Gazeta Wyborcza - Wysokie Obcasy
PIERWSZA BYŁA WANDA, ZA NIĄ CAŁA BANDA
Ludzi drażni, że ryzykujemy życie dla czegoś, co wydaje się niepotrzebne. Ale może to jest potrzebne tym, którzy to robią?
i, którzy ją znali, wspominają charakterystyczne dłonie: duże, z żyłami na wierzchu, szorstkie i zadrapane od skał. No i mocny, konkretny uścisk. – W górach nie zgadzała się na traktowanie kobiet jak wspinaczy drugorzędnych. Uważała, że mają takie same prawa i mogą się wspinać bez mężczyzn – opowiada o niej w wywiadzie Anna Kamińska, autorka książki „Wanda. Opowieść o sile życia i śmierci”.
Zdobywa osiem z 14 ośmiotysięczników. Jako pierwsza kobieta wchodzi na K2, a jako pierwsza Polka iEuropejka staje na wierzchołku Mount Everest. W październiku minęło 40 lat, odkąd zdobyła Dach Świata. Po powrocie z siedmiotysięcznego Noszaka, najwyższego szczytu Afganistanu, narzeka: „Omatko, teraz znów zacznie się codzienność”.
CZostać na zawsze
Wandzie szczególnie zapada w pamięć pewien wyjazd do Morskiego Oka tuż po maturze. – Zapamiętałam szum – opowiada w audycji radiowej. – Usłyszałam, że szumią kosówki, szumią sosny, mimo że nie było wiatru. Że szumią góry, że tam nie ma ciszy (...). Po- myślałam, że jest tak pięknie, że mogłabym tu zostać na zawsze.
Ma 16 lat, gdy zaczyna studia z łączności na Politechnice Wrocławskiej. Na drugim roku pierwszy raz jedzie się wspinać. W Górach Sokolich w pobliżu Jeleniej Góry koledzy sadzają ją na pniu i każą na siebie czekać. Po pewnym czasie się obracają, bo słyszą dyszenie, i widzą, jak Wanda wspina się za nimi. Jest na skale 20 metrów nad ziemią, bez liny.
Bogdanowi Jankowskiemu, który zabrał ją na tę pierwszą wspinaczkę i był jej wieloletnią miłością, pisze później w swojej książce „Na jednej linie” dedykację: „Bogdanie, przez ciebie to wszystko!”. On długo ma wyrzuty sumienia.
Jeszcze na studiach Wanda kończy kurs taternicki i zalicza wszystkie najtrudniejsze trasy w Tatrach. Gdy pracuje we wrocławskim Instytucie Automatyki Systemów Energetycznych, wyjeżdża już w Alpy. Do pracy chodzi z plecakiem wypakowanym kamieniami, żeby ćwiczyć mięśnie, i śpi na strychu wśpiworze, by uodpornić się na zimno. W latach 80. zdarza się, że więcej czasu spędza wnamiocie niż w domu.
Jest ambitna: chce więcej i wyżej.
Każdy ma swój Everest
Na swój pierwszy siedmiotysięcznik – Pik Lenina w Pamirze – dociera na głodzie tleno- wym, wyczerpana i pochylona, żeby nie widzieć, ile metrów zostało do szczytu. Na nim wymiotuje.
Po zdobyciu Dachu Świata ludzie mówią: „Pierwsza była Wanda, za nią cała banda”. Aona motywuje innych słowami: „Każdy ma swój Everest”.
– To, czy zostaniemy zapamiętani przez potomnych, zależy od naszej pasji. Nie możemy wybierać tego, czy nas zapiszą, czy nie. Trzeba działać – stwierdza kiedyś.
Dla gór kończy z grą w siatkówkę – mimo że występuje w pierwszej lidze i ma szansę na przyjęcie do reprezentacji Polski. Rezygnuje też z życia prywatnego: nigdy nie decyduje się na macierzyństwo, a jej dwa małżeństwa są krótkie i nieudane. W górach traci prawie 40 przyjaciół.
Mimo to powtarza, że tylko wtedy, gdy ma świadomość, iż może zginąć, czuje smak życia. – Ludzi drażni to, że ryzykujemy je dla czegoś, co wydaje się niepotrzebne. Może to jest jednak potrzebne tym, którzy to robią. Może oni potrzebują tego, aby żyć – mówi.
Choć koledzy alpiniści uśmiechają się pod nosem i drwią, Wanda propaguje ideę kobiecego alpinizmu.
Rutkiewicz jest pierwszą kobietą wPolsce, która wpada na pomysł kobiecych wypraw.