Kajko, Kokosz i kapitalizm, czyli nowe życie wojów Mirmiła
Nowy komiks, serial animowany, park rozrywki Woje Mirmiła wreszcie odnaleźli się we współkcizesnośzi.
Powołani do życia przez Janusza Christę bohaterowie wciąż stanowią zgrany duet. Kajko i Kokosz stoją na straży kasztelana Mirmiła i mieszkańców Mirmiłowa, zawsze gotowi do rozróby ze zbójcerzami. W „Królewskiej konnej” – pierwszym pełnometrażowym komiksie serii od blisko 30 lat – Kajko musi zaopiekować się Salwą, dorastającą kuzynką Mirmiła, zaś Kokosz postanawia rzucić posadę woja, bo marzy mu się kariera w elitarnej królewskiej jednostce. A Hegemon z Kapralem knują, jak obalić kasztelana i podbić Mirmiłowo. Dziś przygody Kajka i Kokosza tworzą już nowi autorzy – Maciej Kur i Sławomir Kiełbus – ale udało im się zachować rozpoznawalny od pierwszego kadru styl, aluzje do współczesności i humor oryginału. „Królewska konna” zachowuje wszystkie elementy, które niegdyś stanowiły o sile komiksów Christy.
Kreska jak u Christy
To nie pierwsza próba wskrzeszenia komiksowych bohaterów Christy. Wydawnictwo Egmont rozpisało kilka lat temu konkurs na kontynuację „Kajka i Kokosza”, ale rezultaty nie były zadowalające. Tym razem oficyna postanowiła dokładnie zbadać teren i zapotrzebowanie. W 2016 r. ukazał się „Obłęd Hegemona”, zbiór czterech krótkich opowieści rozgrywających się w Mirmiłowie, ale napisanych i narysowanych przez współczesnych artystów. Reakcje fanów były mieszane – najbardziej spodobała się tytułowa historyjka, napisana przez Kura i zilustrowana przez Kiełbusa. W kolejnym tomie krótkich form – „Łamignat Straszliwy” – już dwa z czterech komiksów były autorstwa tego duetu, a Maciej Kur napisał też scenariusz do trzeciego, zilustrowanego przez Piotra Bednarczyka. Pełnometrażowy album był więc naturalnym kolejnym krokiem, choć jego premiera była kilka razy przesuwana.
– Nie spodziewałem się, że to będzie taki ogrom pracy. Chyba trochę przeliczyłem się z siłami, założyłem, że wszystko pójdzie o wiele szybciej. Okazuje się, że rysowanie pełnometrażowego, 44-stronicowego albumu wymaga zdyscyplinowania i cierpliwości – opowiada Sławomir Kiełbus. To artysta z olbrzymim doświadczeniem, zdobywca głównej nagrody łódzkiego Festiwalu Komiksu w 2002 r. Sam Christa widział w nim swojego potencjalnego następcę. „Jego kreska przypomina moją. W dużym stopniu jest podobna. Gdyby dostał dobry tekst od satyryka, to zrobiłby dobry komiks” – tłumaczył twórca „Kajka i Kokosza” w rozmowie z Bartoszem Kurcem i dodawał, że Kiełbusowi mógłby powierzyć kontynuację swojej serii. W roli scenarzysty widział jednego z popularnych wówczas satyryków – Krzysztofa Piaseckiego albo Krzysztofa Daukszewicza. To, swoją drogą, mógłby być ciekawy eksperyment, choć raczej bez szans na dotarcie do młodych czytelników.
Maciej Kur też ma już spory dorobek: pisał scenariusze komiksowe oraz reżyserował krótkometrażowe filmy dokumentalne. – Zawsze tworzyłem historie utrzymane trochę w tym duchu, w klimacie komiksów frankofońskich. Trochę dla dzieci, trochę dla dorosłych, sporo przygód i humoru. I teraz czuję się w świecie Christy pewniej, także dzięki pozytywnym reakcjom na wcześniejsze historie. Czuję, że nie muszę już niczego udowadniać i że to, co piszę, ludziom się podoba – mówi.
Tym samym „Kajko i Kokosz” stał się pierwszym w Polsce autor‑ skim komiksem, który doczekał się pełnoprawnej kontynuacji two‑ rzonej przez innych artystów. Na Zachodzie – zwłaszcza na rynku frankofońskim – jest to praktyka sprawdzona także w przypadku najsłynniejszych serii, takich jak „Asteriks” czy „Lucky Luke”. Nowe albumy z powodzeniem ukazują się już bez udziału oryginalnych twórców. Kur i Kiełbus podkreślają, że ich celem nie jest imitacja tego, co robił Janusz Christa, lecz autorska kontynuacja.
Scenarzysta przyznaje, że chciał wprowadzić trochę ładu do dzieł mistrza. – W jego komiksach był bałagan. Początkowo Mirmił był księciem, potem kasztelanem. W niektórych albumach woj Wit mówi, rymując, w innych nie itd. Uznałem, że jeśli mamy pracować nad kolejnymi opowieściami, muszę ten świat nieco uporządkować – wyjaśnia. Artyści korzystają z notatek pozosta‑ wionych przez twórcę serii. – Księżniczka Salwa wzięła się z zapisków Christy. Wśród nich znalazłem hasło „śmiejąca się królewna” i tyle. Ale to wystarczyło, żeby nadać jej charakter – tłumaczy Kur.
Sławomir Kiełbus dodaje: – Korzystałem z referencji, które przygotował dla siebie Janusz Christa. Rozrysował cały gród Mirmiła ze wszystkimi chatami, sylwetkami postaci i przedmiotami. To Maciek szukał dla mnie takich materiałów, przygotowywał źródła, na których się opierałem. On ma to wszystko w głowie. Ja aż tak dokładnie tego świata nie znam. Fachową pomocą służyli również twórcy portalu Na plasterki (serwisu poświęconego twórczości Christy – przyp. red.).
Dla wielu dzisiejszych 40‑ i 50-latków „Kajko i Kokosz” to naj‑ ważniejszy – obok „Tytusa, Romka i A’Tomka” oraz książeczek Tadeusza Baranowskiego – komiks czasów młodości. Najpierw czekanie na kolejne odcinki publikowane na ostatniej stronie „Świata Młodych”, potem każdy tom czytany po kilka razy, dialogi wykute na blachę. Fani odnajdą każdy błąd i każde od‑ stępstwo od oryginału. – Podchodziłem do tego zadania raczej na luzie, dopiero gdzieś w połowie pracy zdałem sobie sprawę, jak wielkie są oczekiwania ze strony czytelników i fanów. Dotarło do mnie, o co toczy się gra. Ale gdy na świeżo czytałem opinie po premierze, zrozumiałem, że jednak się udało – mówi Kiełbus.
Źle zadrzeć z Kościołem
Janusz Christa historyjki obrazkowe tworzył już pod koniec lat 50. Niektórym komiksy wciąż kojarzyły się wtedy z amerykań‑ skim imperializmem, ale po październikowej odwilży ich publi‑ kowanie nie było już zbrodnią przeciwko socjalistycznej kulturze. Christa urodził się w Wilnie, ale po wojnie osiadł nad Bałtykiem. Przez lata był związany z „Wieczorem Wybrzeża”, potem ze „Świa‑ tem Młodych” i magazynem komiksowym „Relax”. Czytelnicy byli zachwyceni, choć nie wszyscy. „Pomysły fabularne Christy polega‑ ją głównie na tym, że bez przerwy ktoś tu komuś podstawia nogę, ktoś z rozpędu wpada na drzewo, ktoś inny dostaje kopniaka lub jest goniony w kółko przez dzikie zwierzę” – pastwił się Stanisław Barańczak w felietonie z cyklu „Książki najgorsze”, przy okazji za‑ rzucając twórcy „Kajka i Kokosza” plagiat serii o Asteriksie. Ta kwe‑ stia miała jeszcze powracać i nigdy nie została wyjaśniona, choć sam Christa zarzekał się, że serię o Galach poznał później, a inspi‑ rację czerpał raczej z animowanych filmów z wytwórni Disneya.
Barańczak, krytycznie oceniając komiksy publikowane w 1977 r. w „Relaksie” (na łamach magazynu pojawił się pierwodruk albumu „Zamach na Milusia”), nie zauważył, że woje z Mirmiłowa mieli już za sobą kawał historii. Christa najpierw stworzył opowieść o dwóch marynarzach – Kajtku i Koku – która ukazywała się w paskach na łamach „Wieczoru Wybrzeża”. W 1972 r. mały i cwany Kajtek oraz tchórzliwy pyknik Koko zmienili się w wojów kasztelana Mirmiła.
„Kajko i Kokosz w średniowieczu – nie uniknę kłopotów z Kościołem, chrześcijaństwem. Muszę to ominąć i akcję przeniosłem w czasy przedchrześcijańskie. Zadrzeć z komuną było niebezpiecznie, zadrzeć z Kościołem jeszcze gorzej” – opowiadał Christa, a komediowo wykorzystane elementy pogańskich wierzeń stały się nieodłącznym elementem serii.
Do 1990 r. ukazało się 13 pełnometrażowych komiksów o Kajku i Kokoszu, do tego garść krótszych historyjek i parę ilustracji okolicznościowych. Christa okazjonalnie rysował też poważniejsze rzeczy – m.in. dwa tomy sensacyjnego „Gucka i Rocha” oraz frywolne „Bajki dla dorosłych” publikowane w „Relaksie” – ale to komiks o wojach Mirmiła stał się jego najważniejszym dziełem. Młodszych cieszył slapstickowy humor (tak bezlitośnie wypunktowany przez Barańczaka), dorosłych – dyskretnie przemycone aluzje do peerelowskiej codzienności. Sopocki artysta wykreował produkt rozpoznawalny na pierwszy rzut oka, począwszy od okładek z charakterystycznym liternictwem, na niezwykle pomysłowych onomatopejach kończąc („W zakresie odgłosów nieartykułowanych inwencja autora Christy nie ustępuje najtęższym umysłom świata zachodniego” – to znowu Barańczak, choć dziś tę złośliwość można równie dobrze odczytać jako komplement). Gdyby Christa tworzył w innej rzeczywistości, byłby gwiazdą, a wizerunki stworzonych przez niego bohaterów widniałyby na ubraniach, gadżetach, znaczkach pocztowych i folderach promujących turystykę.
Komiks leci do szkoły
Paradoksalnie jednak nasze wolnorynkowe przemiany rysownikowi zaszkodziły. Ostatni album serii „Mirmił w opałach”, w żywe oczy kpiący z socjalistycznej biurokracji, ukazał się w 1990 r., a jego dowcip okazał się wysilony i spóźniony. Wkrótce potem Christa wycofał się z pracy twórczej z powodu kłopotów zdrowotnych, na chwilę stracił nawet prawa do swoich postaci, przekazując je firmie, której niekoniecznie zależało na dobrostanie artysty (udało się to ostatecznie odkręcić), a „Kajko i Kokosz” mieli być zamkniętym rozdziałem polskiego komiksu.
O bohaterów upomniał się jednak kapitalizm, a ich popularność próbowano zmonetyzować na różne sposoby. Animowaną wersją był zainteresowany polski oddział Hanna-Barbera, przez pewien czas trwały również przygotowania do wersji aktorskiej. Ze wszystkich projektów światło dzienne ujrzał jedynie pierwszy fragment filmu zrealizowanego za pomocą animacji komputerowej. Wyjątkowo kuriozalny nie ze względu na toporną grafikę, lecz na próbę połączenia fragmentów fabuły „Zamachu na Milusia” z historią gadających mrówek, które biorą ludzi (i smoka) za niedźwiedzie. Głosów komiksowym bohaterom udzielili Maciej Stuhr i Cezary Żak, a choć napisy końcowe zapowiadały ciąg dalszy, ten szczęśliwie nie nastąpił.
Ale nie wszystkie próby wykorzystania popularności wojów kończyły się niepowodzeniem. Powstały gry planszowe i komputerowe oraz seria figurek, od 2003 r. wydawnictwo Egmont regularnie wznawia albumy Christy, niektóre publikując w innych wersjach językowych. Na początku w dialektach regionalnych – po kaszubsku, śląsku i góralsku, potem w tłumaczeniach na esperanto, francuski i ukraiński. Nad angielskim przekładem pracuje zaś Michael Kandel, wybitny tłumacz m.in. dzieł Stanisława Lema.
Wiele wskazuje na to, że dla Kajka i Kokosza dopiero nadchodzą złote czasy. Wojom Mirmiła zdecydowanie sprzyja los. W 2017 r. tom „Szkoła latania” trafił na listę lektur obowiązkowych w klasach IV–VI. Krytycy reform firmowanych przez minister Annę Zalewską podśmiewali się, że komiks pasuje do polityki historycznej rządu PiS. Wskazywali na uniformy zbójcerzy, które przypominają barwy noszone przez krzyżaków, a więc „opcję niemiecką”. W każdym razie „Szkoła latania” trafiła na listy książkowych bestsellerów – w ubiegłym roku znalazła się na 2. miejscu zestawienia książek najchętniej kupowanych w serwisie Allegro, ustępując jedynie „A ja żem jej powiedziała...” Katarzyny Nosowskiej i zwiększając zainteresowanie również pozostałymi tomami serii.
Także spuścizna po artyście doczekała się wreszcie odpowiedniej opieki. W 2015 r. powstała Fundacja Kreska im. Janusza Christy, założona przez wnuczkę rysownika Paulinę Christę. Fundacja czuwa nie tylko nad archiwum artysty, udziela także licencji na wykorzystanie wizerunków stworzonych przez niego postaci. Można dzięki temu nosić koszulki z Hegemonem lub skosztować napojów gazowanych z butelek ozdobionych twarzami wojów, czarownicy Jagi albo Łamignata.
Kajkoland
Największe wyzwania jednak dopiero na bohaterów czekają. – Wraz z Rafałem Skarżyckim pracuję również jako scenarzysta przy animowanym serialu o Kajku i Kokoszu. Dostaliśmy dotację z PISF (390 tys., założony budżet to milion złotych – przyp. red.), wciąż szukamy sponsorów, ale prace już trwają. Scenariusze będą adaptacjami historii z komiksów, pierwszy odcinek będzie oparty na wątkach „Zamachu na Milusia”. Staramy się oddać ducha klasycznych albumów, ale jednocześnie chcemy, żeby ich humor był skierowany do współczesnych dzieciaków – mówi Maciej Kur.
Rafał Skarżycki, współscenarzysta serialu i współtwórca popularnych serii komiksowych „Jeż Jerzy” oraz „Tymek i Mistrz”: – Punktem wyjścia do scenariuszy poszczególnych odcinków są albumy Christy, ale ze względu na zmianę formatu – każdy 13-minutowy odcinek to zamknięta fabularnie całość – korzystamy z wybranych wątków obecnych w komiksach i rozszerzamy je na potrzeby odcinka serialu. Fani komiksu rozpoznają więc, z którego albumu wywodzi się fabuła odcinka, ale także dla nich nowością będzie to, jak rozbudujemy wątek. Mamy już scenariusz pierwszego odcinka, szczegółowe treatmenty kolejnych 13 i wymyślone tematy wszystkich 26 odcinków pierwszego sezonu serialu.
Trwają również przygotowania do utworzenia parku Kajka i Kokosza. Miałby powstać w bieszczadzkiej Stężnicy. Kiedyś o podobnym przedsięwzięciu marzyły władze Sopotu, ale do jego realizacji nigdy nie doszło. Tym razem plany są bardzo ambitne: na 500 ha zmieściłoby się i Mirmiłowo, i warownia zbójcerzy, i magiczne krainy z komiksów Christy, zaś pojedyncze atrakcje powiązane z parkiem miałyby się znaleźć nawet w Rzeszowie i Bielsku. Wszystko bez nadmiernej ingerencji w bieszczadzki krajobraz. „Kraina Kajka i Kokosza to obiekty na podstawie szkiców dziadka, w większości z drewna i kamienia, niskie. Nowoczesność, multimedia będą ukryte w ich wnętrzach” – tłumaczyła „Gazecie Wyborczej” Paulina Christa. Planowany budżet inwestycji – 30 mln zł, otwarcie najwcześniej za trzy lata.
– Przeczytałem po raz kolejny wszystkie „Kajki i Kokosze”. Zaskoczyło mnie to, że te albumy prawie w ogóle się nie zestarzały. To są świetnie opowiedziane, uniwersalne historie z wielowarstwowym humorem: i słownym, i wizualnym, bardziej abstrakcyjnym i takim zrozumiałym bez większego wysiłku – opowiada Rafał Skarżycki. – Liczę na to, że serial dołoży swoją cegiełkę do popularności „Kajka i Kokosza”, ma też większe szanse wyjść poza Polskę i stać się serią rozpoznawalną na świecie. „Asteriksa” pewnie nie dogoni – to jednak dekady silniejszej obecności w kulturze światowej, poparte kilkoma wersjami filmowymi. Ale przynajmniej jest kogo gonić.