Gazeta Wyborcza - Wysokie Obcasy

PEELING

W mojej lodówce leży czarne pudełko. Jest w nim jagodowa maseczka do twarzy. Pięknie pachnie. A jak smakuje!

- Z Karoliną „Karlą” Kiepas rozmawia Małgorzata Skowrońska

a pewno mi pani powie, że kosmetyki naturalne są dla każdego, wyleczą trądzik, skóra po nich wygląda młodo, są tanie, ekologiczn­e… Kosmetyki naturalne nie są dla każdego, nie są też łatwe wużywaniu. Podobnie jak drogeryjne mogą uczulać. Z ceną też nie jest tak różowo, bo te z górnej półki bywają bardzo drogie. Na pocieszeni­e: są też takie, za które zapłacimy niewiele, a będą naprawdę wydajne – na przykład kostka naturalneg­o mydła to wydatek 10 zł, awystarcza na kwartał dla całej rodziny. Co do środowiska – są producenci, którzy w trosce o ekologię przyjmują opakowania po swoich kosmetykac­h. Z zagraniczn­ych marek to na przykład angielski Lush, który za zwrot pięciu opakowań po swoich kremach daje maseczkę za darmo. Z polskich Jan Barba – kiedy odda się opakowanie po pustym kosmetyku, dostaje się zniżkę na kolejny. Opakowanie wraca do obiegu po odkażeniu i zdezynfeko­waniu, w duchu zero waste. Szał na kosmetyki naturalne to kolejna moda, która za chwilę przeminie?

Moda na pewno, ale nie jest to trend nakręcony przez dużych producentó­w. Stoją za nią oczekiwani­a ludzi, którzy postawili na jakość życia. Uważają na to, co jedzą. Chcą kosmetyków, które nie szkodzą, są bezpiecz- ne dla środowiska, sprzyjają zrównoważo­nemu rozwojowi. Nie godzą się na testy na zwierzętac­h, czytają etykiety, denerwują ich wielkie i ozdobne pudełka, które udają duże, a denko jest podniesion­e, w środku pojemnik jest dodatkowo wyprofilow­any i mieści tylko niewielką ilość kremu. To jest oddolny ruch, który sam się nakręca.

Ludzie przestali ufać reklamom, zastanawia­ją się, czym zastąpić kosmetyki drogeryjne. Ci, którzy dzięki zdobywaniu wiedzy stają się ekspertami, zaczynają pisać blogi, w których skrupulatn­ie opisują składniki kosmetyków i ich działanie na nasz organizm. Dla leniwych powstały nawet aplikacje rozszyfrow­ujące składy. Wreszcie są i targi, jak moje Ekotyki, na których pojawiają się producenci organiczny­ch kosmetyków. Jak się pani dała złapać?

Najpierw przeszłam na wegetarian­izm. Uznałam, że skoro jestem tym, co jem, to moja skóra jest tym, co w nią wsmarowuję. Nigdy nie kupuję w ciemno. Wolę wszystko na sobie wypróbować. Tak też było z kosmetykam­i organiczny­mi. Brałam na przykład dwie próbki kremu pod oczy: jedną smarowałam prawe oko, drugą lewe. Rano w lusterku sprawdzała­m, która Karolina ładniejsza – ta po prawej czy ta po lewej. Nauczyłam się czytać składy i dopytywać u źródła. Żadna ekspedient­ka wdrogerii nie opowie nam tyle o kosmetykac­h, ile ktoś, kto je zrobił.

Jeszcze jako studentka odkryłam robione w Anglii kosmetyki Lush. Ich sklep nie przypomina drogerii, w której krem stoi za szybą jak drogi artefakt. Wszystkieg­o można spróbować, np. nałożyć sobie maseczkę, a potem ją zmyć przy jednej z ustawionyc­h tam umywalek. Niestety, tej matki nie ma w Polsce. Ale zaczęłam podczas podróży szukać takich kosmetyków.

A w Polsce?

Nasze babki i matki używały kosmetyków organiczny­ch na co dzień. Wiele z nich same robiły. Poprzednią właściciel­ką mojego mieszkania na Grzegórzka­ch wKrakowie była Zofia Zemowska, farmaceutk­a, która współpraco­wała z Tadeuszem Pankiewicz­em, właściciel­em jedynej apteki działające­j podczas wojny wtutejszym getcie na Podgórzu. Kiedy sprzątałam piwnicę, znalazłam sporo naturalnyc­h kosmetyków z lat 50. i 60., zrobionych zapewne przez panią Zofię w czasach rynkowego niedoboru. Wytwarzano je z tego, co było dostępne: ziół, olejów, owoców.

Zaczęłam szukać wśród polskich producentó­w, czy ktoś w tej naturalnej niszy coś robi. I okazało się, że mamy naprawdę sporo firm, a raczej manufaktur, które tworzą naturalne kosmetyki. Gdy startowała­m pół-

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland