest obowiązkowe, część klientów liczy, że zaparkują za darmo na ulicy. I inwestorzy nie chcą zostać z niesprzedanymi powierzchniami w podziemnych piętrach, na których budowę wydali fortunę.
– Im trudniejsza jest budowa i im głębsza, bardziej skomplikowana konstrukcja garażu, tym wyższy jest koszt budowy miejsca postojowego. W efekcie cena sprzedaży miejsca parkingowego nie pokrywa kosztu jego budowy i bilansuje się dopiero w wartości sprzedaży w całym budynku – potwierdzają przedstawiciele firmy Skanska, która na Służewcu buduje osiedle Holm House. Tam za miejsce parkingowe trzeba zapłacić 65 tys. zł.
Ale coraz częściej, zwłaszcza w inwestycjach z wyższej półki, deweloperzy nie chcą sprzedawać miejsc parkingowych poniżej kosztów. Bo ich klienci często chcą kupić dwa lub trzy, bo mają kilka samochodów, a w lokalizacjach w szeroko rozumianym centrum – w tym w Porcie Praskim – na zaparkowanie na ulicy nie ma co liczyć.
Już dwa lata temu w apartamentowcu Solena na Kabatach za miejsce parkingowe trzeba było zapłacić 71 tys. zł, w apartamentowcu Chronos u zbiegu al. „Solidarności” i Żelaznej na Woli – 89 tys. zł, a w apartamentowcu przy ul. Joteyki na Ochocie – nawet 92 tys. zł.
– Dziś w stolicy w inwestycjach o najlepszej jakości i lokalizacji trzeba zapłacić minimum 70-80 tys. za miejsce postojowe. Zdarza się jednak, że jest to również 100-150 tys. zł i więcej – mówi Aleksandra Gawrońska, ekspertka mieszkaniowa z firmy JLL.
Czy można budować apartamentowiec bez parkingu?
Budowę określonej liczby miejsc dla aut wymuszają współczynniki zapisane w planach zagospodarowania i w studium zagospodarowania miasta. Miasto pod tym względem podzielone jest na różne strefy. Na obrzeżach wytyczane jest dolne minimum liczby miejsc parkingowych. W rejonach w najściślejszym centrum Warszawy, gdzie samorząd próbuje hamować ruch samochodowy, zapisy studium precyzują, że na jedno mieszkanie powinno przypadać jedno miejsce parkingowe „lub mniej”.
Dlatego w niektórych lokalizacjach inwestor może dostać pozwolenie na inwestycję bez parkingu. Tak stało się przy ul. Konopackiej, gdzie budynek z ponad setką mieszkań nie ma garażu.
W znowelizowanej w ub. roku ustawie lex deweloper, na mocy której inwestor może dostać pozwolenie na budowę mieszkań, nawet jeśli plan zagospodarowania nie dopuszcza takiej funkcji w tym miejscu, zapisano na sztywno wymóg budowy co najmniej półtora miejsca parkingowego na każde mieszkanie. Kilka dni temu Ministerstwo Rozwoju i Technologii zapowiedziało, że ten zapis zostanie zniesiony i samorządy same będą mogły decydować, ile miejsc parkingowych w danym rejonie potrzeba.
Większość deweloperów stara się unikać budowy więcej, niż jednej kondygnacji podziemnego parkingu, bo to znacznie podbija koszt wykonawstwa. Firma Okam, która w trybie lex deweloper chce zbudować olbrzymie osiedle na terenach dawnej fabryki FSO na Żeraniu, zaplanowała, że dla pierwszego etapu tej inwestycji, w której powstanie ok. 2 tys. mieszkań, zbuduje tylko ok. 1,8 tys. miejsc parkingowych.
W stolicy w najlepszych inwestycjach trzeba zapłacić minimum 70-80 tys. za miejsce postojowe. A zdarza się, że 100-150 tys. zł i więcej