Prawdziwe „Ucho prezesa”
Co się dzieje w najbardziej znanej partyjnej siedzibie w Polsce, przy Nowogrodzkiej?
i złymi emocjami, które prezes wzbudza na zewnątrz, poza partią. Dlatego po tak nieprzyjemnym doświadczeniu, jakim była dla niego telewizyjna debata z Tuskiem w 2007 r., cztery lata później wezwał go na debatę przy Nowogrodzkiej. Tusk odmówił.
Siedziba PiS to dość obskurny budynek po dawnej drukarni. Klatka schodowa jest dzielona z sąsiadami – z prywatną przychodnią i klubem snookera. To część dawnego kompleksu należącego przed 1989 r. do RSW Książka-Prasa-Ruch, który w latach 90. przejęła Fundacja Prasowa Solidarność związana z Porozumieniem Centrum. Dziesięć lat temu jedna ze spółek powiązana z Fundacją Prasową sprzedała nieruchomość za 34 mln izraelskiemu deweloperowi Metropol NH. Na miejscu starego miał stanąć nowoczesny wieżowiec. Od tego czasu PiS swoje biura wynajmuje od dewelopera. Jak sprawdziliśmy w PKW – średnio przelewając co miesiąc około 20 tys. zł czynszu. Kaczyński w 2009 r. mówił reporterowi TVN24, „niedługo będziemy się niestety stąd wynosić, bo mamy mniej pieniędzy”. Snuł wizję, że przenoszą się w lepsze miejsce, tak jak PO (ma siedzibę przy ul. Wiejskiej). Ale dawny skarbnik PiS Stanisław Kostrzewski wynegocjował z nowym właścicielem Nowogrodzkiej na tyle dobrą cenę, że nie trzeba było się pakować.
PiS zajmuje parter i dwa piętra. Na samym dole, w dawnych pokojach po Adamie Lipińskim i Mariuszu Kamińskim, którzy przenieśli się do gabinetów w KPRM, zorganizowano archiwum. Na pierwszym piętrze na końcu korytarza urzęduje prezes, trzy pokoje zajmują archiwa, jest biuro prezydialne partii i księgowość. Archiwum pilnuje legendarna Barbara Skrzypek. W zeszłym roku do prezesa wpłynęło ponad 20 tys. spraw, wszystkie są skatalogowane, poukładane alfabetycznie. Niektórzy posłowie zastanawiają się, ile jest w nich haków na nich. Kaczyński powiedział kiedyś: „w napięciu lat 90. ludzie przynosili mi jakieś sensacje. Ludzie mają taką potrzebę”. A on ją zaspokaja, kolekcjonując te donosy. – Prezes wiele z tych listów zabiera do domu, nocami na nie odpisuje, a ktoś z nas przepisuje to później na komputerze – opowiada współpracownik Kaczyńskiego. Prezes, choć na jego biurku stoi komputer, nie korzysta z niego.