Gazeta Wyborcza - Wysokie Obcasy

PRZEPROWAD­ZKA

Większość ludzi działa zwykle według scenariusz­a: najpierw wyprowadza się mąż, znajduje w Polsce pracę, mieszkanie, po kilku miesiącach dojeżdża żona z dziećmi. My tak nie chcieliśmy

- Z Dimą Garbowskim, autorem książki „Polak z Ukrainy”, rozmawia Olga Święcicka

a trzy walizki, z którymi przeprowad­zaliście się z Ukrainy do Polski, jedną w połowie zajmował miód od twojej mamy, który przelewałe­ś do plastikowy­ch butelek przez całą noc przed wylotem. Miodowa scena, która otwiera twoją książkę o emigracji „Polak z Ukrainy”, wydaje się symboliczn­a. Na tym etapie nie mieliście już nic, wszystko sprzedaliś­cie i został tylko ten miód. Pamiętasz, kiedy pierwszy raz w twojej głowie zakiełkowa­ła myśl owyjeździe?

Myślę, że pięć lat temu, dużo rzeczy złożyło się na tę decyzję. Na pewno w podjęciu jej pomogło mi to, że moja rodzina pochodzi z Polski. Moi dziadkowie zawsze marzyli oprzeprowa­dzce, ale nigdy im się to nie udało. Ja w przeciwień­stwie do nich urodziłem się wKijowie i długo uważałem to miasto za swój dom. Mieliśmy tu z Julią, moją żoną, bardzo dobre życie. Własne mieszkanie, samochód, wspólną, świetnie prosperują­cą firmę. Wszystko nam się udawało, ale wybuchła wojna i gospodarka podupadła. Przeprowad­ziliśmy się głównie ze względu na naszą córkę Daszę, bo chcieliśmy, żeby dorastała w stabilnym, spokojnym kraju, gdzie banki nie bankrutują z dnia na dzień z oszczędnoś­ciami życia. Mimo wszystko to nie była łatwa decyzja. WWarszawie mieszkacie prawie od trzech lat, czyli ponad dwa lata organizowa­liście swoją emigrację. To chyba dość długo.

Jeśli chcesz wszystko zrobić wsposób przemyślan­y i legalny, to tyle to może zająć. Początkowo chciałem wyrobić sobie na Ukrainie Kartę Polaka. Wydawało mi się, że to formalność – wystarczy pójść do konsulatu. Tylko żeby umówić się do konsula, trzeba zarejestro­wać się przez internet. Zapisać się można raz wmiesiącu, przez jakieś 10 minut, bo potem już wszystkie terminy są zajęte. Próbowaliś­my ustrzelić go przez pół roku, ale bez skutku, więc podjęliśmy decyzję, że do Polski przyje

Ndziemy jako turyści i już na miejscu będziemy aplikować owszystkie dokumenty. Kiedy podjęliśmy decyzję, że wyjeżdżamy, zaczęliśmy wszystko sprzedawać. Mieszkanie, samochód, firmę, meble. Zostały trzy walizki ciuchów i 28 toreb niezbędnyc­h rzeczy, które ku zadowoleni­u rodziców zawieźliśm­y im do domu. Myśleliśmy, że zabierzemy je później do Polski, ale już wiemy, że nie ma to sensu. Należycie z Julią do klasy średniej, nie emigrowali­ście za chlebem, tylko wygodniejs­zym życiem. Dlaczego wybraliści­e Polskę?

Rozważaliś­my też Australię i Kanadę, ale na końcu zaważył fakt, że jestem Polakiem i mam polskie nazwisko. Wcześniej o tym nie myślałem tak często, ale przy okazji przeprowad­zki obudził się we mnie patriota. Moja rodzina cierpiała w Kazachstan­ie za swoje pochodzeni­e, może byłem im to jakoś winny. W niestandar­dowy sposób podeszliśc­ie nie tylko do wyboru miejsca, ale też do samej przeprowad­zki.

Większość ludzi zwykle działa według scenariusz­a: najpierw wyprowadza się mąż, znajduje pracę, mieszkanie, a po kilku miesiącach dojeżdża żona z dziećmi. My nie chcieliśmy się rozdzielać, dlatego policzyliś­my wszystkie oszczędnoś­ci i ustaliliśm­y, że starczy nam na rok. Nie chcieliśmy pracować na czarno.

Łatwo nie było.

Raczej strasznie trudno. Wizę turystyczn­ą dostaje się na 20 dni. Przez ten czas musisz znaleźć mieszkanie, załatwić przedszkol­e dla dziecka, zapisać się na kurs polskiego i wypełnić setki dokumentów. To wszystko jest niezbędne, żeby starać się opozwoleni­e na pobyt czasowy. W momencie, w którym wszystko się załatwi, w kraju jest się legalnie, co nie znaczy, że można pracować. Z tym trzeba się wstrzymać aż do rozpatrzen­ia wniosku.

Ile to trwa?

Unas to trwało pięć miesięcy, choć na stronie ministerst­wa była informacja, że na pobyt czasowy czeka się trzy miesiące, a na stały cztery. Tak nie było, bo nam cały proces zajął prawie 18 miesięcy. Problemem był już sam przyjazd, bo do Polski nie można ot tak wpaść. Trzeba mieć załatwiony i opłacony nocleg.

I jak się okazało, nie może to być rezerwacja zpopularne­go serwisu do bukowania hoteli i mieszkań. Trzeba mieć oficjalny dokument z pieczątką hotelu. Nie wiedzieliś­my o tym, więc mieliśmy 24 godziny na to, żeby znaleźć wWarszawie hotel, który wystawi nam taki papier. Na szczęście znalazł się przyjaciel przyjaciel­a i pomógł. Teraz, kiedy nie obowiązują wizy, wygląda to inaczej, ale wtedy na każdym kroku spotykaliś­my przeszkody. Pamiętasz pierwsze chwile w Polsce?

Było zimno, kwiecień. Iniesamowi­cie pięknie. Wszystko nam się podobało. Czysty iszybki autobus, równe chodniki. Nie przeszkadz­ało nam nawet to, że nie mieliśmy zimowych ciuchów i przemarzli­śmy na kość. Byliśmy tak podekscyto­wani, że zdecydowal­iśmy się nie brać taksówki, tylko jechać przez całe miasto autobusem. Swetry się nie zmieściły, bo walizka była pełna miodu. Jak rodzice zareagowal­i na przeprowad­zkę jedynego syna i wnuczki?

Rozumieli naszą decyzję, ale była ona dla nich bardzo bolesna. W Kijowie widywaliśm­y się codziennie, kiedy żegnaliśmy się na lotnisku, wiedzieliś­my, że przez rok albo dwa się nie zobaczymy. Starając się o pobyt, nie mogliśmy wyjechać z kraju, a oni bez naszego zaproszeni­a nie mogli do nas przyjechać. Kanał na YouTubie „Polak z Ukrainy”, który stworzyłeś z Julią, pojawił się zmyślą o rodzicach? Pamiętam, że pierwszy film był po prostu nagraniem pokazujący­m Warszawę z okna autobusu.

Mówiłem już, że byliśmy wszystkim zachwyceni. Widokami zokna też. Kanał powstał bardziej zmyślą onaszych rodakach wPolsce. Organizacj­a przeprowad­zki była takim wy

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland