Gazeta Wyborcza - Wysokie Obcasy
TWARZE
Dziecko urodziło się słabe. Po kilku dniach zmarło. Była Żydówką i komunistką, ksiądz się zaparł, że dziecka nie pochowa. Nazywała się Liwa Szoken. Później stała się Zofią Gomułkową
Liwa Szoken, czyli Zofia Gomułkowa – twarda działaczka, ale kawę piła w ukryciu przed mężem
latach 20. XX w. nikt się śmierci niemowlęcia nie dziwił. Miało umrzeć, to zmarło. Akuszerka przyszła do domu, poród odebrała i poszła. Kto by tam myślał o lekarzu, szczególnie w biednej rodzinie. Mieszkali wówczas zWładysławem Gomułką wZawierciu przy Ogrodowej 49. On miał 23 lata, ona 26. Miasteczko rozwijało się wniemal amerykańskim tempie – głównie dzięki fabryce włókienniczej Zawiercie, wktórej zatrudniano ponad 6 tys. robotników, ale Gomułkowie w dostatki nie opływali. Raczej żyli ideą. Komunizm oznaczał według nich lepszy byt, więc gotowi byli poświęcić dla niego wolność. No i od czasu do czasu szli siedzieć – na 48 godzin albo na parę lat. Wszystko w imię walki opowszechną szczęśliwość wwersji wymyślonej przez Kraj Rad.
WDziewczynka, która rodzi się wubogiej żydowskiej rodzinie Szokenów w 1902 r. wWarszawie, dostaje na imię Liwa. Jest mała, drobna i taka już pozostanie – nigdy nie przekroczy 150cm wzrostu, ale jakby na przekór warunkom fizycznym ma silny charakter. Swoją żydowską rodzinę opuszcza już w wieku 16 lat. W domu panuje bieda, a ona jest młoda i chce zmieniać świat, więc w 1920 r. przystępuje do nielegalnej Komunistycznej Partii Polski.
Celem finansowanej przez Moskwę KPP jest, po pierwsze, rewolucja, która ma doprowadzić do zapanowania na świecie komunizmu, a po drugie, wcielenie Polski do ZSRR. Po co Polsce niepodległość – głoszą komuniści zKPP – skoro już wkrótce wszędzie zatriumfuje socjalizm, a ucisk zostanie zniesiony. Walka owolność mogłaby tylko doprowadzić do wojny z sąsiadami. Ponieważ KPP nie uznaje państwa polskiego i nie dopełnia obowiązku rejestracji, wmarcu 1919 r. zostaje zdelegalizowana. A gdy wwojnie polsko-bolszewickiej opowiada się po stronie sowieckiej, jej członkowie zaczynają trafiać do więzień.
I że cię nie opuszczę
Kiedy Liwa spotyka Władysława Gomułkę, ślusarza po szkole podstawowej i kursie czeladniczym, tak jak ona działacza KPP, wie już, czym jest więzienie. Ma pod tym względem więcej doświadczenia, bo on poznał do tej pory co najwyżej aresztanckie cele, a ona odsiedziała już dwa lata.
– Strażnicy nie mieli z nią łatwo, stawiała się, pyskowała, twarda była – mówi prof. Andrzej Werblan, historyk i biograf Władysława Gomułki.
Liwa pracuje w fabryce zapałek Płomyk na warszawskiej Pelcowiźnie i tam też znana jest z bezkompromisowej postawy – nieraz zagrzewa inne robotnice do protestów i wieców, wykłóca się owyższe płace, lepsze warunki pracy. Gomułka odwiedza fabrykę w1927 r. jako szef Związku Zawodowego Robotników Przemysłu Chemicznego, żeby pogratulować tamtejszym działaczom wytrwałości wbudowaniu komunizmu, i Liwa od razu zwraca jego uwagę. Zaangażowaniem wsprawę, szacunkiem, którym darzą ją inne pracownice, dużymi ciemnymi oczami, którymi patrzy bardzo poważnie. Od tej pory już się nie rozstaną. Mimo że pewnego dnia ona zmieni imię i każe się nazywać Zofią, on jeszcze długi czas będzie mówił do niej „Liwuś”.
Niepotrzebna wolność Żydzie, kacapie!
Ulica Ogrodowa, jedna z dłuższych wZawierciu, gdzie Gomułka obejmuje szefostwo związku zawodowego, jest ładna i zielona. Marczakowie, u których wynajmują pokój z kuchnią, co prawda słono sobie liczą, ale są mili. W mieście mieszka spora społeczność żydowska, jednak Zofia się z nią nie integruje. – Chociaż przestrzegała zasady, żeby nie pracować w szabas i płaciła polskim dzieciom 30 groszy za przyniesienie ze studni kubła wody, więc chyba jakichś tradycji żydowskich się trzymała– mówi Bogdan Dworak, badacz dziejów Zawiercia. Dworak wie to od swojej matki, która była sąsiadką Zofii.
– Nie mogę w to uwierzyć – kręci głową Ryszard Gomułka-Strzelecki, syn Władysława iZofii. – Mama zupełnie odcięła się od swojej religii. Wiedziałem, że była Żydówką, bo wspominała mi o tym ciotka ze strony ojca, ale nie miało to dla nas żadnego znaczenia. Ja jako dziecko razem z innymi chłopakami potrafiłem biegać po ulicy, krzycząc za żydowskimi dziećmi: „Żydzie, kacapie, z nosa ci kapie!”.
– My z siostrą dowiedziałyśmy się o tym już jako dorosłe osoby – dodaje jego córka Ewa Strzelecka – co oznacza, że w domu w ogóle się o tym nie mówiło. Święta obchodziliśmy po chrześcijańsku. Była choinka, 12 potraw, opłatek nawet.
– To może brzmieć dziwnie – opłatek u ateistów – przyznaje Ryszard Gomułka-Strzelecki – ale moi rodzice zachowali takie tradycje, jakie panowały w rodzinnym domu ojca wKrośnie. Z rodziną mamy nie utrzymywaliśmy żadnych kontaktów.
– Nic dziwnego – tłumaczy prof. Andrzej Werblan. – Zofia Gomułkowa, dziewczyna z bardzo tradycyjnej żydowskiej rodziny, przechodząc na komunizm, wiedziała, że środowisko ortodoksyjnych Żydów całkowicie zerwie z nią stosunki. Dla nich w tym momencie przestała istnieć. A jak jeszcze związała się z gojem, to rodzina z całą pewnością uznała ją za umarłą.
Mimo wszystko historycy do dziś się zastanawiają, dlaczego Zofia Gomułkowa zgodziła się na żydowskie czystki wmarcu 1968 r., które zapoczątkował jej mąż, nazywając Żydów piątą kolumną i zachęcając do wyjazdu zPolski.
– Ani ojciec, ani matka nie byli antysemitami – broni rodziców Ryszard Gomułka-Strzelecki. – Po wojnie sześciodniowej, gdy Stany Zjednoczone poparły Izrael, a ZSRR – kraje arabskie, dla Polski wybór także był prosty. To był element zimnej wojny. Ale był jeszcze inny powód – wielu pracowników na wysokich szczeblach władzy i wMinisterstwie Bezpieczeństwa Publicznego miało żydowskie pochodzenie i zdaniem ojca nie do końca identyfikowali się z narodowym interesem Polski. Gdy mój ojciec w 1951 r. trafił do więzienia, pilnował go
żydowski strażnik. Ojciec pozwolił sobie wtedy na emocjonalną uwagę: „Polski chleb je, a nie nauczył się dobrze mówić po polsku”. On uważał, że jeśli ktoś nie identyfikuje się z Polską albo gdzie indziej podoba mu się bardziej, to powinien wyjechać.
Ślubu nie będzie
– W Zawierciu Zofia rodzi syna – twierdzi Bogdan Dworak – ale chłopiec żyje tylko kilka dni. I nikt nie chce go pochować. Syn komunistki, Żydówki, bez ślubu i nieochrzczony – to było dla księdza za wiele, więc odmówił. Gmina żydowska też odwróciła się plecami. Gomułkowie musieli przeżyć traumę – uważa Dworak. – Tym bardziej że przez kilka dni dziecko przebywało razem z nimi w tym jednym małym pokoju. Aż w końcu Władysław Gomułka w desperacji przekupił dozorcę kirkutu, który zgodził się pochować chłopca. Wyjechali potem do Warszawy i nigdy już Zawiercia nie odwiedzili, choć podobno proponowano im ekshumację i przeniesienie trumny w inne miejsce.
Ryszard Gomułka-Strzelecki nic nie wie o tej historii i nie dopuszcza myśli, że mogła się wydarzyć. – To jakaś bzdura – oburza się. – Ale tak wiele bzdur już napisano o moich rodzicach, że nic mnie nie zdziwi.
Gomułkowie nie biorą ślubu nawet wtedy, gdy w roku 1930 Ryszard przychodzi na świat, choć Władysław Gomułka – jak figuruje w policyjnych aktach „podaje się za żonatego zLiwą Szoken”. Wprzedwojennej Polsce śluby cywilne nie istnieją – małżeństwo można zawrzeć tylko wkościele, a im religia do niczego nie jest potrzebna. Tym bardziej że ślub w kościele oznaczałby dla Zofii konieczność przejścia z judaizmu na katolicyzm, więc – jak pisze Gomułka w „Pamiętnikach” – kościelna ceremonia nie wchodziła w grę. „Wszystko to razem byłoby równoznaczne zwyrzeczeniem się własnego ja, ideowych i moralnych zasad, przynależności do partii – po prostu oznaczałoby ideologiczne przejście na drugą stronę barykady”.
Zofii trudno więc walczyć o niemęża, kiedy Gomułka w 1932 r. trafia do więzienia za udział wproteście robotniczym w Łodzi. Nie poddaje się jednak. Prosi i sędziego, i prokuratora, argumentuje, że mąż jest chory, i wkońcu Gomułka dostaje urlop zdrowotny. Dzięki Zofii odsiedział dwa lata zamiast czterech, więc nie czekając, aż wsadzą go zpowrotem, jedzie do Moskwy. Tam uczy się w szkole partyjnej – Międzynarodowej Akademii Leninowskiej – a Zofia zostaje wPolsce, opiekuje się dzieckiem, chodzi na wiece i klepie biedę.
Miłość i walka klas
Ryszard ma około czterech-pięciu lat, gdy matka oddaje go na wychowanie rodzinie męża do wsi Białobrzegi pod Krosnem.
– Nie, nie czułem się opuszczony – mówi Gomułka-Strzelecki. – Wiedziałem, że rodzice co chwila są zatrzymywani, bezustannie zmieniają mieszkania, ukrywają się, więc nie mogą się mną zajmować. I miałem świadomość, że sprawa, októrą walczą, jest dla nich bardzo ważna. Ale mama odwiedziła mnie parę razy. Pamiętam, jak kiedyś chciałem się jej pochwalić wiedzą o Piłsudskim, którą przyniosłem ze szkoły, ale się zdenerwowała. „To właśnie Piłsudski wsadził twojego ojca do więzienia”, powiedziała.
– Babcia zawsze bardzo tatę kochała – mówi Ewa Strzelecka. Uważała, że jest najmądrzejszy, dowcipny, przystojny. Była z niego bardzo dumna. Aże nie mogła się nim zajmować? Takie to były czasy. Ludzie byli wtedy inni. Bardziej twardzi. Walka ideowa była najważniejsza, więc babcia potrafiła zacisnąć zęby i robić, co uważała za słuszne.
– Ale prawda jest też taka, że była bardzo związana z dziadkiem, kochała go i nie chciała opuszczać. To nie była tylko ideologia – dorzuca druga z wnuczek, Hanna Strzelecka.
Po to, by siedmioletni Ryszard mógł iść do szkoły, rodzice Władysława Gomułki postanawiają go ochrzcić, bo chłopiec nie ma żadnych dokumentów i Zofia wyraża na to zgodę. Ryszard pamięta z tego dnia tyle, że woda, która spłynęła mu na kark, była bardzo ciepła. I komentarz księdza: „Najwięksi bezbożnicy przyprowadzili dziecko do kościoła”.
Syn Gomułków pozostał w Białobrzegach do końca wojny. – Cała wieś wiedziała, że to dziecko żydowskie, a jednak włos mu z głowy nie spadł – mówi prof. Werblan. – Wszyscy mieszkańcy dochowali tajemnicy.
Wczasie wojny Zofia jest z mężem we Lwowie, ale gdy Niemcy zaczynają organizować getto, Wiesław ekspediuje ją do Krosna. Jego żona ukrywa się tam przez parę miesięcy, dopóki Gomułka nie dojdzie do wniosku, że lepiej znaleźć
takie miejsce, gdzie nikt jej nie zna, więc Zofia wraca doWarszawy i włącza się w działalność PPR-u.
Jan Chrzciciel
Dopóki jest sekretarką męża w Ministerstwie Ziem Odzyskanych, mówią do niej „towarzyszko Zofio”, ale gdy zostanie szefową kadr po objęciu przez Gomułkę funkcji szefa KC PPR, zaczną ją nazywać „Janem Chrzcicielem”.
Jest rok 1947. Władze partii dochodzą do wniosku, że warto spolszczyć nazwiska żydowskich działaczy, którzy są potrzebni do pracy na wysokich stanowiskach, i to delikatne zadanie powierzają Zofii Gomułkowej. Ma przekonać partyjnych działaczy, że tak będzie dla nich lepiej.
– Chodziło o to, żeby nie drażnić społeczeństwa – tłumaczy prof. Andrzej Werblan. – Panował wtedy duży antysemityzm i bano się, że opinia publiczna uzna, iż w sferach rządowych jest nadreprezentacja Żydów i że to obróci się przeciwko władzy. Zofia z reguły nie spotykała się ze sprzeciwem działaczy, ale któregoś dnia zaprosiła do siebie mojego przyjaciela Karola Grünberga, historyka zDrohobycza. „Bardzo jesteście nam potrzebni, towarzyszu – powiedziała. – Pojedziecie do Bydgoszczy, będziecie pracować wwydziale propagandy i zmienimy wam nazwisko na Zielonkiewicz”. A on na to: „Bardzo dobre nazwisko, ale chciałbym to skonsultować zmoim ojcem, z tym że on nie żyje”. Zofia jednak naciskała. „To ja mam inny powód – mówi mój przyjaciel. – Z Zielonkiewiczem mi nie do twarzy, a zGrünbergiem jak najbardziej”. W końcu skapitulowała i dała mu skierowanie do pracy w redakcji „Nowych Dróg”. W ten sposób Grünberg nie został partyjnym aparatczykiem.
Mniej więcej w tym samym okresie nazwisko zmienia syn Gomułków Ryszard. Parę lat wcześniej z racji pochodzenia miał kłopoty w szkole, ale twierdzi, że powód był inny. – Chciałem być bardziej anonimowy, bo ojciec był już wtedy szefem partii – mówi – a gdzieś przeczytałem, że tak robią dzieci przywódców na Zachodzie. Nie wiem, dlaczego przyjąłem akurat nazwisko Strzelecki, ale wiem, dlaczego wybrałem literę „S” – była dość daleko w dzienniku i miałem szansę nie rzucać się w oczy, gdy nauczyciel odpytywał.
Zofia robi pewne rzeczy w tajemnicy. Sprowadza z zagranicy kalesony dla męża, żeby mu było ciepło zimą. A dla siebie paczkę kawy
Mąż ma zawsze rację
Wsierpniu 1951 r. Gomułkowie spędzają urlop w Krynicy. Są tuż po ślubie, który mogli już wziąć w urzędzie stanu cywilnego. Nie zaprosili przyjaciół. Po 23 latach związku ceremonia była tylko formalnością, chodziło o uregulowanie spraw urzędowych. Płk Józef Światło, który podejmuje decyzję o ich aresztowaniu, nie czeka, aż wrócą do Warszawy. Prosto z Krynicy Gomułkowie zostają przewiezieni do willi Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego w Miedzeszynie. W osobnych pomieszczeniach spędzą trzy lata. Nawet śmierć Stalina nie przyspieszy ich wyjścia na wolność. Bierut uznaje Gomułkę za wroga ustroju, który ma „prawicowo-nacjonalistyczne odchylenia”, więc jest niepożądany w szeregach działaczy. Za co aresztowano Zofię, nie wiadomo.
– Może bano się, że babcia będzie robić za dużo szumu, walcząc o dziadka, jak to już zwykle robiła. Poza tym była niezależna, miała własne poglądy – mówi Ewa.
– Które były całkowicie zgodne z poglądami jej męża – dodaje szczerze Ryszard. Wspomina, jak w chwili konfliktu pomiędzy Bierutem i Gomułką jego mama, słysząc wradiu nazwisko Bierut, zaczęła mruczeć: „Bierut, bierut, niczewo nie dajut”.
Ale niezależnie od tego, co zdecyduje Gomułka – interwencja polskich wojsk podczas praskiej wiosny, Marzec ’68, wyrok śmierci w aferze mięsnej, podwyżki cen żywności przed Bożym Narodzeniem, zgoda na strzelanie do stoczniowców na Wybrzeżu w grudniu 1970 r. – Zofia nie będzie się mężowi sprzeciwiać.
– Nigdy nie sprzeciwiała się Gomułce, bo takie wychowanie wyniosła jeszcze z domu – mówi prof. Werblan. – I niezależnie od tego, co myślała, w tym związku to Władysław Gomułka miał ostatnie zdanie. A nawet gdyby chciała, nie mogła mu niczego narzucić, bo on był bardzo uparty.
Ajednak Zofii zdarza się robić pewne rzeczy wtajemnicy przed mężem. Sprowadza z zagranicy kalesony, żeby było mu ciepło zimą, a on się dziwi w rozmowie ze współpracownikami: „Dlaczego mówicie, że w sklepach są braki, skoro moja żona wszystko dostaje”. Dla siebie kupuje czasem paczuszkę kawy. Bardzo lubi wypić filiżankę, ale jej mąż nie popiera takich burżuazyjnych nawyków jak „chłeptanie kawy”, więc Zofia robi to po kryjomu.
Czasem też bez wiedzy „towarzysza Wiesława” zdarza jej się załatwić jakąś poważniejszą sprawę dla obywateli. Pewnego razu wpada jej w ręce list od kobiety proszącej oprzydział mieszkania. Musi być wzruszający, bo Zofia załatwia jej własne M, narażając się na gniew męża, że jego pozycja została wykorzystana w tak błahej sprawie. Oby- watelom żyje się przecież znacznie lepiej niż w czasie wojny, a zbytek jest niepotrzebny, więc na co narzekają.
Sami Gomułkowie także nie potrzebują luksusów. Odmówią przeprowadzki do oferowanej im przez KC willi na Mokotowie i zostaną w swoim niewielkim mieszkaniu na Saskiej Kępie.
Po wyjściu z więzienia w 1954 r. przez kilka miesięcy Zofia mieszka zsynem i jego żoną w jednym pokoju. Nie chce zajmować ich łóżka, woli spać na materacu. Zsynową się nie kłóci, awkrótce poświęci się wychowaniu wnuczek, które przyjdą na świat. Będzie je uczyć szacunku dla dyscypliny. – Żeby nie wiem co się działo, to na obiad o 14 trzeba się było stawić. Nieraz się na to denerwowałam, bo chciałam wyjść ze znajomymi, ale nie było od tego ucieczki – wspomina Hanna. – Przypuszczam, że taki rygor i dyscyplina to było coś, co dawniej pozwalało ludziom przetrwać. Babcia była bardzo twarda i tego samego spodziewała się po nas. Nigdy nie okazywała słabości, chorób. Nie pokazywała po sobie, co się z nią dzieje. Jeśli z jakiegoś powodu zdarzyło mi się płakać, mawiała: „Nie bądź taką mamałygą”.
– Naprawdę tak mówiła? – dziwi się Ewa. – Babcia była przecież taka empatyczna...
– Tak mówiła – upiera się Hanna. – Kazała nam chować swoje humory do kieszeni. Nigdy też nie pozwalała sobie na zaniedbanie, nie chodziła po domu wszlafroku, nie szła wbyle jakim ubraniu do sklepu. Zawsze była dobrze uczesana i elegancka.
Polityka jest brudna
W1956 r. Gomułka zostaje przywrócony do władzy iobejmuje stanowisko pierwszego sekretarza KC PZPR, awpaździerniku następuje destalinizacja. Z więzień wychodzi część działaczy opozycyjnych, w ludzi wstępuje nadzieja, ale odwilż trwa krótko. Parę miesięcy potem po kolejnych protestach zostaje powołane ZOMO – nowa formacja milicyjna do zwalczania zamieszek – awładza prowokacyjnie likwiduje tygodnik „Po Prostu”, pismo studentów i młodej inteligencji angażującej się w reformy ustrojowe.
Zofia już wówczas nie pracuje. Nie bywa na politycznych salonach ani nie jeździ na zagraniczne wizyty. Zajmuje się wyłącznie rodziną. Lubią z Gomułką proste rozrywki – pograć w domino, wyjść na grzyby. Kiedy do jej
męża przychodzą współpracownicy, Zofia pichci coś w kuchni, podaje do stołu, ale udziału w rozmowie nie bierze. Na wakacje jeżdżą do Krynicy, a dopóki stosunki z Chruszczowem są dobre – także na Krym. Wieczorami on pracuje, a ona z synem ogląda Kabaret Starszych Panów.
– Nie, mój ociec nie rzucał kapciem w telewizor na widok tego programu – zaprzecza plotkom Ryszard Strzelecki. – Ani popielniczką, ani niczym innym. Gdy leciał Kabaret, pracował w swoim pokoju. Oglądaliśmy z mamą sami.
Krążą opowieści, że Zofia Gomułkowa była zazdrosna oKalinę Jędrusik, której kiedyś ponoć kazała ubrać się tak, żeby nie było widać dekoltu, ale prof. Werblan zaprzecza. – Kaliny to oni oboje nie lubili. I to Gomułka kazał jej się ubrać trochę skromniej.
Według legendy Jędrusik z tego zakpiła i przy następnym spotkaniu włożyła sukienkę zapiętą pod samą szyję, za to z tyłu był dekolt aż do pośladków.
– Zofia była bardzo sympatyczną kobietą – kontynuuje prof. Werblan – tyle że nie miała poczucia humoru. Zresztą tak jak jej mąż, który był znany z przyciężkawego dowcipu i z tego, że nie umiał się śmiać z samego siebie.
Jak dalece nie umiał, przekonał się satyryk Janusz Szpotański, autor poematu „Cisi i gęgacze”, który nazwał Gomułkę gnomem. „Ijuż niskie czoło marszczy, by do pracy zmusić mózg/ Słychać odgłos sapki starczej, słychać wody w głowie plusk”. Za ten wierszyk Szpotański trafił na trzy lata do więzienia.
Zofia zachowuje spokój, gdy jej mąż choleryk wpada we wściekłość. Michalina Tatarkówna-Markowska, pierwszy sekretarz łódzkiej PZPR, podczas obiadu u Gomułków prosi gospodarza, żeby rozważył podwyżki pensji dla łódzkich włókniarek, bo jest im bardzo ciężko, ale on wpada w furię i z całej siły ciska łyżką w talerz. Zupa opryskuje stół, gości i ściany. „Jakie podwyżki?! – wrzeszczy Gomułka. – Za co?!”. Zofia natychmiast wraca ze ścierką i mówi spokojnie: „Chyba trochę przesadziłeś, Władziu”.
Aon potrafi swoich współpracowników zwyzywać od najgorszych. Premier Józef Cyrankiewicz słyszy od niego, że jest łysym ch..., ktoś inny obrywa kałamarzem.
Gomułka wyluzowuje się tylko raz w roku, podczas balu sylwestrowego, kiedy pije wódkę i tańczy. Nie tylko z Zofią, ale także ze wszystkimi przodownicami pracy.
Gdy w1970 r. zostaje odsunięty od władzy i zaczyna chorować, Zofia opiekuje się nim i namawia go do pisania pamiętników. Sama obserwuje postępujące wokół zmiany z nieufnością.
– Miała kłopot, żeby uwierzyć w to, że przedsiębiorstwo w rękach prywatnych może funkcjonować lepiej niż w państwowych, ale na pewno nachodziły ją refleksje, że to wszystko potoczyło się inaczej, niż kiedyś z dziadkiem planowali – mówi Ewa Strzelecka. – Nam powtarzała, żebyśmy się tylko nie mieszały do polityki, bo to brudna rzecz.
– Może dlatego, gdy zastanawiałem się nad wyborem studiów – dorzuca Ryszard Gomułka-Strzelecki – odradzała mi prawo. Wolała, żebym został inżynierem. Nie jest tak, że nie lubili z ojcem inteligencji, bo ta rzekomo za dużo myśli i ciągle jej się coś nie podoba, ale raczej woleli zawody związane z produkcją, bo handlu też jakoś specjalnie nie cenili.
Zofia Gomułkowa zaczęła chorować krótko po śmierci męża. Zmarła cztery lata po nim, w 1986 r. Ewa Strzelecka wspomina: – Nigdy nie wierzyła w życie pozagrobowe, ale w końcu zaczęła się zastanawiać, że może jednak jest coś po śmierci. Bała się. Chciała wierzyć, że to jeszcze nie koniec.