Gazeta Wyborcza - Wysokie Obcasy
List tygodnia
Określenie „aborcja na życzenie” wymyślił jakiś geniusz czarnego PR
igdy nie pisałam lisów do redakcji, tym razem jednak postanowiłam się wypowiedzieć. Ogłoszono wyniki konkursu „WO” na Superbohaterkę. Została nią Natalia Przybysz, a Facebook zalała fala oburzenia. Za co? Dlaczego wyróżniać kogoś, kto dokonał aborcji na życzenie? Oburzeni są zwłaszcza panowie, też ci „światli” i „postępowi”, którzy popierają „czarny protest”, prawa kobiet i wogóle, no ale przecież aborcja na życzenie to nie powód do chwalenia się. Samo określenie „aborcja na życzenie” wymyślone zostało chyba przez jakiegoś geniusza czarnego PR. Ja już wolę „aborcję ze względów społecznych”, choć mieszczą się tam przede wszystkim względy indywidualne. „Aborcja na życzenie” sugeruje, że to jakiś kaprys kobiety, fanaberia, w najlepszym razie zwykłe wygodnictwo. Decyzja, która podejmowana jest równie lekko jak to, czy włożę dzisiaj bluzkę niebieską czy zieloną. Aza tym „życzeniem” kryją się bardzo często prawdziwe dramaty. W tej grupie są kobiety, które mają męża alkoholika i pięcioro dzieci na utrzymaniu, czasem zupełnie samotne dziewczyny, które nie mają warunków, aby wychować dziecko, lub zaprzepaszczają tym szansę na swoją dalszą edukację i lepsze życie, jest i Natalia Przybysz, która otwarcie mówi, że nie chciała powywracać do góry nogami już poukładanego życia. Kto ma decydować, czyj powód jest uzasadniony, a czyj nie? Na pewno nie dałabym tego prawa facetowi, który nigdy w życiu nie znalazł się w sytuacji niechcianej ciąży partnerki albo odwrócił się wtakiej sytuacji na pięcie, bo to nie jego problem. Za każdą decyzją o aborcji stoi ogromny strach o przyszłość, poczucie walącego się na głowę świata. Ci, co myślą, że poradziliby sobie z tym i nie dokonali aborcji,
Nsą tylko teoretykami-gawędziarzami. Za prawem do aborcji niezależnie od powodu stoją dwa argumenty: etyczny i społeczny. Tu muszę zgodzić się z działaczami anti-choice, że postawa wobec aborcji wymaga przyjęcia jasnego stanowiska i konsekwencji. Albo uważam, że 10-tygodniowy płód to żyjący człowiek, który ma takie samo prawo do życia jak człowiek już narodzony, albo uważam, że to zlepek komórek, który dopóki nie czuje, nie myśli, nie jest zdolny do samodzielnego życia – to jeszcze nie jest dziecko. Nie można stać w rozkroku i twierdzić, że 10-tygodniowej ciąży nie można usunąć „dla kaprysu”, bo to jest dziecko, no, chyba że bez rąk albo nóg albo z zespołem Downa, wtedy to już jest uzasadnione, bo to przecież jeszcze nie jest dziecko. Ja nie wiem, kiedy płód staje się człowiekiem, ale przyjęłam, że na pewno nie przed 12. tygodniem. Dlatego jestem za prawem do aborcji w każdej sytuacji. Drugi argument dotyczy kosztów społecznych zakazu aborcji „na życzenie”. Dzisiaj, nawet w PiS-owskiej Polsce, kobieta, która chce dokonać aborcji i ma na to środki finansowe, pojedzie na Słowację albo do Niemiec. Te, których na to nie stać, będą szukać tańszych rozwiązań. Znamy wszyscy historie o dzieciach w beczce, aborcjach wywoływanych lekami na inne choroby, w końcu tych pokątnie wykonywanych przez polskich lekarzy. Pytam więc: kogo chroni ten zakaz aborcji do 12. tygodnia? Nienarodzonych raczej nie. Natalia Przybysz miała odwagę, by przyznać się otwarcie do tego, co robią setki tysięcy polskich kobiet, a na co „porządni obywatele” przymykają oczy jak rasowa Dulska. Nagroda jest za odwagę, nie za aborcję. iedawno po internecie krążył filmik nagrany przez Duńczyków o tym, jak nienarodzona córka prosi swojego ojca o równe traktowanie, szacunek i niepobłażanie wulgarnym zachowaniom chłopców wobec dziewczynek. Film miał uwrażliwić i uzmysłowić rodzicom, przede wszystkim chłopców, że dziewczynki nie mogą być postrzegane wyłącznie jako obiekt seksualny, worek treningowy. Ważne, aby od początku zwracać chłopcom na to uwagę, bo potem jest już za późno, nawyki pozostają i tak żyjemy w społecznym przyzwoleniu na gorsze traktowanie kobiet. Wszkole mojej córki dziewczynki nie tylko nie prowadzą rozgrzewek na WF-ie, ale ostatnio się dowiedziały, że stanowczo reagując na chamskie zachowania kolegów („takie ich końskie zaloty”), są przewrażliwione na swoim punkcie. Gdy próbowałam wyjaśnić z mamą jednego z chłopców, dlaczego wyśmiewał się zwyglądu dziewczynek i zaglądał do sali, gdzie się przebierały na WF, usłyszałam w odpowiedzi, że same są sobie winne, bo powinny przebierać się wszatni. Proszę Was, drogie mamy przyszłych mężczyzn – nie chowajcie głowy wpiasek, nie udawajcie, że nie ma problemu, nie przerzucajcie winy na dziewczynki, w końcu Wy też kiedyś nimi byłyście i to, że wtedy nikt nie reagował na Wasze problemy, nie znaczy, że teraz macie robić to samo dla dobra Waszych synów.
N