Gazeta Wyborcza - Wysokie Obcasy

BEZ PRESJI TO NIE ŻYCIE

Żona wie, że może mi zaufać. Nie uganiam się za dziewczyna­mi, bo mam wspaniałą rodzinę, która mnie kocha i którą ja kocham

- Z Michałem Kubiakiem, dwukrotnym mistrzem świata w siatkówce i kapitanem polskiej reprezenta­cji, rozmawia Joanna Wróżyńska

Czujesz się samurajem?

Nie wiem. Samuraje to byli ludzie, którzy oddaliby życie za to, co robili. Wpewnym sensie można więc powiedzieć, że tak, bo ja też za sukces oddałbym wiele. Jak byłem młodszy, to pewnie i życie. Teraz mam rodzinę, dwójkę dzieci, więc priorytety się zmieniły. Nadal jestem głodny wygranych, ale wiem, że w domu czekają na mnie córki i nawet jak przegram, to one i tak się do mnie uśmiechają. Jest dla kogo żyć. Córkę wziąłeś też na ceremonię medalową. Pola urodziła się w tym samym roku, w którym zdobyłeś pierwszy tytuł mistrza świata.

Tak, i na dodatek w tym samym dniu co ja, czyli 23 lutego. Zoja, moja druga córka, ma 14 miesięcy i akurat spała, więc wziąłem też z trybun synka mojego brata, żeby nie było mu przykro.

Zawsze marzyłem o tym, by zabrać swoje dzieci na najwyższy stopień podium i pokazać im, jak to jest. Niech się przyzwycza­jają. Obecność rodziny na meczach ci pomaga?

Oczywiście. Przez całe życie staram się grać nie tylko dla siebie, ale też po to, żeby zostawić coś po sobie swoim dzieciakom. Żeby zrekompens­ować im jakoś to, że mnie częściej wdomu nie ma, niż jestem. Bo do tego, że taty nie ma, wszystkie moje dziewczyny – żona i córki – się przyzwycza­iły, ale oczywiście tęsknią i ja za nimi też tęsknię.

Awsiatkówk­ę nie będę grał wiecznie. Zostało mi cztery, może pięć lat, jeżeli zdrowie dopisze. Teraz muszę dawać z siebie maksa, a później będę się zajmował dziećmi i robił z nich gwiazdy sportu. Myślisz, że pójdą w twoje ślady?

To się okaże. Nie będę im narzucał, co mają robić, ale chciałbym, żeby wybrały sport, bo uczy wielu rzeczy, na przykład ciężkiej pracy. Będę im pomagał i pilnował, żeby wyrośli z nich ludzie niezależni­e od tego, czy wybiorą siatkówkę czy tenisa. A tobie co dał sport? Grasz w siatkówkę od ósmego roku życia.

Przede wszystkim satysfakcj­ę i to, że wiem, że jak człowiek czegoś bardzo chce, nie tylko wsporcie, ale wogóle w życiu, to jest w stanie to osiągnąć ciężką pracą i mnóstwem wyrzeczeń. Nauczył mnie pokory, cierpliwoś­ci, odwagi do podejmowan­ia trudnych decyzji wtrudnych momentach. Biorę życie za rogi i nie czekam na to, co się stanie. Sport pokazał mi, jak być panem swojego losu. Wspomniałe­ś o wyrzeczeni­ach. Żałujesz, że czegoś nie zrobiłeś, bo miałeś treningi albo mecze?

Staram się żyć tak, żeby niczego nie żałować. I to mi się udaje. Niczego bym nie zmienił. Jak się czujesz jako dwukrotny mistrz świata w siatkówce?

Normalnie (śmiech). Oczywiście fajnie jest być drugi raz mistrzem świata i bardzo ciężko na to pracowaliś­my, ale to nie jest coś, co zmienia moje życie. Jestem zpowrotem wJaponii, gdzie gram wPanasonic Panthers. Wiadomo, koledzy z klubu się cieszą, ale mam tu inne cele, które trzeba realizować. Płacą mi za granie iwygrywani­e, a nie za to, że niedawno zdobyłem mistrzostw­o świata. Ale wiesz, że to już będzie tak jak ze zdobywcami Oscara – przy twoim nazwisku odtąd zawsze będzie: Michał Kubiak, (przynajmni­ej) dwukrotny mistrz świata.

Wiem. Właśnie dla takich rzeczy gramy wreprezent­acji. Nie dlatego, żeby zarabiać pieniądze, tylko po to, żeby widzieć uśmiechy kolegów z drużyny, radość kibiców.

Czas spędzony na boisku, godziny treningów i poświęceń w ubiegłym sezonie, dwa wstecz przyniosły efekty. I to jest wspaniałe, że nam się udało. Nie! Nie „udało”, to złe słowo. My to wygraliśmy! Zwłaszcza w półfinale ze Stanami Zjednoczon­ymi, w którym zafundowal­iście kibicom straszne emocje. Co się dzieje w waszych głowach, kiedy gracie taki mecz – piłka za piłkę, set za set, a stawką jest na dodatek finał mistrzostw świata?

Graliśmy niesamowit­ą siatkówkę, popełniali­śmy mało błędów i byliśmy bardzo skuteczni. Ale z perspektyw­y boiska nie roztrząsam­y każdej akcji, nie analizujem­y do przodu, bo to nie pomaga. Paradoksal­nie, trzeba nie myśleć o tym, co się będzie działo, tylko wykorzysty­wać każdą okazję. Gra się do trzech wygranych setów.

Amerykanie byli faworytami całego turnieju i chyba za bardzo uwierzyli, że z nami gładko wygrają. A ja od samego rana w dniu meczu powtarzałe­m, że nie ma takiej opcji. Czasami sportowiec już wmomencie, gdy wychodzi na boisko, czuje, co się wydarzy. Tak samo wfinale zBrazylią – czułem, że nie możemy przegrać. Czasami tak po prostu jest. Teraz naszym celem są igrzyska, na które trzeba się zakwalifik­ować. Jeśli chcemy zdobyć medal, to będziemy musieli pokazać jeszcze lepszą siatkówkę. Nikt nam nie da nic za darmo. Medal olimpijski waży dla ciebie więcej niż mistrzostw­o świata?

Mógłbym oddać wszystkie medale, które zdobyłem, za złoto olimpijski­e.

Od dziecka igrzyska są dla mnie magicznym turniejem. Dwa razy się nie udało, ale wierzę, że do trzech razy sztuka. W Tokio będę się czuł jak wdomu i mam nadzieję, że będzie dla nas wszystkich szczęśliwe. Oczekiwani­a wobec was są teraz ogromne. Z jednej strony są wszyscy Polacy, a z drugiej – wasze własne aspiracje. Jak sobie radzicie z presją?

Jesteśmy profesjona­lnymi sportowcam­i i dla nas życie bez presji nie istnieje. Czy to w reprezenta­cji, czy w klubach. Zawsze powtarzam, że życie bez presji to, za prze-

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland