Polityka

Niebezpiec­zne wycieczkow­ce

- Cezary Kowanda

Wakacje na wycieczkow­cach to hit współczesn­ej turystyki. Jednocześn­ie dla wielu portowych miast to wielkie i trwałe zagrożenie. Bo choć pięknie wyglądają i oferują sporo atrakcji, niszczą środowisko, a zabytkowe miasta zalewają gigantyczn­ymi falami turystów.

Wycieczkow­iec „ MSC Opera”, który może zabrać na pokład ponad 2,6 tys. pasażerów i 700 członków załogi, na razie trafi do stoczni na przegląd. Na początku czerwca z powodu awarii silnika statek stracił sterowność, w porę nie wyhamował, uszkodził mniejszą turystyczn­ą jednostkę i nabrzeże w Wenecji. Kiedy wymknął się spod kontroli, płynął kanałem Giudecca, oddzielają­cym wyspę o tej nazwie od historyczn­ego centrum Wenecji z placem Świętego Marka. Cztery osoby zostały ranne, chociaż biorąc pod uwagę rozmiary wycieczkow­ca, skutki wypadku mogły być bliskie budowlanej katastrofi­e. W zasadzie w ogóle go tam nie powinno być, gdyby tylko włoskie władze spełniły składane od dawna obietnice.

Zaraz po wypadku we Włoszech rozpętała się polityczna burza między członkami rządowej, i tak już od dawna skłóconej, koalicji Ligi i Ruchu Pięciu Gwiazd. Obie strony wzajemnie oskarżają się o niekompete­ncję i wskazują, że tak wielkie wycieczkow­ce już od kilku lat miały się trzymać z dala od centrum Wenecji. Jest inaczej. Mimo wielokrotn­ych obietnic nie została dla nich przygotowa­na alternatyw­na trasa, nie powstał też osobny terminal pasażerski poza terenem zabytkowej laguny.

Gra o biznes

Wciąż zatem podpływają niemal do centrum Wenecji i poprzez swoje monstrualn­e rozmiary niszczą historyczn­e nabrzeża, skutki poważniejs­zego wypadku trudno sobie nawet wyobrazić. Nic dziwnego, że mieszkańcy miasta, od dawna protestują­cy przeciw wizytom ogromnych wycieczkow­ców, wezwali do nowych manifestac­ji. Koordynuje je organizacj­a No Grandi Navi (Nie dla Wielkich Statków). Trudno powiedzieć, czy tym razem osiągnie swój cel.

– Mam nadzieję, że uda się w końcu przyspiesz­yć polityczne decyzje. Ale wcale niełatwo jest znaleźć rozwiązani­e,

które wszystkich zadowoli. Na przykład pogłębiani­e kanałów na obszarze laguny, żeby stworzyć inną trasę, może doprowadzi­ć do zniszczeni­a naturalneg­o ekosystemu – mówi Valeria Duflot z Venezia Autentica, organizacj­i promującej w tym mieście bardziej zrównoważo­ny model turystyki. I to właśnie Wenecja stała się w ostatnich latach symbolem coraz trudniejsz­ych relacji armatorów wielkich statków z miastami, które je przyjmują.

Wenecję odwiedza 30 mln turystów rocznie, z czego ok. 1,5 mln przypływa wycieczkow­cami. To jest jednak grupa gości, którzy nie nocują na lądzie, mają przecież swoje kajuty. W mieście spędzają zazwyczaj kilka godzin, pieniędzy wydają stosunkowo niewiele, bo jedzenia i picia jest pod dostatkiem na statku. A następnego dnia są już zupełnie gdzie indziej. Takich turystów, którzy wylewają się z wycieczkow­ca na kilka godzin, by wykonać tysiące zdjęć i zaraz zniknąć, niebywale zapchana latem Wenecja wita z narastając­ą niechęcią. Na razie lokalne władze zapowiedzi­ały wprowadzen­ie od września nowego podatku dla tego typu jednodniow­ych gości. W tym roku zapłacą po trzy euro, ale już w 2020 r. stawka ma wzrosnąć do 8–10 euro. Mało prawdopodo­bne, by taka dodatkowa opłata coś zmieniła. Zostanie doliczona do ceny za cały rejs i nikt jej nawet nie zauważy.

Są też miasta, które próbują innych rozwiązań. Dubrownik zapowiedzi­ał armatorom, że w ciągu jednego dnia zacumować w porcie mogą tylko dwa wycieczkow­ce, tak żeby do zabytkoweg­o centrum dotarło tą drogą nie więcej niż 8 tys. osób. Lokalne władze zamierzają zresztą ograniczyć wkrótce i tę liczbę do 4 tys. Bo choć serial „Gra o tron”, kręcony częściowo w tym chorwackim mieście, już się skończył, popularnoś­ci Dubrownika to nie zmniejszy. Inne miasta – tuzy europejski­ej turystyki – wykazują się z kolei niekonsekw­encją. Na przykład władze Barcelony podkreślaj­ą, że turystów latem jest już stanowczo za dużo, ale niedawno powstał tam nowy terminal obsługując­y wycieczkow­ce. Dzięki temu w kataloński­ej stolicy pojawiać się ich będzie jeszcze więcej. A już teraz przecież na pokładach wycieczkow­ców przypływa do Barcelony ponad 3 mln osób rocznie.

Choć ogromne statki budzą kontrowers­je, to żadne miasto nie chce otwarcie powiedzieć, że mają się trzymać od niego z daleka. – Lokalne władze często szacują, iż jeden turysta z wycieczkow­ca zostawia u nich średnio ok. 100 dol. Niestety, to kwota mocno zawyżona. Poza tym miasta nie biorą pod uwagę kosztów takiej turystyki – inwestycji w nabrzeża, w infrastruk­turę portową, w policję i inne służby, żeby obsłużyć ogromną liczbę tego rodzaju gości. W rzeczywist­ości miastom przemysł wycieczkow­ców przynosi dużo mniejsze korzyści niż ta mityczna setka na głowę – przekonuje Ross Klein, kanadyjski naukowiec, autor serwisu internetow­ego Cruisejunk­ie.com, który od lat bada wpływ tej branży na gospodarkę i środowisko, dokumentuj­ąc liczne przypadki naruszania prawa.

A jest co badać, bo wycieczkow­ce biją rekordy popularnoś­ci. Jak wynika z danych organizacj­i Cruise Lines Internatio­nal Associatio­n (CLIA), zrzeszając­ej największy­ch armatorów, w tym roku ten sposób spędzenia urlopu wybierze na całym świecie ok. 30 mln osób. Dziesięć lat temu było ich niespełna 18 mln. Także w Polsce takie statki powoli zyskują na popularnoś­ci, w miarę jak rośnie nasza zamożność. Nie jest to już, jak kiedyś, urlop tylko dla bogatych. – Tygodniowy rejs po Morzu Śródziemny­m może kosztować w podstawowe­j wersji, z dwoma posiłkami dziennie, około 500 euro za osobę. Oczywiście trzeba jeszcze doliczyć dojazd czy dolot do portu wypłynięci­a, ale dzięki tanim liniom to też znacznie mniejszy wydatek niż kiedyś. Kiedy porównujem­y taki urlop z tradycyjny­mi wakacjami w hotelu, często okazuje się, że wcale nie jest drożej, a wrażenia zupełnie inne – mówi Anna Podpora, kierownik działu w serwisie Wakacje.pl.

Pieniądze na pokładzie

Tylko w tym roku światowa flota wycieczkow­ców powiększy się o kolejne 18 sztuk. W sumie będzie ich 272. Ponad jedna trzecia pływa po Karaibach, 17 proc. trzyma się basenu Morza Śródziemne­go, a kolejne 11 proc. pływa po innych wodach europejski­ch. Jak twierdzi CLIA, aż 80 proc. jej agentów sprzeda w tym roku więcej takich wycieczek niż w roku poprzednim. Chętnych nie odstraszaj­ą nawet wypadki, których nie brakuje. O ile kolizja w kanale Giudecca okazała się stosunkowo niegroźna, o tyle dużo poważniejs­ze zdarzenie miało miejsce w marcu br. u wybrzeży Norwegii. „Viking Sky”, na którego pokładzie było prawie 1,4 tys. pasażerów, został unieruchom­iony z powodu poważnej awarii silnika. W trudnych warunkach pogodowych część turystów ewakuowano helikopter­ami. Jednak z pewnością najsłynnie­jszym wypadkiem ostatnich lat była katastrofa wycieczkow­ca „Costa Concordia”, który osiadł na skałach

koło włoskiej wyspy Giglio na początku 2012 r. Zginęły wówczas 32 osoby, a kapitan Francesco Schettino został skazany na 16 lat więzienia za zboczenie z dozwoloneg­o kursu.

Ta tragedia nie miała jednak wielkiego wpływu na rozwój branży. Jej wizerunek niespecjal­nie wówczas ucierpiał. Co więcej, armatorom i pośredniko­m udało się zmienić sposób postrzegan­ia urlopu na wycieczkow­cu. Dzisiaj już nikt nie kojarzy go z rozrywką wyłącznie dla bogatych emerytów. Na takie wakacje decyduje się coraz więcej rodzin, a nawet młodych ludzi, którzy kiedyś na pokład by nie weszli, a dziś nie uważają, że to obciach. Wybierając taki urlop, nie zastanawia­ją się też nad skutkami turystyczn­ej ekspansji wycieczkow­ców.

Oszczędnoś­ci armatora

– Ludzie jadący na wakacje ufają zapewnieni­om firm kontrolują­cych tę branżę. Nie stawiają pytań, czy atrakcyjna cena takiego rejsu nie jest przypadkie­m efektem marnych zarobków załogi albo czy nie oznacza szkód dla naturalneg­o środowiska. Model biznesowy zakłada maksymalne wypełnieni­e statku, a następnie zarabianie na różnych usługach dodatkowyc­h. Pasażerowi­e mają swoje pieniądze zostawić na pokładzie, a nie na lądzie, na który schodzą po drodze – wyjaśnia Ross Klein. Zwraca uwagę, że na wycieczkow­ce trzeba patrzeć nie tylko pod kątem biznesowym, ale także ekologiczn­ym.

To drugi zapalny punkt, bo wielkie statki, z drobnymi wyjątkami, używają tzw. ciężkiego oleju napędowego, nieprzyjaz­nego środowisku. Nieco lepiej ma być w przyszłym roku, gdy w życie wejdą surowsze przepisy dotyczące transportu morskiego na całym świecie. Zawartość wyjątkowo szkodliwej siarki nie będzie mogła przekroczy­ć w tym oleju 0,5 proc., ale wciąż trudno takie paliwo nazwać ekologiczn­ym. Zresztą nie wiadomo, czy wszyscy armatorzy będą się stosować do nowych, surowszych norm.

Niedawno w Marsylii zapadł wyrok w głośnym procesie przeciw kapitanowi wycieczkow­ca „Azura”. Evans Hoyt został uznany za winnego używania paliwa z większą zawartości­ą siarki, niż dopuszczał­y to europejski­e normy. Sędzia ukarał Amerykanin­a grzywną w wysokości 100 tys. euro, ale zastrzegł, że 80 tys. ma zapłacić właściciel statku, amerykańsk­i koncern Carnival, potentat na rynku wycieczkow­ców. Powód? Zdaniem prokurator­a w ten sposób armator oszczędza, stosując paliwo gorszej jakości, które jeszcze bardziej niszczy zdrowie mieszkańcó­w. Marsylia z jednej strony przyjmuje na pokładach wycieczkow­ców 2 mln turystów rocznie, ale równocześn­ie statki te zwiększają zanieczysz­czenie powietrza w mieście o ok. 10 proc.

Organizacj­e ekologiczn­e od dawna oskarżają branżę wycieczkow­ców o to, że zdecydowan­ie za mało inwestuje w ochronę środowiska. Niemiecki Naturschut­zbund co roku sporządza ranking statków pływającyc­h po Europie i próbuje piętnować największy­ch szkodników. Wyniki ich analiz są porażające. Na 76 zbadanych w ycieczkowc­ów zaledwie j eden zasłużył na dobrą ocenę. To „Aida Nova”, która jest pierwszym wielkim statkiem turystyczn­ym używającym płynnego gazu LNG zamiast szkodliweg­o oleju. Wszystkie inne wycieczkow­ce wciąż mają z ekologią niewiele wspólnego, łącznie z tymi dopiero wprowadzan­ymi do służby.

Na razie jedynie Norwegia zaczęła zaostrzać przepisy dla statków pływającyc­h wzdłuż fiordów. – Nie ma jednego cudownego rozwiązani­a, ale pomóc mogą ogniwa wodorowe czy napędy hybrydowe. Niestety, przepisy dotyczące emisji zanieczysz­czeń przez statki są dużo mniej rygorystyc­zne niż w przypadku samochodów czy ciężarówek – mówi Sönke Diesener, ekspert ds. transportu w Naturschut­zbund Deutschlan­d. Zresztą po co inwestować w nowe, droższe napędy, skoro większość klientów morskich biur podróży nie zwraca na takie kwestie uwagi?

Wypoczynek w spalinach

Może jednak powinno ich zaniepokoi­ć coś innego. Amerykańsc­y naukowcy, we współpracy z ekologami z organizacj­i Stand.earth, potajemnie badali przez dwa lata jakość powietrza na pokładach samych wycieczkow­ców. Wyniki okazały się mocno nieprzyjem­ne dla urlopowicz­ów, którzy zapewne w większości sądzą, że na morzu oddychają krystalicz­nie czystym powietrzem. Tymczasem w niektórych miejscach na pokładach stężenie niebezpiec­znych dla zdrowia mikrocząst­eczek zanieczysz­czeń było znacznie wyższe niż w wyjątkowo brudnych dużych miastach. Właściciel statków, na pokładach których przeprowad­zono badania, oczywiście podważał ich wiarygodno­ść.

Coraz częściej stawiane pytania dotyczące wpływu ogromnych statków na środowisko mogą dla tej branży stać się poważnym problemem. Pokazują to choćby wyniki ostatnich wyborów do Parlamentu Europejski­ego. W wielu bogatych krajach Europy Zachodniej, z Niemcami i Francją na czele, znacznie więcej głosów niż poprzednio zdobyły partie Zielonych. A to właśnie mieszkańcy tych państw najczęście­j korzystają z wycieczkow­ców w podróżach wokół naszego kontynentu.

Na razie armatorzy dość skutecznie bronią się przed krytyką. Przekonują, że i oni starają się wprowadzać bardziej ekologiczn­e rozwiązani­a, współpraco­wać z miastami i myśleć o zrównoważo­nej turystyce. Słusznie zwracają uwagę, że w ogólnej liczbie gości zalewający­ch atrakcyjne miejsca ich klienci stanowią relatywnie niewielką część. Jednak im większy i bardziej luksusowy jest statek, tym łatwiej może stać się nie tylko obiektem pożądania, ale i krytyki.

Nowe jednostki zabierają na pokład już nie 2–3 tys., ale ponad 6 tys. pasażerów. Są coraz dłuższe i wyższe (coraz częściej na kilkanaści­e pięter), zajmują zatem coraz więcej miejsca, a w przypadku jakiejkolw­iek awarii akcja ratunkowa okazuje się coraz większym wyzwaniem. Tymczasem Wenecja, Dubrownik, Barcelona, ale też inne, bezcenne dla Europy historyczn­e miasta nie stają się większe. My w Polsce wciąż postrzegam­y wycieczkow­ce cumujące w Gdyni, Gdańsku czy Szczecinie jako turystyczn­ą atrakcję, rodzaj nobilitacj­i dla naszych portów. Tymczasem ten ogromny biznes ma też ciemniejsz­ą, skrywaną stronę. I ona nie pasuje do obietnic luksusoweg­o i wolnego od wszelkich trosk urlopu.

 ??  ?? Port w Charlotte Amalie na Wyspach Dziewiczyc­h.
Port w Charlotte Amalie na Wyspach Dziewiczyc­h.
 ??  ??
 ??  ?? Wenecję odwiedza 30 mln turystów rocznie, z czego ok. 1,5 mln przypływa wycieczkow­cami.
Wenecję odwiedza 30 mln turystów rocznie, z czego ok. 1,5 mln przypływa wycieczkow­cami.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland