Rytmicznie przez lata
W grudniu, za sprawą wydawnictwa Czytelnik, ukazała się biografia Andrzeja Dąbrowskiego, Książkę o jazzmanie, piosenkarzu, kierowcy rajdowym, fotografiku, a przede wszystkim o wrażliwym i przyzwoitym, dobrym człowieku napisała żona, Agnieszka Matynia- Dąbrowska. Ale po lekturze wiem, że małżonkowie napisali ją wspólnie.
Znaczną część książki stanowią zapiski i notatki w kalendarzach Andrzeja Dąbrowskiego oraz listy do rodziców. Wysyłał je z tras koncertowych czy kontraktów muzycznych w Europie i poza nią. Dziś, w czasach mediów społecznościowych, maili i telefonów komórkowych listów się nie pisze, bo i po co. Ale świat z czasów młodości bohatera tej biografii to całkiem inna rzeczywistość. Warto pamiętać, iż Polska lat 50. i 60. była krajem pustych sklepów, cenzury, dziurawych dróg i karłowatej motoryzacji. Wyjazdy do krajów zachodnich i zderzenie z tamtymi realiami Andrzej Dąbrowski opisywał w listach i rejestrował aparatem fotograficznym. Niektóre jego zdjęcia a także relacje publikowane były w bardzo popularnych wówczas tygodnikach Przekrój czy Motor.
Opowieść o wielowymiarowym życiu artysty rozpoczyna się w Wilnie, w czasie wojny. Nad rodziną czuwały dobre duchy. Dzięki ludzkiej życzliwości i własnej determinacji udało się uciec
od niechybnej wywózki na Syberię. Dzięki temu kilkanaście lat później rozpoczęła się intensywna kariera muzyka-perkusisty. Już w liceum przyszła fascynacja jazzem, równolegle rozwijały się kolejne pasje: fotografia, samochody. Na 450 stronach czytelnik znajduje kolejne etapy kariery muzycznej perkusisty w orkiestrach, zespołach jazzowych, z czasem też piosenkarza. Na kartach książki przewijają się nazwiska największych gwiazd nie tylko rodzimego jazzu, czytamy o festiwalach, ale też o nieustannym pędzie z występu na występ, na nagranie, na koncert. O poszukiwaniach pracy za granicą, o początkach wokalnych, o pierwszej płycie. O fotografowaniu i wystawach. A także o samochodach, podróżach, startach w rajdach i wyścigach. Książka „ Andrzej Dąbrowski, do zakochania jeden krok” klasyfikowana jest w kategorii biografie muzyków i zespołów.
Skoro Andrzej Dąbrowski jest nie tylko muzykiem, piosenkarzem, fotografikiem czy dziennikarzem, ale także znaczącą postacią w świecie motoryzacji, to Czytelników magazynu iAuto lektura tej pozycji powinna usatysfakcjonować.
■
Na mecie sklasyfikowano 124 ( ze 144 na liście startowej) motocyklistów, 7 (z 20) kierowców quadów, a także 156 ( z 187) załóg samochodów osobowych w kategoriach T1, T2, T3 i T4 oraz 33 (z 56) załogi samochodów ciężarowych. Wśród startujących nie zabrakło oczywiście Polaków. Warto podkreślić i pogratulować, iż dotarli w komplecie do mety, a powody do szczególnej radości miał Kamil Wiśniewski oraz bracia Marek i Michał Goczał.
Krótka historia Rajdu Dakar
Historia Rajdu Dakar sięga 1979 roku, kiedy to odbyła się jego pierwsza edycja na - liczącej 10 tysięcy kilometrów - trasie z Paryża do stolicy Senegalu, Dakaru. Jednak pierwsze zawody mające certyfikat FIA odbyły się dwa lata później.
Pomysłodawcą tego ekstremalnego wyzwania był francuski motocyklista Thierry Sabine, który wg legendy miał w 1977 roku zagubić się na Pustyni Libijskiej podczas jednego z rajdów terenowych i przez kilka dni walczył z wszelkimi przeciwnościami - piaskami pustyni, przyrodą oraz własnymi słabościami. Jak było naprawdę nie dowiemy się już nigdy, gdyż Sabine – już jako dyrektor Dakaru – zginął w jego trakcie w katastrofie helikoptera ( 1986).
Ostatnia edycja rajdu, którego trasa wiodła rzeczywiście z Paryża do Dakaru odbyła się w 2001 roku, ale i wcześniej zdarzały się odstępstwa (np. Paryż – Kapsztad 1992, Grenada – Dakar 1995- 96 czy Dakar – Kair 2000). Natomiast ostatni raz zawodnicy wjechali na metę w Dakarze w 2007 roku. Kolejna edycja ( ponownie z Lizbony do Dakaru) już się nie odbyła, ze względu na znacząco rosnące, realne zagrożenie terrorystyczne w krajach północnej Afryki.
Na kolejnych 11 lat zawody przeniesione zostały na pustynie i bezdroża Ameryki Południowej – głównie do Argentyny, ale też czasem trasy oesów wiodły przez Chile, Peru, Boliwię i Paragwaj. Na szczęście zachowano formułę rajdu, jako ekstremalne, ok. dwutygodniowe zawody, do udziału w których dopuszcza się zarówno kierowców zawodowych, jak również amatorów.
Poza tym, zawody otrzymały stałą już nazwę – Rajd Dakar ( Dakar Rally), niezależnie już od miejsca jego rozgrywania.
Stało się to tym bardziej ważne, gdyż od 2020 roku nastąpiły kolejne przenosiny – tym razem na piaszczyste i/ lub kamieniste pustynie Arabii Saudyjskiej.
Dakar 2022 - wyniki
Największym sukcesem w stawce Polaków może pochwalić się Kamil Wiśniewski startujący quadem Yamaha Raptor 700 w barwach Orlen Team, który zajął ostatecznie trzecie – najwyższe w jego karierze, w szóstym starcie – miejsce. Szansę na wyższą lokatę stracił po awarii i konieczności wymiany silnika, za co otrzymał karę 15 minut. Do drugiego miejsca, które zdobył Argentyńczyk Francisco Moreno, zabrakło Wiśniewskiemu zaledwie 6 minut i 14 sekund… Zwyciężył Francuz Alexandre Giroud.
Kamil Wiśniewski: – Przed rajdem zakładałem sobie jasny cel – podium. Ten cel zrealizowałem. Poprawiłem wynik z poprzedniego roku i jestem bardzo zadowolony. Cieszę się tym bardziej, że jestem pierwszym zawodnikiem ORLEN Teamu, któremu udało się to osiągnąć i nie było to moje ostatnie słowo.
Kolejna kategoria pojazdów, to SSV ( Side- by-Side Vehicles), czyli niewielkich, lekkich pojazdów budowanych specjalnie do jazdy w trudnych warunkach terenowych. W tej klasie doskonale spisali się bracia Marek i Michał Goczał jadący bliźniaczymi BRP Can- Am Maverick XRS w barwach Cobant-Energylandia Team.
Zapowiadało się wspaniale… W tej klasie aż 9. z 13. odcinków specjalnych wygrały polskie załogi. Najbardziej skutecznym był Marek Goczał z Łukaszem Łaskawcem w roli pilota, którzy na swoje konto zapisali sześć wygranych, dwa wywalczył jego młodszy brat Michał, pilotowany przez Szymona Gospodarczyka. Jeden z oesów wygrał Aron Domżała z Maciejem Martonem. Można więc było liczyć na polskie podium. Liczne przygody na trasie, w tym problemy mechaniczne, mimo rewelacyjnej jazdy, pozbawiły jednak naszych tej szansy.
Marek, pilotowany przez Łukasza Łaskawca zajął ostatecznie czwarte miejsce, ale trzeba uczciwie przyznać, że nie obronił trzeciego miejsce na podium na ostatnim etapie.
Michał, pilotowany przez Szymona Gospodarczyka osiągnął metę tuż za plecami brata.
Duet Aron Domżała/ Maciej Marton (Can- Am XRS) zajęła 12. miejsce.
Zwyciężyła amerykańsko-brazylijska para Austin Jones/Gustavo Gugelmin (Can- Am XRS).
Marek Goczał: – Jesteśmy na mecie, to na pewno jest dla nas bardzo duża radość. Zrobiliśmy w tym rajdzie wiele dobrego, wygraliśmy mnóstwo etapów. Po drugim dniu mieliśmy ogromną stratę, ale bardzo dużą jej część udało nam się odrobić, to na pewno wlewa w nasze serca mnóstwo optymizmu na przyszłość. Ale koniec końców szkoda, bo mieliśmy to podium w zasięgu ręki. (..) straciliśmy to podium, ale takie są rajdy. Najważniejsze jest to, że jesteśmy na mecie i jestem tu z moją rodziną. Rodzina jest dla mnie najważniejsza – gdyby ich wszystkich tu nie było, ja też bym nie jeździł. Oni są moim paliwem, dla nich się ścigam. A czy pojawimy się na Dakarze w przyszłym roku? Ja już powiedziałem – przestaniemy się ścigać dopiero wtedy, kiedy trzech Goczałów zajmie całe podium rajdu.
Michał Goczał: – Uważam, że to był dobry rajd w naszym wykonaniu. Udało się nam wygrać parę etapów, kilka razy być na podium. Na pewno mamy wiele wniosków do wyciągnięcia przed przyszło
roczną edycją – to już wiemy na pewno. Ważne jest to, że wiemy co poprawić, aby walczyć o te naprawdę najwyższe cele w Rajdzie Dakar. Cały czas się uczymy. Przejechaliśmy najtrudniejszy rajd świata. Mogło zakończyć się inaczej…, ale taki właśnie jest Dakar.
Wśród motocyklistów najszybszy był Brytyjczyk Sam Suderland. Maciej Giemza (Husqvarna FR 450) w barwach Orlen Team zajął ostatecznie 18. miejsce, ale też na na 10 etapie zajął najlepsze w swej karierze 8 miejsce na mecie. Konrad Dąbrowski ( KTM 450 Rally) w barwach Duust Rally Team był 27, zajmując też trzecie miejsce w kategorii juniorów.
Maciej Giemza: – Może jeszcze tego po mnie do końca nie widać, bo zmęczenie naprawdę daje się we znaki, ale jestem szczęśliwy. Na ostatnim etapie walka o wynik była drugorzędna, chciałem przede wszystkim dojechać do mety. Wziąłem rewanż za poprzedni rok i to jest dla mnie najważniejsze.
Konrad Dąbrowski: – Dojechałem do mety Dakaru. W sumie wykonałem plan, który sobie założyłem. Chciałem stracić mniej do pierwszego - straciłem dużo mniej niż rok temu. Chciałem być co najmniej 27 - jestem 27. Ogólnie jestem zadowolony, przede wszystkim z tego, jaki progres zrobiłem, chociażby w trakcie samego rajdu. Nie tylko przyjechałem na Dakar jako lepszy zawodnik, ale w jego trakcie stałem się jeszcze lepszy. Czuję, że stać mnie na więcej. Jestem bardzo zmotywowany do startów w kolejnych Dakarach, szczególnie w następnym roku. Teraz trochę odpoczynku, a później szykujemy się na kolejny start.