Gazeta Wyborcza - Regionalna (Stoleczna)
W Toskanii jest taniej
– Kompletnie nie rozumiem, dlaczego 60-metrowe mieszkanie w Warszawie kosztuje więcej, niż dom z gajem oliwnym w Toskanii – mówi Grzegorz Lindenberg, który doradza Polakom przy kupnie nieruchomości we Włoszech.
90
-metrowe odnowione mieszkanie w zabytkowej kamienicy z widokiem na kameralny ryneczek za 420 tys. zł, czyli za cenę kawalerki w Warszawie. Albo klimatyczne, ponad 100-metrowe mieszkanie z drewnianymi stropami za nieco ponad 500 tys. zł. To oferty z Toskanii. Dlaczego nieruchomości w tym niezwykle popularnym włoskim regionie są dużo tańsze niż mieszkania w Warszawie? I skąd wśród Polaków wzięło się nagle tak duże zainteresowanie ich kupnem?
WOJCIECH KARPIESZUK: Byłem bardzo zdziwiony, kiedy na pana stronie trafiłem na to ogłoszenie: 25-metrowa kawalerka w niezłym stanie w kamienicy w toskańskim miasteczku za 25 tys. euro. W Warszawie za te pieniądze można kupić co najwyżej miejsce parkingowe. GRZEGORZ LINDENBERG:
Na początku zaznaczę, że są duże różnice w cenach identycznych co do powierzchni i jakości nieruchomości w Toskanii, ale położonych w różnych miejscach regionu. Czasem jest to różnica cztero -, a nawet sześciokrotna. Ta oferta za 25 tys. euro była pewnie w najtańszym miejscu, w innym mogłaby kosztować 50 albo i 100 tys. euro. Faktem jest jednak, że obecnie ceny nieruchomości w Toskanii są dużo niższe niż w Polsce. Ceny we Florencji, jednym z najdroższych, jeżeli nie najdroższym mieście w Toskanii, są zdecydowanie niższe niż w Warszawie. Na poziomie 3 tys. euro za metr kw.
Inne ogłoszenie z pana strony, które też zrobiło na mnie wrażenie: willa o powierzchni 160 m kw., z ogrodem o wielkości 5 tys. m kw. z drzewami oliwnymi, niesamowity widok na doliny. Dom, przeliczając na złotówki, kosztuje nieco ponad 1,2 mln zł. Mniej więcej tyle, ile 60, maksymalnie 70-metrowe mieszkanie w Warszawie w rozsądnej lokalizacji. Jednak czy w ogóle jest sens porównywać toskańskie ceny do warszawskich?
– Zgadzam się. W Rzymie jest dużo drożej, ale nie tylko o to chodzi. Do Toskanii zacząłem jeździć mniej więcej 20 lat temu. Wtedy różnica cen między Włochami a Polską była kosmiczna, oczywiście znacznie drożej było we Włoszech. Toskańskie ceny były wręcz z księżyca. Teraz wydaje mi się, że tutaj ceny są albo za niskie, albo w Polsce są za wysokie. Kompletnie nie rozumiem, dlaczego 60-metrowe mieszkanie w Warszawie kosztuje więcej, niż dom z gajem oliwnym w Toskanii.
Czy jest boom wśród warszawiaków na kupowanie nieruchomości w Toskanii?
– Nie dotyczy to tylko warszawiaków, bo ceny w Toskanii są niższe niż w większości polskich miast. Przeciętna nieruchomość w Toskanii kosztuje między tysiącem a dwoma tysiącami euro za metr kwadratowy. Trzy tysiące to już jest naprawdę dużo. Warszawiacy są w najkorzystniejszej sytuacji, bo jeżeli sprzedadzą cokolwiek w Warszawie, to mają duży wybór nieruchomości w Toskanii. Czy jest boom? W tym roku mam ponad trzy razy więcej zapytań niż w zeszłym. Miesięcznie jest ich ok. 50, choć nie wszystkie kończą się transakcją.
Skąd takie zainteresowanie?
– To nie jest, niestety, tak, że Polacy nagle docenili piękno Toskanii. Zaczęliśmy się bać wojny. Bardzo dużo osób mówi wprost, że rozglądają się za nieruchomością, żeby mieć ją na wszelki wypadek.
To racjonalne: kupowanie nieruchomości w Toskanii, byle dalej od Rosji?
– Nie mam szklanej kuli, by przewidzieć przyszłość. Niezależnie od racjonalności, jeżeli chodzi o zabezpieczanie przed wojną, kupno nieruchomości w Toskanii ma sens też z innych powodów. Z biznesowego punktu widzenia nie jest to głupia decyzja. Dom czy mieszkanie w Toskanii na ogół nie traci na wartości, może przynosić jakieś pieniądze na bieżąco po wynajęciu, a przy okazji jest miejsce na urlop. Być może nie zyska się na tym tyle, co kupując i wynajmując mieszkanie w Warszawie, ale mieszkanie w Warszawie to nie jest to samo, co dom w Toskanii.
Kto kupuje? Najbogatsi?
– No właśnie nie tylko. Mam klientów, którzy chcą kupić coś za 60 tys. euro i na połowę wziąć kredyt we Włoszech. To nie jest łatwe, ale możliwe. Są też tacy, którzy kupują domy za milion euro, a nawet i więcej. Większość klientów mieści się w cenowych widełkach pomiędzy 100-200 tys. euro. I za to można tutaj kupić coś bardzo przyzwoitego.
Polacy kupują dla siebie drugi dom czy inwestycyjnie?
– Większość łączy przyjemne z pożytecznym: kupują dla siebie, żeby mieć miejsce na wakacje, ale też wynajmują, żeby pokryć koszty. Choć wielkich pieniędzy z tego nie ma. Trzy, cztery procent rocznie od włożonych pieniędzy. Wystarczy na podatek od nieruchomości. Kupują i samotni ludzie, i rodziny z dzieciakami, ci, którzy przechodzą na emeryturę i będą mieli więcej czasu. Miałem klientów, którzy sprzedali w Polsce mieszkanie po babci i kupili w Toskanii dom z XVI wieku.
Swego czasu media donosiły, że władze prowincjonalnych miasteczek sprzedają stare nieruchomości za jedno euro pod warunkiem ich wyremontowania. Wciąż można trafić na takie oferty?
– Można, nawet w jednym albo w dwóch miasteczkach w Toskanii, choć dotyczą głównie Sycylii. Według mnie to nie ma sensu, bo nie jest to ani łatwe, ani tanie. Trzeba włożyć dużo pieniędzy i wysiłku w remont. To na ogół są ruiny od dziesiątków lat niezamieszkałe.
Załóżmy: pracuję tylko zdalnie, mogę to robić z każdego krańca świata. Czy zdarzają się tacy klienci, którzy decydują się na kupno nieruchomości w Toskanii i np. żyją tam przez pół roku, a w tym czasie wynajmują swoje mieszkanie w Warszawie, a kiedy są w Polsce, robią odwrotnie?
– Takich klientów jest coraz więcej, kursują między Polską a Włochami. Internet w Toskanii jest dość szybki. Mieszkam na starówce w niedużym miasteczku. Wydawało się, że to koniec świata, a wszędzie jest światłowód.
Jak Włosi podchodzą do kupowania domów przez obcokrajowców? Nie ma protestów, że windują ceny?
– Nie, Włosi się cieszą, że w ogóle ktoś te domy kupuje, bo nie będą niszczeć. Cieszą się, że będą nowi mieszkańcy w ich wyludniającym się miasteczku, będą kupować w lokalnym sklepiku, być może zatrudnią jakiegoś lokalnego fachowca do remontu. Na poziomie relacji sąsiedzkich, Toskania to bardzo dobre miejsce.
A domów na sprzedaż jest tutaj mnóstwo. Bardzo dużo ludzi ma nieruchomości, które od lat nie są zamieszkałe. Miałem niedawno klientkę, która kupiła mieszkanie na starym mieście. Chciała wyremontować wejście na klatkę schodową i natrafiła na drzwi, które prowadziły do kolejnych mieszkań, okazało się od dziesiątków lat niezamieszkałych.
Na co zwrócić uwagę, rozważając kupno nieruchomości w Toskanii? Na dojazd, odległość od plaż, lotniska?
– Ogromna większość dróg jest kręta. Często mam klientów, którzy mówią: „Super, do morza tylko 40 kilometrów”. Ale to jest półtorej godziny jazdy. To nie jest autostrada, jedzie się 30 km na godzinę. Im bliżej morza, tym drożej, choć są też takie miejsca, np. w Chianti, gdzie jest drożej niż nad morzem. Jest dużo tanich ofert mieszkań, które zostały przerobione z magazynów. Można je kupić, można tam mieszkać, ale nie można się tam zameldować ani legalnie wynajmować. Na to trzeba uważać. Lotnisko (z bezpośrednimi lotami z Polski) jest w zasadzie jedno – w Pizie. Mieszkając tutaj, trzeba mieć samochód. Transport kolejowy jest słaby, autobus do tych miasteczek najczęściej przyjeżdża dwa razy na dobę, a w niedzielę w ogóle.
Jaka była najbardziej niezwykła transakcja, przy której pan pośredniczył?
– Klientka szukała mieszkania w nowym budownictwie, ale ostatecznie kupiła w kamienicy z XVI wieku. Żartowałem, że w to sumie nowe budownictwo, bo tutaj są też na sprzedaż domy z XII wieku. W ofercie mieliśmy np. zamek z XII wieku w Umbrii za milion euro z kawałkiem. Jak z bajki.
W Toskanii kupują nieruchomości ludzie z różnych krajów, Polacy są wciąż w mniejszości. Nie sądzę, że zdominują jakieś miasteczka.
Warszawiacy są w korzystnej sytuacji, bo jeżeli sprzedadzą cokolwiek w Warszawie, to mają duży wybór nieruchomości w Toskanii