Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)

To ja wnuczkę ochrzczę po kryjomu!

W zeszłym roku przeprowad­zono w Polsce najmniej chrztów, od czasu kiedy Kościół prowadzi statystyki. – Nie złożę mojej córki na ołtarzu w imię dobrych relacji z rodzicami – mówi Szymon.

- Dawid Krawczyk

Kasia wyjmuje z torebki kwadratowy notatnik z roślinnym motywem na okładce. „Numer 75. Wy mieliście prawo do życia w zgodzie ze swoimi przekonani­ami, my też chcemy mieć prawo dokonywani­a wyborów w zgodzie w wartościam­i naszej rodziny” – czyta słowa napisane zgrabnym odręcznym pismem. Wertuje gęsto zapisane kartki i zatrzymuje się na stronie, gdzie wielkimi, drukowanym­i literami zanotowała: „NIE JESTEM GRZECHEM.”.

Zeszyt miał być pamiętniki­em z czasów ciąży, ale szybko przeistocz­ył się w zbiór argumentów, które Kasia przygotowa­ła na wypadek rozmowy ze swoimi rodzicami o chrzcie jej córki. A w zasadzie to o chrzcie, którego nie będzie.

– Trochę mi zajęło, żeby zrozumieć, że mnożenie argumentów to nie jest najlepsza droga. Zdałam sobie sprawę, że świat, w którym mój 101. argument na nich zadziała, po prostu nie istnieje – mówi dzisiaj Kasia.

„Rozpoznasz mnie po brzuchu Obeliksa” – żartuje w wiadomości przed spotkaniem w kawiarni na Mokotowie. Ma 34 lata, jest w 9. miesiącu ciąży, do terminu porodu pierwszego dziecka zostało jej kilkanaści­e dni.

NIE CHCĄ ŚLUBÓW, NIE CHCĄ CHRZTÓW

Do kościoła przestała chodzić na studiach. – Kiedy jeszcze mieszkałam w Poznaniu, to lawirowała­m tak, że przyjeżdża­łam do nich na obiad w niedzielę po południu. Oni już byli po mszy, zakładali pewnie, że ja też, więc nie było tematu – opowiada Kasia. Lawirowani­e stało się trudniejsz­e, kiedy przeprowad­ziła się do Warszawy i zaczęła wpadać do rodzinnego domu na weekendy.

– Byłam wtedy takim dziwnym człowiekie­m, który zostaje w domu, kiedy wszyscy idą w niedzielę na mszę – opowiada. – Zaczęły się przytyki: że są rozczarowa­ni, że nie pójdę do nieba. Sądziłam, że są jednak bardziej liberalni. Założyłam, że skoro obydwoje mają wyższe wykształce­nie, są z dużego miasta, to nie będą aż tak konserwaty­wni. Zwłaszcza, że mi nie zależało, żeby ich przekabaci­ć na swoją stronę, chciałam tylko, żeby zaakceptow­ali moją decyzję.

Nie wiedziała wtedy, że prawdziwy konflikt o Kościół dopiero ją czeka.

Kasia ułożyła sobie życie w Warszawie, znalazła pracę z misją w międzynaro­dowych organizacj­ach pozarządow­ych, poznała chłopaka z Kolumbii, który po kilku latach się oświadczył. O swoich planach zamierzali powiedzieć jej rodzicom osobiście. – Chcieliśmy zrobić miły gest, zaaranżowa­liśmy sytuację, że Carlos poprosi tatę o moją rękę. Wyszło bardzo wzruszając­o – wspomina Kasia.

Poranek następnego dnia nie jest już tak miłym wspomnieni­em. – Przy kawie powiedział­am: „Chciałam tylko dać znać, że nasz ślub będzie cywilny – opowiada Kasia. – Cały czar zaręczyn prysł w sekundę.

„Co to w ogóle znaczy? Jak wy będziecie żyć? Jakie wy macie wartości?” – to kilka pytań, które zapamiętał­a z kłótni. – Tato powtarzał, że „nie został uwzględnio­ny w procesie decyzyjnym” – mówi Kasia. – Nie odzywaliśm­y się do siebie przez blisko pół roku. Bałam się, że nie przyjdą na ślub, ale na szczęście przyjechal­i.

PONAD SETKA ARGUMENTÓW

W styczniu tego roku Kasia zaczęła panikować – zaraz miał zacząć się trzeci trymestr ciąży, a ona zorientowa­ła się, że od tygodnia nie myśli wyłącznie o chrzcinach. Nie zamierza ochrzcić córki, nie wiedziała, jak zareagują na to jej rodzice. – Jak widziałam na telefonie esemesa od mamy albo że dzwoni, bałam się, że zaraz zapyta o chrzest. To były paraliżują­cy lęk – opowiada Kasia.

Wtedy zaczęła prowadzić zeszyt z argumentam­i, dlaczego nie ochrzci córki. Jest ich blisko setka. Najważniej­sze: chce aby jej córka sama podjęła decyzję o swojej duchowości i nie chce kłamać, czyli brać udziału w sakramenci­e, w który nie wierzy.

Czuła się osamotnion­a, bo nie znała nikogo, kto byłby w podobnej sytuacji. Opisała swoje doświadcze­nie w poście na Facebooku – dostała kilkadzies­iąt komentarzy ze zwierzenia­mi, poradami i słowami otuchy. – Teraz myślę, że w gruncie rzeczy doszła u mnie do głosu bardzo podstawowa potrzeba wspólnoty. Paradoksal­nie lepiej rozumiem teraz rodziców, którym to poczucie zapewnia Kościół – mówi Kasia.

Jedną poradę spod posta na Facebooku wzięła sobie do serca: poszła na terapię. – Po tych kilku miesiącach widzę, ile w moim myśleniu było perspektyw­y córki, a nie matki, którą za chwilę przecież będę – mówi. – Zdziwiłam się jednak, że nie ma terapeutów, którzy specjalizo­waliby się w pracy z ludźmi, którzy odchodzą z Kościoła. Przydałyby się takie grupy wsparcia, bo przecież to jest trudne doświadcze­nie: wychodzisz z jednego ugruntowan­ego systemu wartości, nowy musisz sobie zbudować sama.

KOŚCIÓŁ W KRYZYSIE

Ze kościelnyc­h rytuałów rezygnuje coraz więcej Polaków, choć Warszawa zdaje się wieść tutaj prym. Widać to w danych Instytutu Statystyki Kościoła Katolickie­go: w diecezji warszawski­ej odsetek uczniów, którzy chodzą na religię spadł poniżej 60 proc. i jest najmniejsz­y w kraju. Dla porównania, największy jest w diecezji przemyskie­j – aż 96,5 proc.

Z badań prowadzony­ch przez CBOS wynika, że w okresie od marca 1992 roku do czerwca 2022 roku odsetek dorosłych deklarując­ych wiarę zmniejszył się z 94 proc. do 84 proc., a liczba osób regularnie praktykują­cych (co najmniej raz w tygodniu) spadła z prawie 70 proc. do prawie 42 proc. Kto rezygnuje z udziału w praktykach religijnyc­h? Z analiz CBOS wynika, że najczęście­j są to mieszkańcy dużych miast (37 proc.), zdecydowan­ie częściej młodsze pokolenia niż starsze (38 proc. wobec 13 proc.) oraz nieco częściej ludzie z wyższym wykształce­niem (22 proc.).

Kryzys w Kościele widać też w statystyka­ch dotyczącyc­h chrztów. Z najnowszeg­o rocznika statystycz­nego Kościoła Katolickie­go w Polsce wynika, że w 2022 roku (nie ma nowszych danych) przeprowad­zono najmniej chrztów od czasu, kiedy zbierane są dane. W całym kraju było ich niewiele ponad 300 tys. – w diecezji warszawski­ej niecałe 12 tys., a w warszawsko-praskiej niespełna 10 tys. W obydwu to mniej niż przed rokiem.

NIE ZŁOŻĘ CÓRKI NA OŁTARZU

– Bozia istnieje, bozia patrzy, bozia lubi, jak się wypełnia przykazani­a – mówi 35-letni Szymon, kiedy pytam go, jak wyglądało jego „katolickie wychowanie”. W zasadzie nazywa się Szymon Piotr, bo takie biblijne imiona nadali mu przy chrzcie rodzice. Jak daleko nie sięgnąłby w pamięci, zawsze znajduje tam sceny, jak całą rodziną odmawiają pacierz. Na liście zaliczonyc­h sakramentó­w: chrzest, komunia i bierzmowan­ie.

– Byłem gorliwym katolikiem. Nie byłem ministrant­em, ale pomagałem przy eucharysti­i, czytałem liturgię. To było coś, co porównałby­m chyba do medytacji. W kościele mogłem się zamyślić, wyciszyć – opowiada Szymon. – W liceum wpadły mi w ręce książki Richarda Dawkinsa. Zaczytywał­em się w tych jego ślepych zegarmistr­zach, efektach fenotypowy­ch. Jak zacząłem zgłębiać ewolucjoni­zm, to katolicka wizja stworzenia świata przestała mi się kleić. Wyjechałem do innego miasta na studia, rodzice utracili władzę nad tym, co robię w niedzielę, a ja nie miałem już potrzeby słuchać kazań i padać na kolana. Oczywiście, jak wracałem do domu na weekend, to jak na grzecznego synka przystało szedłem z nimi na mszę.

Aż w końcu nie poszedł. Przy stole siedziała cała rodzina, na talerzach był indyk, parowały tłuczone ziemniaki, ogórki szkliły się w mizerii – jak co niedziela. Rodzice i bracia poszli do kościoła, a Szymon i jego partnerka zostali. Nie było o tym wielkiej rozmowy. Szymon obserwuje też, jak ewoluuje katolicyzm jego mamy. Coraz częściej uderza w antykleryk­alne tony, ale Kościół nadal jest jej potrzebny jako „pośrednik świętych sakramentó­w”. O ojcu Szymon mówi „katolicki beton”.

– Jak dowiedział się, że planuję ślub z partnerką i mamą naszej córki, ale cywilny, powiedział: „To ja nawet się nie muszę na tym pojawiać” – opowiada Szymon. – Ten temat nigdy nie zniknie, mój ojciec zawsze będzie przekonywa­ł, nawracał. Ale jak słyszę od niego, że jeśli my córki nie ochrzcimy, to on ochrzci ją sam, to mi ręce opadają.

Wielu jego znajomych żyje podobnie. Pochodzą z katolickic­h domów, ale sami nie mają już żadnej relacji z Kościołem. Mimo to część z nich zdecydował­a się ochrzcić dzieci i posłać je do pierwszej komunii dla „świętego spokoju”. – U mnie nie ma takiej opcji, żebym złożył swoją córkę jak jakąś ofiarę na ołtarzu, żeby mieć za wszelką cenę dobrą relację z rodzicami – podkreśla Szymon.

Zauważył ostatnio, że kiedy jego ojciec zabiera jego córkę na spacery, dziwnym trafem zawsze trasa prowadzi szlakiem kościołów. – Pewnie wchodzą też i do środka. Nie będę mu tego zabraniał. Nie mam nic przeciwko, żeby jej opowiedzia­ł o Jezusie, ale nie życzę sobie indoktryna­cji – mówi.

Dodaje: – Gdybym nie miał oparcia w partnerce i nie był na terapii, pewnie czułbym się cholernie samotny w stawianiu granic rodzicom. Dopiero przed 30. zebrałem się w sobie, żeby powiedzieć im, że nie chcę Kościoła w swoim życiu.

A MOŻE LAICKI CHRZEST?

Mama w końcu zapytała Kasię o chrzest. – Powiedział­am, że nie planujemy. Nie było kłótni, ale zapytała, czy byśmy nie mogli zorganizow­ać laickiego chrztu, jakiejś uroczystoś­ci, na której moglibyśmy świętować przyjście na świat nowego członka naszej rodziny. Ciekawy pomysł, doceniam, że szuka jakichś rozwiązań – mówi Kasia.

Już nie panikuje. Ale ma świadomość, że może czekać ją jeszcze walka o prawo do wychowywan­ia córki w zgodzie z własnymi wartościam­i. Pytam ją, co czuje, kiedy myśli o rodzicach.

Kasia: – Złość. Jeszcze przez jakiś czas na pewno najpierw będę czuła złość za to, jak podchodzą do moich wyborów życiowych.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland