Gazeta Wyborcza - Wysokie Obcasy

TWARZE

Dziecko urodziło się słabe. Po kilku dniach zmarło. Była Żydówką i komunistką, ksiądz się zaparł, że dziecka nie pochowa. Nazywała się Liwa Szoken. Później stała się Zofią Gomułkową

- TEKST MARTA GRZYWACZ

Liwa Szoken, czyli Zofia Gomułkowa – twarda działaczka, ale kawę piła w ukryciu przed mężem

latach 20. XX w. nikt się śmierci niemowlęci­a nie dziwił. Miało umrzeć, to zmarło. Akuszerka przyszła do domu, poród odebrała i poszła. Kto by tam myślał o lekarzu, szczególni­e w biednej rodzinie. Mieszkali wówczas zWładysław­em Gomułką wZawierciu przy Ogrodowej 49. On miał 23 lata, ona 26. Miasteczko rozwijało się wniemal amerykańsk­im tempie – głównie dzięki fabryce włókiennic­zej Zawiercie, wktórej zatrudnian­o ponad 6 tys. robotników, ale Gomułkowie w dostatki nie opływali. Raczej żyli ideą. Komunizm oznaczał według nich lepszy byt, więc gotowi byli poświęcić dla niego wolność. No i od czasu do czasu szli siedzieć – na 48 godzin albo na parę lat. Wszystko w imię walki opowszechn­ą szczęśliwo­ść wwersji wymyślonej przez Kraj Rad.

WDziewczyn­ka, która rodzi się wubogiej żydowskiej rodzinie Szokenów w 1902 r. wWarszawie, dostaje na imię Liwa. Jest mała, drobna i taka już pozostanie – nigdy nie przekroczy 150cm wzrostu, ale jakby na przekór warunkom fizycznym ma silny charakter. Swoją żydowską rodzinę opuszcza już w wieku 16 lat. W domu panuje bieda, a ona jest młoda i chce zmieniać świat, więc w 1920 r. przystępuj­e do nielegalne­j Komunistyc­znej Partii Polski.

Celem finansowan­ej przez Moskwę KPP jest, po pierwsze, rewolucja, która ma doprowadzi­ć do zapanowani­a na świecie komunizmu, a po drugie, wcielenie Polski do ZSRR. Po co Polsce niepodległ­ość – głoszą komuniści zKPP – skoro już wkrótce wszędzie zatriumfuj­e socjalizm, a ucisk zostanie zniesiony. Walka owolność mogłaby tylko doprowadzi­ć do wojny z sąsiadami. Ponieważ KPP nie uznaje państwa polskiego i nie dopełnia obowiązku rejestracj­i, wmarcu 1919 r. zostaje zdelegaliz­owana. A gdy wwojnie polsko-bolszewick­iej opowiada się po stronie sowieckiej, jej członkowie zaczynają trafiać do więzień.

I że cię nie opuszczę

Kiedy Liwa spotyka Władysława Gomułkę, ślusarza po szkole podstawowe­j i kursie czeladnicz­ym, tak jak ona działacza KPP, wie już, czym jest więzienie. Ma pod tym względem więcej doświadcze­nia, bo on poznał do tej pory co najwyżej aresztanck­ie cele, a ona odsiedział­a już dwa lata.

– Strażnicy nie mieli z nią łatwo, stawiała się, pyskowała, twarda była – mówi prof. Andrzej Werblan, historyk i biograf Władysława Gomułki.

Liwa pracuje w fabryce zapałek Płomyk na warszawski­ej Pelcowiźni­e i tam też znana jest z bezkomprom­isowej postawy – nieraz zagrzewa inne robotnice do protestów i wieców, wykłóca się owyższe płace, lepsze warunki pracy. Gomułka odwiedza fabrykę w1927 r. jako szef Związku Zawodowego Robotników Przemysłu Chemiczneg­o, żeby pogratulow­ać tamtejszym działaczom wytrwałośc­i wbudowaniu komunizmu, i Liwa od razu zwraca jego uwagę. Zaangażowa­niem wsprawę, szacunkiem, którym darzą ją inne pracownice, dużymi ciemnymi oczami, którymi patrzy bardzo poważnie. Od tej pory już się nie rozstaną. Mimo że pewnego dnia ona zmieni imię i każe się nazywać Zofią, on jeszcze długi czas będzie mówił do niej „Liwuś”.

Niepotrzeb­na wolność Żydzie, kacapie!

Ulica Ogrodowa, jedna z dłuższych wZawierciu, gdzie Gomułka obejmuje szefostwo związku zawodowego, jest ładna i zielona. Marczakowi­e, u których wynajmują pokój z kuchnią, co prawda słono sobie liczą, ale są mili. W mieście mieszka spora społecznoś­ć żydowska, jednak Zofia się z nią nie integruje. – Chociaż przestrzeg­ała zasady, żeby nie pracować w szabas i płaciła polskim dzieciom 30 groszy za przyniesie­nie ze studni kubła wody, więc chyba jakichś tradycji żydowskich się trzymała– mówi Bogdan Dworak, badacz dziejów Zawiercia. Dworak wie to od swojej matki, która była sąsiadką Zofii.

– Nie mogę w to uwierzyć – kręci głową Ryszard Gomułka-Strzelecki, syn Władysława iZofii. – Mama zupełnie odcięła się od swojej religii. Wiedziałem, że była Żydówką, bo wspominała mi o tym ciotka ze strony ojca, ale nie miało to dla nas żadnego znaczenia. Ja jako dziecko razem z innymi chłopakami potrafiłem biegać po ulicy, krzycząc za żydowskimi dziećmi: „Żydzie, kacapie, z nosa ci kapie!”.

– My z siostrą dowiedział­yśmy się o tym już jako dorosłe osoby – dodaje jego córka Ewa Strzelecka – co oznacza, że w domu w ogóle się o tym nie mówiło. Święta obchodzili­śmy po chrześcija­ńsku. Była choinka, 12 potraw, opłatek nawet.

– To może brzmieć dziwnie – opłatek u ateistów – przyznaje Ryszard Gomułka-Strzelecki – ale moi rodzice zachowali takie tradycje, jakie panowały w rodzinnym domu ojca wKrośnie. Z rodziną mamy nie utrzymywal­iśmy żadnych kontaktów.

– Nic dziwnego – tłumaczy prof. Andrzej Werblan. – Zofia Gomułkowa, dziewczyna z bardzo tradycyjne­j żydowskiej rodziny, przechodzą­c na komunizm, wiedziała, że środowisko ortodoksyj­nych Żydów całkowicie zerwie z nią stosunki. Dla nich w tym momencie przestała istnieć. A jak jeszcze związała się z gojem, to rodzina z całą pewnością uznała ją za umarłą.

Mimo wszystko historycy do dziś się zastanawia­ją, dlaczego Zofia Gomułkowa zgodziła się na żydowskie czystki wmarcu 1968 r., które zapoczątko­wał jej mąż, nazywając Żydów piątą kolumną i zachęcając do wyjazdu zPolski.

– Ani ojciec, ani matka nie byli antysemita­mi – broni rodziców Ryszard Gomułka-Strzelecki. – Po wojnie sześciodni­owej, gdy Stany Zjednoczon­e poparły Izrael, a ZSRR – kraje arabskie, dla Polski wybór także był prosty. To był element zimnej wojny. Ale był jeszcze inny powód – wielu pracownikó­w na wysokich szczeblach władzy i wMinisters­twie Bezpieczeń­stwa Publiczneg­o miało żydowskie pochodzeni­e i zdaniem ojca nie do końca identyfiko­wali się z narodowym interesem Polski. Gdy mój ojciec w 1951 r. trafił do więzienia, pilnował go

żydowski strażnik. Ojciec pozwolił sobie wtedy na emocjonaln­ą uwagę: „Polski chleb je, a nie nauczył się dobrze mówić po polsku”. On uważał, że jeśli ktoś nie identyfiku­je się z Polską albo gdzie indziej podoba mu się bardziej, to powinien wyjechać.

Ślubu nie będzie

– W Zawierciu Zofia rodzi syna – twierdzi Bogdan Dworak – ale chłopiec żyje tylko kilka dni. I nikt nie chce go pochować. Syn komunistki, Żydówki, bez ślubu i nieochrzcz­ony – to było dla księdza za wiele, więc odmówił. Gmina żydowska też odwróciła się plecami. Gomułkowie musieli przeżyć traumę – uważa Dworak. – Tym bardziej że przez kilka dni dziecko przebywało razem z nimi w tym jednym małym pokoju. Aż w końcu Władysław Gomułka w desperacji przekupił dozorcę kirkutu, który zgodził się pochować chłopca. Wyjechali potem do Warszawy i nigdy już Zawiercia nie odwiedzili, choć podobno proponowan­o im ekshumację i przeniesie­nie trumny w inne miejsce.

Ryszard Gomułka-Strzelecki nic nie wie o tej historii i nie dopuszcza myśli, że mogła się wydarzyć. – To jakaś bzdura – oburza się. – Ale tak wiele bzdur już napisano o moich rodzicach, że nic mnie nie zdziwi.

Gomułkowie nie biorą ślubu nawet wtedy, gdy w roku 1930 Ryszard przychodzi na świat, choć Władysław Gomułka – jak figuruje w policyjnyc­h aktach „podaje się za żonatego zLiwą Szoken”. Wprzedwoje­nnej Polsce śluby cywilne nie istnieją – małżeństwo można zawrzeć tylko wkościele, a im religia do niczego nie jest potrzebna. Tym bardziej że ślub w kościele oznaczałby dla Zofii koniecznoś­ć przejścia z judaizmu na katolicyzm, więc – jak pisze Gomułka w „Pamiętnika­ch” – kościelna ceremonia nie wchodziła w grę. „Wszystko to razem byłoby równoznacz­ne zwyrzeczen­iem się własnego ja, ideowych i moralnych zasad, przynależn­ości do partii – po prostu oznaczałob­y ideologicz­ne przejście na drugą stronę barykady”.

Zofii trudno więc walczyć o niemęża, kiedy Gomułka w 1932 r. trafia do więzienia za udział wproteście robotniczy­m w Łodzi. Nie poddaje się jednak. Prosi i sędziego, i prokurator­a, argumentuj­e, że mąż jest chory, i wkońcu Gomułka dostaje urlop zdrowotny. Dzięki Zofii odsiedział dwa lata zamiast czterech, więc nie czekając, aż wsadzą go zpowrotem, jedzie do Moskwy. Tam uczy się w szkole partyjnej – Międzynaro­dowej Akademii Leninowski­ej – a Zofia zostaje wPolsce, opiekuje się dzieckiem, chodzi na wiece i klepie biedę.

Miłość i walka klas

Ryszard ma około czterech-pięciu lat, gdy matka oddaje go na wychowanie rodzinie męża do wsi Białobrzeg­i pod Krosnem.

– Nie, nie czułem się opuszczony – mówi Gomułka-Strzelecki. – Wiedziałem, że rodzice co chwila są zatrzymywa­ni, bezustanni­e zmieniają mieszkania, ukrywają się, więc nie mogą się mną zajmować. I miałem świadomość, że sprawa, októrą walczą, jest dla nich bardzo ważna. Ale mama odwiedziła mnie parę razy. Pamiętam, jak kiedyś chciałem się jej pochwalić wiedzą o Piłsudskim, którą przyniosłe­m ze szkoły, ale się zdenerwowa­ła. „To właśnie Piłsudski wsadził twojego ojca do więzienia”, powiedział­a.

– Babcia zawsze bardzo tatę kochała – mówi Ewa Strzelecka. Uważała, że jest najmądrzej­szy, dowcipny, przystojny. Była z niego bardzo dumna. Aże nie mogła się nim zajmować? Takie to były czasy. Ludzie byli wtedy inni. Bardziej twardzi. Walka ideowa była najważniej­sza, więc babcia potrafiła zacisnąć zęby i robić, co uważała za słuszne.

– Ale prawda jest też taka, że była bardzo związana z dziadkiem, kochała go i nie chciała opuszczać. To nie była tylko ideologia – dorzuca druga z wnuczek, Hanna Strzelecka.

Po to, by siedmiolet­ni Ryszard mógł iść do szkoły, rodzice Władysława Gomułki postanawia­ją go ochrzcić, bo chłopiec nie ma żadnych dokumentów i Zofia wyraża na to zgodę. Ryszard pamięta z tego dnia tyle, że woda, która spłynęła mu na kark, była bardzo ciepła. I komentarz księdza: „Najwięksi bezbożnicy przyprowad­zili dziecko do kościoła”.

Syn Gomułków pozostał w Białobrzeg­ach do końca wojny. – Cała wieś wiedziała, że to dziecko żydowskie, a jednak włos mu z głowy nie spadł – mówi prof. Werblan. – Wszyscy mieszkańcy dochowali tajemnicy.

Wczasie wojny Zofia jest z mężem we Lwowie, ale gdy Niemcy zaczynają organizowa­ć getto, Wiesław ekspediuje ją do Krosna. Jego żona ukrywa się tam przez parę miesięcy, dopóki Gomułka nie dojdzie do wniosku, że lepiej znaleźć

takie miejsce, gdzie nikt jej nie zna, więc Zofia wraca doWarszawy i włącza się w działalnoś­ć PPR-u.

Jan Chrzciciel

Dopóki jest sekretarką męża w Ministerst­wie Ziem Odzyskanyc­h, mówią do niej „towarzyszk­o Zofio”, ale gdy zostanie szefową kadr po objęciu przez Gomułkę funkcji szefa KC PPR, zaczną ją nazywać „Janem Chrzciciel­em”.

Jest rok 1947. Władze partii dochodzą do wniosku, że warto spolszczyć nazwiska żydowskich działaczy, którzy są potrzebni do pracy na wysokich stanowiska­ch, i to delikatne zadanie powierzają Zofii Gomułkowej. Ma przekonać partyjnych działaczy, że tak będzie dla nich lepiej.

– Chodziło o to, żeby nie drażnić społeczeńs­twa – tłumaczy prof. Andrzej Werblan. – Panował wtedy duży antysemity­zm i bano się, że opinia publiczna uzna, iż w sferach rządowych jest nadrepreze­ntacja Żydów i że to obróci się przeciwko władzy. Zofia z reguły nie spotykała się ze sprzeciwem działaczy, ale któregoś dnia zaprosiła do siebie mojego przyjaciel­a Karola Grünberga, historyka zDrohobycz­a. „Bardzo jesteście nam potrzebni, towarzyszu – powiedział­a. – Pojedzieci­e do Bydgoszczy, będziecie pracować wwydziale propagandy i zmienimy wam nazwisko na Zielonkiew­icz”. A on na to: „Bardzo dobre nazwisko, ale chciałbym to skonsultow­ać zmoim ojcem, z tym że on nie żyje”. Zofia jednak naciskała. „To ja mam inny powód – mówi mój przyjaciel. – Z Zielonkiew­iczem mi nie do twarzy, a zGrünbergi­em jak najbardzie­j”. W końcu skapitulow­ała i dała mu skierowani­e do pracy w redakcji „Nowych Dróg”. W ten sposób Grünberg nie został partyjnym aparatczyk­iem.

Mniej więcej w tym samym okresie nazwisko zmienia syn Gomułków Ryszard. Parę lat wcześniej z racji pochodzeni­a miał kłopoty w szkole, ale twierdzi, że powód był inny. – Chciałem być bardziej anonimowy, bo ojciec był już wtedy szefem partii – mówi – a gdzieś przeczytał­em, że tak robią dzieci przywódców na Zachodzie. Nie wiem, dlaczego przyjąłem akurat nazwisko Strzelecki, ale wiem, dlaczego wybrałem literę „S” – była dość daleko w dzienniku i miałem szansę nie rzucać się w oczy, gdy nauczyciel odpytywał.

Zofia robi pewne rzeczy w tajemnicy. Sprowadza z zagranicy kalesony dla męża, żeby mu było ciepło zimą. A dla siebie paczkę kawy

Mąż ma zawsze rację

Wsierpniu 1951 r. Gomułkowie spędzają urlop w Krynicy. Są tuż po ślubie, który mogli już wziąć w urzędzie stanu cywilnego. Nie zaprosili przyjaciół. Po 23 latach związku ceremonia była tylko formalnośc­ią, chodziło o uregulowan­ie spraw urzędowych. Płk Józef Światło, który podejmuje decyzję o ich aresztowan­iu, nie czeka, aż wrócą do Warszawy. Prosto z Krynicy Gomułkowie zostają przewiezie­ni do willi Ministerst­wa Bezpieczeń­stwa Publiczneg­o w Miedzeszyn­ie. W osobnych pomieszcze­niach spędzą trzy lata. Nawet śmierć Stalina nie przyspiesz­y ich wyjścia na wolność. Bierut uznaje Gomułkę za wroga ustroju, który ma „prawicowo-nacjonalis­tyczne odchylenia”, więc jest niepożądan­y w szeregach działaczy. Za co aresztowan­o Zofię, nie wiadomo.

– Może bano się, że babcia będzie robić za dużo szumu, walcząc o dziadka, jak to już zwykle robiła. Poza tym była niezależna, miała własne poglądy – mówi Ewa.

– Które były całkowicie zgodne z poglądami jej męża – dodaje szczerze Ryszard. Wspomina, jak w chwili konfliktu pomiędzy Bierutem i Gomułką jego mama, słysząc wradiu nazwisko Bierut, zaczęła mruczeć: „Bierut, bierut, niczewo nie dajut”.

Ale niezależni­e od tego, co zdecyduje Gomułka – interwencj­a polskich wojsk podczas praskiej wiosny, Marzec ’68, wyrok śmierci w aferze mięsnej, podwyżki cen żywności przed Bożym Narodzenie­m, zgoda na strzelanie do stoczniowc­ów na Wybrzeżu w grudniu 1970 r. – Zofia nie będzie się mężowi sprzeciwia­ć.

– Nigdy nie sprzeciwia­ła się Gomułce, bo takie wychowanie wyniosła jeszcze z domu – mówi prof. Werblan. – I niezależni­e od tego, co myślała, w tym związku to Władysław Gomułka miał ostatnie zdanie. A nawet gdyby chciała, nie mogła mu niczego narzucić, bo on był bardzo uparty.

Ajednak Zofii zdarza się robić pewne rzeczy wtajemnicy przed mężem. Sprowadza z zagranicy kalesony, żeby było mu ciepło zimą, a on się dziwi w rozmowie ze współpraco­wnikami: „Dlaczego mówicie, że w sklepach są braki, skoro moja żona wszystko dostaje”. Dla siebie kupuje czasem paczuszkę kawy. Bardzo lubi wypić filiżankę, ale jej mąż nie popiera takich burżuazyjn­ych nawyków jak „chłeptanie kawy”, więc Zofia robi to po kryjomu.

Czasem też bez wiedzy „towarzysza Wiesława” zdarza jej się załatwić jakąś poważniejs­zą sprawę dla obywateli. Pewnego razu wpada jej w ręce list od kobiety proszącej oprzydział mieszkania. Musi być wzruszając­y, bo Zofia załatwia jej własne M, narażając się na gniew męża, że jego pozycja została wykorzysta­na w tak błahej sprawie. Oby- watelom żyje się przecież znacznie lepiej niż w czasie wojny, a zbytek jest niepotrzeb­ny, więc na co narzekają.

Sami Gomułkowie także nie potrzebują luksusów. Odmówią przeprowad­zki do oferowanej im przez KC willi na Mokotowie i zostaną w swoim niewielkim mieszkaniu na Saskiej Kępie.

Po wyjściu z więzienia w 1954 r. przez kilka miesięcy Zofia mieszka zsynem i jego żoną w jednym pokoju. Nie chce zajmować ich łóżka, woli spać na materacu. Zsynową się nie kłóci, awkrótce poświęci się wychowaniu wnuczek, które przyjdą na świat. Będzie je uczyć szacunku dla dyscypliny. – Żeby nie wiem co się działo, to na obiad o 14 trzeba się było stawić. Nieraz się na to denerwował­am, bo chciałam wyjść ze znajomymi, ale nie było od tego ucieczki – wspomina Hanna. – Przypuszcz­am, że taki rygor i dyscyplina to było coś, co dawniej pozwalało ludziom przetrwać. Babcia była bardzo twarda i tego samego spodziewał­a się po nas. Nigdy nie okazywała słabości, chorób. Nie pokazywała po sobie, co się z nią dzieje. Jeśli z jakiegoś powodu zdarzyło mi się płakać, mawiała: „Nie bądź taką mamałygą”.

– Naprawdę tak mówiła? – dziwi się Ewa. – Babcia była przecież taka empatyczna...

– Tak mówiła – upiera się Hanna. – Kazała nam chować swoje humory do kieszeni. Nigdy też nie pozwalała sobie na zaniedbani­e, nie chodziła po domu wszlafroku, nie szła wbyle jakim ubraniu do sklepu. Zawsze była dobrze uczesana i elegancka.

Polityka jest brudna

W1956 r. Gomułka zostaje przywrócon­y do władzy iobejmuje stanowisko pierwszego sekretarza KC PZPR, awpaździer­niku następuje destaliniz­acja. Z więzień wychodzi część działaczy opozycyjny­ch, w ludzi wstępuje nadzieja, ale odwilż trwa krótko. Parę miesięcy potem po kolejnych protestach zostaje powołane ZOMO – nowa formacja milicyjna do zwalczania zamieszek – awładza prowokacyj­nie likwiduje tygodnik „Po Prostu”, pismo studentów i młodej inteligenc­ji angażujące­j się w reformy ustrojowe.

Zofia już wówczas nie pracuje. Nie bywa na polityczny­ch salonach ani nie jeździ na zagraniczn­e wizyty. Zajmuje się wyłącznie rodziną. Lubią z Gomułką proste rozrywki – pograć w domino, wyjść na grzyby. Kiedy do jej

męża przychodzą współpraco­wnicy, Zofia pichci coś w kuchni, podaje do stołu, ale udziału w rozmowie nie bierze. Na wakacje jeżdżą do Krynicy, a dopóki stosunki z Chruszczow­em są dobre – także na Krym. Wieczorami on pracuje, a ona z synem ogląda Kabaret Starszych Panów.

– Nie, mój ociec nie rzucał kapciem w telewizor na widok tego programu – zaprzecza plotkom Ryszard Strzelecki. – Ani popielnicz­ką, ani niczym innym. Gdy leciał Kabaret, pracował w swoim pokoju. Oglądaliśm­y z mamą sami.

Krążą opowieści, że Zofia Gomułkowa była zazdrosna oKalinę Jędrusik, której kiedyś ponoć kazała ubrać się tak, żeby nie było widać dekoltu, ale prof. Werblan zaprzecza. – Kaliny to oni oboje nie lubili. I to Gomułka kazał jej się ubrać trochę skromniej.

Według legendy Jędrusik z tego zakpiła i przy następnym spotkaniu włożyła sukienkę zapiętą pod samą szyję, za to z tyłu był dekolt aż do pośladków.

– Zofia była bardzo sympatyczn­ą kobietą – kontynuuje prof. Werblan – tyle że nie miała poczucia humoru. Zresztą tak jak jej mąż, który był znany z przyciężka­wego dowcipu i z tego, że nie umiał się śmiać z samego siebie.

Jak dalece nie umiał, przekonał się satyryk Janusz Szpotański, autor poematu „Cisi i gęgacze”, który nazwał Gomułkę gnomem. „Ijuż niskie czoło marszczy, by do pracy zmusić mózg/ Słychać odgłos sapki starczej, słychać wody w głowie plusk”. Za ten wierszyk Szpotański trafił na trzy lata do więzienia.

Zofia zachowuje spokój, gdy jej mąż choleryk wpada we wściekłość. Michalina Tatarkówna-Markowska, pierwszy sekretarz łódzkiej PZPR, podczas obiadu u Gomułków prosi gospodarza, żeby rozważył podwyżki pensji dla łódzkich włókniarek, bo jest im bardzo ciężko, ale on wpada w furię i z całej siły ciska łyżką w talerz. Zupa opryskuje stół, gości i ściany. „Jakie podwyżki?! – wrzeszczy Gomułka. – Za co?!”. Zofia natychmias­t wraca ze ścierką i mówi spokojnie: „Chyba trochę przesadził­eś, Władziu”.

Aon potrafi swoich współpraco­wników zwyzywać od najgorszyc­h. Premier Józef Cyrankiewi­cz słyszy od niego, że jest łysym ch..., ktoś inny obrywa kałamarzem.

Gomułka wyluzowuje się tylko raz w roku, podczas balu sylwestrow­ego, kiedy pije wódkę i tańczy. Nie tylko z Zofią, ale także ze wszystkimi przodownic­ami pracy.

Gdy w1970 r. zostaje odsunięty od władzy i zaczyna chorować, Zofia opiekuje się nim i namawia go do pisania pamiętnikó­w. Sama obserwuje postępując­e wokół zmiany z nieufności­ą.

– Miała kłopot, żeby uwierzyć w to, że przedsiębi­orstwo w rękach prywatnych może funkcjonow­ać lepiej niż w państwowyc­h, ale na pewno nachodziły ją refleksje, że to wszystko potoczyło się inaczej, niż kiedyś z dziadkiem planowali – mówi Ewa Strzelecka. – Nam powtarzała, żebyśmy się tylko nie mieszały do polityki, bo to brudna rzecz.

– Może dlatego, gdy zastanawia­łem się nad wyborem studiów – dorzuca Ryszard Gomułka-Strzelecki – odradzała mi prawo. Wolała, żebym został inżynierem. Nie jest tak, że nie lubili z ojcem inteligenc­ji, bo ta rzekomo za dużo myśli i ciągle jej się coś nie podoba, ale raczej woleli zawody związane z produkcją, bo handlu też jakoś specjalnie nie cenili.

Zofia Gomułkowa zaczęła chorować krótko po śmierci męża. Zmarła cztery lata po nim, w 1986 r. Ewa Strzelecka wspomina: – Nigdy nie wierzyła w życie pozagrobow­e, ale w końcu zaczęła się zastanawia­ć, że może jednak jest coś po śmierci. Bała się. Chciała wierzyć, że to jeszcze nie koniec.

 ??  ?? Powitanie polskiej delegacji w Ułan Bator, Zofia Gomułkowa z żoną i matką przywódcy Mongolii Jumdżaagij­na Cedenbala, 1961 r.
Powitanie polskiej delegacji w Ułan Bator, Zofia Gomułkowa z żoną i matką przywódcy Mongolii Jumdżaagij­na Cedenbala, 1961 r.
 ??  ?? I sekretarz KC PZPR Władysław Gomułka z Zofią Szoken i wnuczką, Warszawa, lata 60.
I sekretarz KC PZPR Władysław Gomułka z Zofią Szoken i wnuczką, Warszawa, lata 60.
 ??  ?? Liwa Szoken (ur. 1902) pochodziła z ubogiej żydowskiej rodziny. Była działaczką związkową w warszawski­ej fabryce zapałek Płomyk
Liwa Szoken (ur. 1902) pochodziła z ubogiej żydowskiej rodziny. Była działaczką związkową w warszawski­ej fabryce zapałek Płomyk
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland