Efekt domina
polityczną zawłaszczyły PiS i PO, że sondażowy sukces Platformy to chwilowy „efekt Tuska”, że odejście posłów to planowane od dawna wrogie przejęcie, no i tradycyjnie – że media są nieprzychylne. Nic o tym, co wewnątrz – o nieprzemyślanej strategii, o braku wyraźnego pomysłu na walkę z PiS i rywalizację z PO w ramach opozycji, czy wreszcie o zarzutach wobec lidera partii, że nie słucha innych i nie potrafi wyciągać wniosków z popełnionych błędów. Winne są okoliczności.
Nowoczesna w ekspresowym tempie zjechała w sondażowy dół i balansuje wokół progu wyborczego. Wyprzedziło ją nawet SLD, którego nie ma w Sejmie.
Jak Ryszard Petru to zrobił?
Odprawa posłów
Takim „błędem komunikacyjnym” miało być m.in. dopuszczenie do tego, że dziennikarze dowiedzieli się o wewnątrzpartyjnej krytyce i kwestionowaniu metod zarządzania N przez Ryszarda Petru. Kiedy POLITYKA jako pierwsza opisała kłopoty Nowoczesnej (nr 7), była jeszcze szansa na zatrzymanie w N posłów, którzy negatywnie oceniali politykę przewodniczącego. Jednak zamiast próby porozumienia wysunięto oskarżenia o działania na szkodę partii. To tylko zaogniło sytuację i doprowadziło do tego, że w ubiegłym tygodniu klub PO wzbogacił się o Martę Golbik, Joannę Augustynowską, Grzegorza Furgo oraz Michała Stasińskiego.
„Nowoczesna czwórka” jest pod wrażeniem powitania, jakie zgotowali im koledzy w Platformie. I odmiennych metod działania klubu. Podkreślają, że odetchnęli, że w PO jest zupełnie inna atmosfera i że nikt ich nie blokuje – mają pomysły, mogą się w nie angażować; no i mogą też rozmawiać z mediami. Do tego, tak po ludzku, jest sympatycznie. Szef klubu chętnie pójdzie z nimi na obiad, Schetyna zaprosi do „pieczary”, a Arłukowicz