Japonia zrywa pacyf
Unas prezydent zapowiada referendum w sprawie zmian w konstytucji, a w Japonii w 70. rocznicę jej przyjęcia premier Shinzo Abe oświadcza, że to najlepszy moment na napisanie
japońskiej ustawy zasadniczej od nowa. Abe chce np. zagwarantowanego konstytucyjnie prawa do bezpłatnych studiów. Ale główny bój toczy się o prawo do obrony, prowadzenia wojny i możliwość zbudowania regularnej armii, której dziś japońska konstytucja, narzucona po wojnie przez okupujących Japonię Amerykanów, nie przewiduje. Pacyfistyczna konstytucja miała zapobiec odżywaniu japońskiego nacjonalizmu. Jednak Abe nigdy nie ukrywał, że obecną konstytucję uważa za groźną dla bezpieczeństwa kraju i dopóki rządzi, będzie robił wszystko, żeby ją zmienić.
Ale ani Abe, ani rządząca Partia Liberalno-Demokratyczna nie mają ostatnio dobrej prasy. Oskarżenia o powiązania
ze skrajnie nacjonalistyczną organizacją Moritomo Gakuen, która w zeszłym roku nabyła od rządu za bezcen działkę budowlaną, zamieszanie w transakcję słynącej z radykalnie nacjonalistycznych poglądów pani minister obrony, a także oskarżenia wobec żony premiera, która miała wręczyć jednemu z urzędników łapówkę – wszystko to sprawiło, że premier jest na cenzurowanym, a jego partia tylko w ciągu jednego dnia straciła 10 proc. poparcia. Jednak w kwestii zmian w konstytucji po raz pierwszy od dawna więcej jest zwolenników niż przeciwników. Coraz więcej Japończyków uważa bowiem, że północnokoreańskie próby jądrowe czy rosnąca agresja Chin są zbyt wielkim zagrożeniem, żeby nadal hołdować pacyfizmowi.