Gazeta Wyborcza - Wysokie Obcasy
MY, LUDZIE, TEŻ JESTEŚMY ZWIERZĘTAMI
Zwierzęta nigdy nie wybrałyby na przywódcę kogoś, kto choć raz je oszukał
oje psy czasem mijają się z prawdą. Po prostu kłamią. To bardzo specyficzny rodzaj kłamstwa, można wręcz nazwać je kokieterią, bo one doskonale wiedzą, że ja też wiem. Wiem, że nie są głodne, wiem, kto nasikał na wazon, wiem, kto zaczął rozróbę. Co prawda bardzo rzadko siadam na „tronie”, ale to ja jestem szefową. Choćby z tego powodu nie wypada mi kłamać, więc zawsze jestem wobec nich szczera. W przeciwnym razie nie miałabym szans na zajmowane stanowisko.
Entuzjaści, którym trochę brakuje wiedzy behawioralnej, twierdzą, że zwierzęta nie kłamią. To najbardziej mylna ocena, tym bardziej że my, ludzie, też jesteśmy zwierzętami. Dlaczego więc inne gatunki miałyby być święte? Oczywiście, nie robią tego tylko dla zasady. Tak jak i u nas kłamstwo jest dla nich narzędziem pozwalającym osiągnąć „sukces”. Sukcesik może być malutki, to nie ma znaczenia.
MUniknięcie wstydu mieści się w tym doskonale. Jednak po zdemaskowaniu wstyd jest jeszcze większy. I tu dochodzimy do pewnej różnicy między naszym gatunkiem a innymi, jak my społecznymi. One nigdy nie wybrałyby na przywódcę kogoś, kto choć raz je oszukał, a gdyby stało się to po objęciu tronu, spadłby zeń z hukiem. Ina samym wstydzie by się nie skończyło. Zwierzęta społeczne znają doskonale stan wykluczenia. Boją się go jak ognia i wiedzą, że im wyżej stoją w hierarchii, tym łatwiej nadużyć zaufania poddanych i skazać się na banicję.
Oczywiście, zdarzają się wyjątki od takiego wyroku. Wszystko zależy od rangi kłamstwa. Im mniej szkodliwe dla ogółu społeczności, tym zwierzęta są bardziej wyrozumiałe. Słyszałam o pewnej słoniowej królowej, która zaprowadziła swoją grupę pod drzewo z jeszcze niedojrzałymi owocami maruli. To przysmak słoni. Najpierw były oburzone i poważnie rozważały zmianę przewodniczki. Tym bardziej że z oddali wiatr przyniósł słodki zapach dobrych owoców. Przypuszczały, że królowa chciała je zachować dla siebie i swoich dzieci. Wszystko się wyjaśniło, gdy zobaczyły, że biedna przewodniczka żuje twardy i kwaśny owoc. Musiała stracić węch ismak. Nie było mowy o wykluczeniu, ale o tronie też nie. Król musi mieć pełną orientację co do prawdziwych potrzeb swych poddanych.