OD REDAKCJI
Jeszcze miesiąc, (z niewielkim okładem) i zaczną się wakacje. Ich przedsmak już widać. Ciepełko i słoneczko zachęcają młodszych i starszych cyklistów do pedałowania. Jeżdżą jak potrafią, po ścieżkach rowerowych, po ulicach, po drogach, po chodnikach przeznaczonych wyłącznie dla pieszych oraz ciągach pieszo-rowerowych. I fajnie. To znaczy byłoby fajnie, gdyby...
Gdyby na tych rowerach, hulajnogach, i wszystkim, co jeździ (z prądem lub bez) pomykali żwawo ludzie myślący. Mogę sobie chcieć. Obserwując całe to towarzystwo z chodnika ( jako pieszy), ze ścieżki rowerowej (na bicyklu) czy zza kierownicy samochodu (najczęściej) wpadam w złość na przemian z politowaniem i dojmującym przygnębieniem. Bo to, co wyczyniają niektórzy kółkowicze trudno zrozumieć. Ani zaakceptować. Przyjmuję więc do wiadomości i tyle.
Jeszcze tylko miesiąc (z niewielkim okładem) i zaczną się wakacje. A na wakacjach - hulaj dusza, piekła nie ma. Bez znajomości przepisów i zasad ruchu drogowego miłośnicy pedałów będą jeszcze większym zagrożeniem. Przede wszystkim dla siebie, ale przecież kierowca samochodu też jest zagrożony. Bo przecież w razie, nawet niezawinionej przez kierowcę, kolizji z rowerzystą (czy na przykład z dzieciakiem na hulajnodze) konsekwencje mogą być fatalne. Odpowiedzialność prawna, ustalanie winnego, to jedno. Ale przecież dla każdego normalnego człowieka takie zdarzenie jest potężnym szokiem i stresem. A potem gonitwa myśli - może mogłem (mogłam) wyjechać minutę wcześniej, albo może inną drogą, albo w ogóle nie wyjeżdżać.
A do tego wszystkiego na drogach będą nam towarzyszyli kierowcy jadący setki kilometrów na wakacje. Kierowcy nierzadko przemęczeni, niepewnie szukający drogi, zagubieni w miastach, popełniający błędy, ale najczęściej pewni siebie, jadący zbyt szybko (albo zbyt wolno), niekoniecznie samochodami w nienagannym stanie technicznym. I z rodzinami na pokładzie...
Szerokiej drogi