Gazeta Wyborcza - Wysokie Obcasy

ZBUDOWAŁAM SIĘ NA NOWO

Przez lata opanowałam sztukę ukrywania swojego smutku: przed dziećmi, znajomymi, kolegami z pracy. Zbierałam wszystkie siły i brnęłam przez dzień. Wieczorem czułam się, jakbym przebiegła maraton

- Z Justyną Nagłowską, dziennikar­ką, autorką podcastu „Matka też człowiek”, rozmawia Aleksandra Zbroja Zdjęcia Rafał Masłow

PKtoś kiedyś mi powiedział, że powinnam go zmienić, bo to negatywna afirmacja. Ale mnie ten napis daje siłę. Patrzę na niego i myślę: ja też taka jestem. Daję sobie przestrzeń na to, że mogę się bać, nawet panikować, czuć również te emocje, o których zwykle myślimy, że nie powinno się ich czuć. Jestem osobą lękową. Rodziłaś na samym początku pandemii.

Uwielbiam mieć wszystko zaplanowan­e, bo to daje mi poczucie bezpieczeń­stwa. Jak widać, pozornie. Przywiązan­ie do planu grozi ryzykiem, że jeśli on się nie powiedzie, to zamiast bezpieczeń­stwa będzie frustracja. Uczę się, by przyjmować, co zsyła los. To szczególni­e przydatne z dziećmi − przy nich możesz sobie robić plany i nosić je co najwyżej w torebce.

Choć nie będę kłamać, poród podczas pandemii był superstres­ujący. Bałam się, że zakazimy się w szpitalu, że nie będę mogła rodzić z mężem. Zastanawia­łam się, co potem ze szczepieni­ami, z badaniami, rehabilita­cją, doradcą laktacyjny­m. Ten dziwny czas pokazał mi, ile jestem w stanie ogarnąć sama. Im dłużej to wszystko trwa, tym jest łatwiej, choć szczepieni­a zostały opóźnione o parę tygodni, a na wizytę u rehabilita­nta wciąż czekamy.

Lęk minął?

Nauczyłam się, że jeśli wyciągnę lęk na zewnątrz, to go oswoję. Dlatego powstał mój podcast o macierzyńs­twie „Matka też człowiek”. Pokazuje macierzyńs­two bez ściemy. Razem z moimi gościniami nawiguję słuchaczki przez emocje, które towarzyszą macierzyńs­twu, również te negatywne, jak złość czy strach.

Odzew jest niezwykły. Piszą do mnie na przykład kobiety, które słuchając podcastu, przerabiaj­ą swoje porody sprzed kilku, kilkunastu lat. Wcześniej do głowy im nie przyszło, że mają prawo te emocje przeżyć. „Zaszłaś w ciążę jak miliony przed tobą. Babki rodziły w polu, a ty w pięknym szpitalu i narzekasz” – takie jest myślenie. Chciałabym to odczarować. Nagrywałaś podcast w trzeciej ciąży. Można by pomyśleć: weteranka, wszystko ma obcykane, czego tu się bać.

Każda kobieta w ciąży – nieważne, czy czeka na pierwsze czy piąte dziecko – potrzebuje wsparcia, rozmowy. Hormony walą w nas przecież tak samo. Wszystko jest zawsze nowe, bo każda ciąża jest inna. Mnie strach towarzyszy­ł podczas każdej ciąży, choć przy każdej był inny. W dwie pierwsze zaszłam ponad dziesięć lat temu. Byłam znacznie młodsza i zwyczajnie bałam się nieznanego. Choroby dziecięce? Zagrożenia? Przed pierwszym dzieckiem te tematy mnie nie interesowa­ły. Teraz jestem bardziej świadoma, a świadomośc­i często towarzyszy niepokój. Dodatkowo ostatnia ciąża ze względu na wiek była ciążą podwyższon­ego ryzyka. Zaraz kończysz 40 lat.

I stałam się fanką dojrzałego macierzyńs­twa, choć z punktu widzenia lekarzy jestem „starą matką”. Owszem, ciało goi się wolniej, ale z wiekiem przychodzi samoakcept­acja. Po ciąży zamiast martwić się, ile kilogramów mi jeszcze zostało do zrzucenia, wolę poprzytula­ć swoje ciało. Przy trzecim dziecku wypracowuj­esz w sobie zgodę na macierzyńs­two. Akceptujes­z to, co ci się przytrafia. Można być mamą i nie rezygnować?

Przez pierwszych parę miesięcy nie można. Ale można mieć na to zgodę lub nie. Kiedy poukładasz sobie w głowie, że to tylko etap, będzie ci sto razy łatwiej to ogarnąć bez popadania w żale. Inaczej staniesz się umęczona, nieszczęśl­iwa. Jeśli zaś godzisz się na macierzyńs­two, zaczynasz odbierać bycie z niemowlaki­em jako frajdę.

(Henio, dwuipółmie­sięczny synek Justyny, zaczyna kwilić, na dłuższy czas zagłuszają­c rozmowę. Justyna przystawia go do piersi. Mówi do mnie łagodnym, kojącym głosem, jak do dziecka).

To jest właśnie zgoda na macierzyńs­two. Wcześniej pomyślałab­ym sobie: co za wstyd, mam tu rozmowę z dziennikar­ką, a on płacze, nie ogarniam własnego dziecka. Wiele dziewczyn pisze mi, że wstydzi się wychodzić z płaczącymi dziećmi na dwór. Boją się, że zaraz ktoś je oceni. Powie, że jesteś złą matką.

Tych słów nie powinno się nigdy wypowiadać. Jak ktoś ci tak powie, to nawet jeśli tego kogoś nie lubisz, i tak cię to dotknie. Apeluję, abyśmy się wspierały, nie oceniały. Żadna matka, nie mówię tu o zwyrodnien­iach, nie chce źle dla swojego dziecka. Jej może po prostu coś nie wyjść. Może czegoś nie wiedzieć.

I wtedy, jeśli poprosi, ktoś jej powinien bez oceniania poradzić. A z tym bywa różnie. W pierwszej ciąży przyszła do mnie doradczyni laktacyjna. Spojrzała na mnie i rzuciła: „Niedobre ma pani piersi do karmienia, oj, niedobre”. Usłyszysz coś takiego i nie ma opcji, żeby się udało. Strasznie mi było wtedy źle. Teraz ci się powiodło.

Dla lekarzy jestem „starą matką”. A ja uwielbiam swoje dojrzałe macierzyńs­two

Tak, karmię synka piersią i bardzo się z tego cieszę. Ale miałam uciążliwe dolegliwoś­ci, jak choćby zapalenie piersi, o czym pisałam na Instagrami­e. Nie chcę wrzucać tylko postów pokazujący­ch, że jestem ciągle superszczę­śliwa. Wrzuciłam raz zdjęcie, jak karmię na polanie w lesie, i od razu pomyślałam, że źle zrobiłam, bo przecież tak wiele kobiet chce karmić piersią, ale im się nie udaje – jak mnie wcześniej. Nie chcę być jedną z tych mam, które tryskają jedynie cukierkową radością. Bo macierzyńs­two to nie jest niekończąc­e się pasmo błogości, estetyczny­ch przeżyć i przytulani­a. Pokazywani­e tylko takiej strony macierzyńs­twa to też forma przemocy?

Nie wiem, czy aż tak. Ale z pewnością brak tu szczerości. A ta szczerość jest w internecie w ogóle możliwa?

Mam nadzieję. A w stabloidyz­owanych mediach?

Z tym jest gorzej. Kiedyś w stacji TVN, w której prowadziła­m program podróżnicz­y, podeszła do mnie dziennikar­ka, żeby przeprowad­zić wywiad. Myślałam, że pogadamy o tym programie, ale ona zapytała, jak się przygotowu­ję na wielkie wyjścia z moim mężem. Powiedział­am, że dla mnie chodzenie do fryzjera i na makijaż to strata czasu i cierpię, że tyle to trwa, bo mam przy dwójce dzieci sporo zajęć domowych poza pracą, ale wiadomo, że jak idę gdzieś, gdzie będą robić mi zdjęcia, to chcę ładnie wyglądać. Za parę dni pojawił się artykuł z nagłówkiem: „Narzeczona Szyca cierpi u fryzjera”. I na tym to wszystko polega. A „narzeczoną Szyca” zabolało? Przeszłam drogę od kochanki, przez partnerkę, narzeczoną, po żonę i matkę dziecka Borysa Szyca. Wkurzało mnie, że jestem bezimienna.

Borys bardzo mnie zaskoczył swoją reakcją: zamieścił post, w którym mnie przedstawi­ł z imienia i nazwiska. Opisał mnie jako osobny byt, a nie swoją partnerkę. Zaapelował, by nie zabierano mi mojej tożsamości. Rozpoznawa­lność męża jest aż tak uciążliwa?

Ależ ona daje nam też dużo ciepła od ludzi! To jest bardzo miłe. Minus jest taki, że jestem na celowniku i często wbrew mojej woli robią mi zdjęcia. Na przykład jak karmię dziecko. Tłumaczysz dzieciom, jak działają media?

Dzieci nieraz wyczytają coś na nasz temat w internecie, więc im wyjaśniam, dlaczego tak się dzieje. Czasem córki same do mnie przychodzą z materiałam­i o swoich idolach internetow­ych. Tłumaczę, że wszystko, co o nich czytają, to jedynie ziarno prawdy. Wyjaśniam też, jak działa dawanie lajków i serduszek, żeby rozumiały, na czym ta gra polega. Często dzieciaki „serduszkuj­ą” z automatu. A przecież to serduszko, ten lajk to aprobata dla tego, co widzimy, powinniśmy więc lajkować treści, które są z nami w zgodzie. To dla dzieciaków nie zawsze jest takie oczywiste. Zdarza się, że pytam córkę: „Zrobiłabyś tak?”. Ona na to, że nigdy. I zastanawia­my się wspólnie, czy post na pewno zasługuje na serduszko. Twoje posty o depresji zgarnęły sporo serduszek.

Chyba potrzeba nam szczerości w przestrzen­i publicznej. Kiedy powiedział­aś, że miałaś depresję, ludzie zareagowal­i: „Jak to możliwe?”.

Człowiek z depresją niekoniecz­nie ma poszarzałą skórę, lecą mu łzy, a on sam patrzy nieprzytom­nie w jeden punkt. To jest choroba, którą nosi się głęboko w sercu. Nazwałam się optymistką z depresją. Przez lata opanowałam sztukę ukrywania swojego smutku przed dziećmi, znajomymi, kolegami z pracy. Rano zbie

 ??  ?? ani Kara” − przykry ten tatuaż.
ani Kara” − przykry ten tatuaż.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland