Gazeta Wyborcza - Wysokie Obcasy
KOŃCÓWKA
wiem dokładnie, o której godzinie muszę zasiąść do biurka i ile godzin przy nim spędzić, by stworzyć choć kilka dobrych zdań. Jestem bardzo systematyczny, przez co nie jestem zadowolony z efektów pracy, jeśli nie napiszę tygodniowo tysiąca słów. Na pierwszy rzut oka to niewiele, ale nie wówczas, gdy zakłada się, że żadne z nich nie okaże się zbędne.
Między mną a moim bohaterem jest jednak podstawowa różnica. Ja mam żonę, rodzinę i przyjaciół, mogę w każdej chwili oderwać się od pisania. On jest sam, jego kontakty ze znajomymi są bardzo ułomne. Stephen rywalizuje z całym światem, odtrąca każdego, kto może przeszkodzić mu w dotarciu na szczyt. By pokazać jego odrębność, celowo umieściłem akcję powieści w małym, zapomnianym miasteczku wDakocie Północnej. To miejsce, wktórym w sposób naturalny czujesz się wykluczony ze świata. Florida traktowany jest przez innych jak dziwak. Unika kontaktów z lokalną społecznością. Zpokoju studenckiego wychodzi na siłownię, gdzie spędza godziny na ćwiczeniach, na zajęcia w college’u chodzi jedynie po to, by zdobyć minimalne oceny zapewniające mu kontynuację stypendium. Kampus opuszcza przede wszystkim po to, by pojechać na zawody. Wtwojej powieści ze strony na stronę Stephen staje coraz bardziej opresyjny wobec siebie samego i otoczenia. Działa jak zaprogramowana maszyna, jest w stanie zniszczyć wszystko, co stanie mu na drodze do upragnionego zwycięstwa.
Akcja książki toczy się od listopada do marca. W ciągu tych pięciu miesięcy okaże się, czy Florida osiągnie zamierzony cel. Żyje w napięciu, komplikują się więc jego relacje z otoczeniem. Rozpada się związek z Mary Beth, która porzuca dzienne studia, wygasa przyjaźń z Linusem, młodszym od niego i bardzo utalentowanym zapaśnikiem, którym Stephen jest zafascynowany, także seksualnie. Komplikują się relacje zkadrą trenerską. Podejrzenia Floridy, że jeden zwychowawców molestuje podopiecznych, okazują się nie tylko wytworem jego wyobraźni. Jego życie zamienia się wnieustającą konfrontację.
Dla Stephena najważniejsze staje się jego własne ciało, narzędzie do osiągnięcia sukcesu. Uprzedmiotawia je ipostanawia go strzec, unika jakiegokolwiek przypadkowego kontaktu z innymi ludźmi. Boi się zadrapania, stłuczenia, zwichnięcia – wszystkiego, co mogłoby go osłabić, wykluczyć z treningów i walki o mistrzostwo. Wpada jednak wpułapkę. Pewnego dnia z powodu odwodnienia traci przytomność, rozrywa łąkotkę przyśrodkową. Trafia do szpitala i zdaje mu się, że jego świat legł wgruzach. Lata przygotowań, tysiące godzin treningów i nagle wszystko ma pójść na marne? Wie, że za wszelką cenę musi wrócić na matę, zapasy są jedynym sensem jego życia. Decyduje się na krótszą wersję kuracji, choć zdaje sobie sprawę, że pośpiech może poważnie odbić się na jego zdrowiu, i wraca do gry.
Coś w nim jednak pęka. W Stephenie zaczyna narastać przerażenie, co stanie się z jego życiem, gdy zakończą się zawody o mistrzostwo. Od tego momentu zmieniają się także tempo i rytm książki, narracja bohatera staje się znacznie bardziej poszatkowana, Stephen zaczyna dostrzegać innych ludzi. Powoli wychodzą z cienia, ale Florida – oduczony bliskości – ma ogromny problem, by nie traktować ich w sposób podejrzliwy. Ma to niewiele wspólnego ze szczerością i prawdą.
Od pierwszego zdania „Nazywam się Stephen Florida” jest zresztą również opowieścią o tym, jak rzeczywistość miesza się z fikcją. Narrator opowiada: „Matka miała dwa łożyska, a ja żywiłem się z obu. Bo podobno ciąża była bliźniacza. Doktor wyciągnął mnie z jej brzucha ipowiedział: »Wygląda na to, że dziecko będzie bardzo silne«. Tak opowiadali moi rodzice, ale niespecjalnie im wierzyłem”. I słusznie, to miał być jakiś dziwny mit założycielski rodziny, który rodzice chcieli mu wbić do głowy. Może po to, by nigdy nie tracił wiary wsiebie? Więcej, od pewnego momentu Stephen żyje de facto w innej osobie. Florida to nie jest jego prawdziwe nazwisko, powstało
jak patrzeć na własne ciało, czym jest intymność i gdzie jest jej granica